Rozdział 7

322 12 1
                                    

Całą niedzielę przeleżeliśmy w łóżku, co jakiś czas wstając, aby zgarnąć coś z lodówki do łóżka i oglądaliśmy filmy. Przespaliśmy cały poranek, południe i obudziliśmy się chwilę po trzynastej. Paul był w świetnym nastroju, nabuzowany pozytywnymi emocjami z poprzedniego wieczoru, co nie zdarzało się zbyt często, gdyż mój mąż przybierał maskę poważnego pana adwokata praktycznie dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu kiedy był poza domem. Była to bardzo miła odskocznia od rzeczywistości, w jakiej się znajdowaliśmy.

Nie powiedziałam mu o wiadomościach, które dostałam dzień wcześniej. Mam obawy, że jeśli o tym wspomnę, zdenerwuje się i nie będzie chciał słuchać moich błagań, aby nic z tym nie robić. Paul jest trudnym przeciwnikiem jeśli chodzi o dyskusje i kompromis. W większości czasu dyskusja zostaje ucięta, a on twierdzi, że doskonale wie, co dla mnie najlepsze i powinnam mu zaufać. Tym razem na szali leży mój spokój i samodzielne podejmowanie decyzji gdzie chcę być, gdzie pojechać, bez tłumaczenia się człowiekowi z ochrony.

Nastał poniedziałek i bardzo ciężko wstawało nam się do pracy po tak leniwym i pełnym wrażeń weekendzie. Paul umówił się na spotkanie ze swoją znajomą Odette, a z uwagi na nawał pracy jaki miałam w agencji nie mogłam z nim jechać, więc przez to siedziałam dziś w gabinecie, a mój mąż jechał na spotkanie o adopcję.

Postanowiłam poczytać o tym w internecie, co nasz czeka, jak długi jest ten proces adopcyjny i jakie dokumenty należy złożyć.

Czekałam jak na szpilkach, aż zadzwoni do mnie po rozmowie i będziemy mogli wskoczyć na tą głęboką wodę zwaną rodzicielstwem.

Czy byłam na to gotowa? Od zawsze. Czy się stresuję i boję jak to będzie? Jak diabli.

Przeszukując przeglądarkę internetową natknęłam się na kilka ciekawych informacji, gdy do moich uszu doszło ciche pukanie do drzwi. Wyjrzałam za ekran komputera stacjonarnego i zaprosiłam pukającego do środka.

- Cześć Nicole, masz chwilę? - spytał Landon.

Uśmiechnęłam się lekko, gestem dłoni zapraszając go bardziej do środka, gdyż zawisł na klamce od drzwi, wsadzając jedynie głowę do pokoju przez małą szczelinę.

- Siadaj. Wszystko w porządku? Wyglądasz na zestresowanego - odparłam przyglądając mu się z zaciekawieniem.

- Tak, to znaczy tak myślę, ale nie przychodzę w żadnej biznesowej sprawie, bardziej prywatnie, więc stąd pytanie czy masz dla mnie czas - wyjaśnił.

- Oczywiście, że mam. Opowiadaj - zachęciłam go.

- Poznałem kogoś - powiedział po chwili zawahania.

Spojrzałam na niego pytająco, nie rozumiejąc skąd to nagłe wyznanie, gdyż nigdy nie ingerowałam w życie prywatne moich pracowników.

- To źle czy dobrze? Bo masz taką minę, jakbyś żałował, że zacząłeś ten temat - odparłam w końcu.

- To dobrze - odpowiedział - to znaczy dla mnie oczywiście.

- Landon, mógłbyś dopłynąć do brzegu? Mów co ci leży na sercu, nie bój się - widziałam, że walczy ze sobą czy cokolwiek mi powiedzieć czy nie.

- Jesteś dla mnie bardzo ważna i zapewne wiesz, że pomimo twojego ślubu, moje uczucia do ciebie nie zmieniły się wcale i nie jest mi łatwo. Jakiś czas temu poznałem dziewczynę, zaczęliśmy rozmawiać i strasznie mi ciebie przypomina. Nie wiem czy robię źle czy dobrze, próbując swoich sił w związku, który oparty jest na sztucznie pchanych uczuciach, bo ona naprawdę jest taka jak ty, ale stwierdziłem, że muszę spróbować. Zaproponowała mi, żebym się do niej wprowadził.

InhaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz