Rozdział 29

91 8 1
                                    

Zamarł.

Całą drogę na czwarte piętro opowiadał coś, pytał, mówił, ale gdy wszedł do sali, w której pod całą aparaturą leżała moja żona, zamarł. Nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Ten widok przerażał mnie za każdym razem, bo widząc ją nie docierało do mnie to, jak faktycznie ta sytuacja wygląda.

James stał i patrzył. W końcu zerknął w moją stronę.

- Czy lekarze są pewni...? - zapytał nieśmiało. Był przerażony.

- Z tego co wiem, to tak - odpowiedziałem wdychając.

- Boże - westchnął głośno i zakrył usta dłonią.

Staliśmy tak przez jakiś czas nic nie mówiąc. James uwielbiał moją żonę. Traktował ją jak kumpelę, jak siostrę. Od kiedy ją poznał, zawsze spędzał z nią godziny na rozmowach. Ze mną tyle nie rozmawiał co z nią. Dzwonił do niej tłumacząc się, że przecież ja bym nie odebrał telefonu.

Odpłynąłem myślami do momentu, gdy jakiś czas temu wróciłem do domu z pracy i z daleka słyszałem śmiech Nicole, który niósł się tak bardzo, że wszyscy sąsiedzi doskonale wiedzieli, że śmieje się ona. Wychodziłem z windy i śmiech stawał się coraz głośniejszy. Wszedłem do domu i zobaczyłem jak James uczy Nicole kroków do jakiegoś latynoskiego tańca, kizomby czy jakoś tak. Ta śmiała się z siebie tak bardzo, że cała zapłakana odwróciła się do mnie, gdy wszedłem do środka. Nigdy nie martwiłem się ich relacją. Wiedziałem, że Jamiemu podoba się moja żona wizualnie, ale byłem pewny, że nigdy nie zrobiłby nic głupiego. Ani on, ani ona. Stanąłem w drzwiach patrząc na nich z wyrzutem, a oni popatrzyli na siebie i wybuchnęli jeszcze głośniejszym śmiechem, zapraszając mnie do nauki. Pamietam, że stwierdziłem wtedy, że z chuja spadli i poszedłem do łazienki. Cały czas się śmiali. Nawet gdy później do nich dołączyłem to cały czas rozmawiali na różne tematy. Najczęściej kobiet. James kochał kobiety. Kochał je kochać i rozpieszczać. Płynęła w nim ta latynoska krew, więc jego upodobaniem była miłość, seks, romans i kobiety. A moja żona uwielbiała mu pomagać zrozumieć kobiety jeszcze lepiej. Potrafili tak godzinami. Śmiejąc się ze mnie, że ja nie jestem fanem romansu i kobiet. Szalałem za jedną, która była moją żoną i mi to wystarczyło.

- Opowiedz mi - z rozmyślań wyrwał mnie głos Jamiego. Nie zrozumiałem polecenia za pierwszym razem, więc spojrzałem na niego i zmarszczyłem brwi.

- Opowiedz mi jak to się stało - dopowiedział James.

- Jechała inną drogą niż zawsze, bo na głównej był jakiś wypadek. W firmie co chwilę dzwonił alarm. Postanowiła sama to sprawdzić, bo ostatnio działy się jakieś dziwne rzeczy. Pojechała tą inną trasą przez ten most niedaleko tych skałek, bo to była najszybsza droga objazdowa do biura. Z naprzeciwka jechał samochód, nie zwalniał i wjechał jej na pas, gdy miała się z nim minąć na tym moście. Żeby uniknąć czołówki, skręciła ostro w prawo, wypadła przez barierki i uderzyła się w tył głowy, co spowodowało to - wskazałem dłonią na Nicole - jest nieprzytomna, oddycha przez maszyny, maszyny podtrzymują ją przy życiu i chcą zabrać jej działające organy do transplantacji.

- Ja pierdolę, a ona wyraziła na to zgodę za, hm, życia? - spytał wyraźnie wstrząśnięty.

- Nie wyraziła sprzeciwu.

- Rozumiem. I co teraz?

- Nie wiem, nic nie wiem, lekarka ma ze mną rozmawiać. Będą ją odłączać.

James westchnął i podszedł do mojej żony łapiąc ją za rękę.

- To jeszcze nie twój czas, Nik. To za wcześnie - powiedział do niej i usiał obok. Patrzył na nią wystraszony.

InhaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz