ból

2 0 0
                                    

Psycha mi siada

Te wakacje miały być cudowne - wymarzona praca, przerwa na wyszkolenie się i powrót do pracy. Spontanicznie wyszedł dodatkowo jeszcze wyjazd na żagle, a jeszcze spontaniczniej dłuższa przerwa wypoczynkowa...

"Każdemu się to mogło zdarzyć..."
Nie wierzę w to. Być może mój organizm już miał dość (tak, zauważałam małe szczególiki jak spięte mięśnie, skurcze, wyczerpania), ale radziłam sobie. Tego dnia było super, zaczynałam wchodzić w lewitację. I poszło wszystko w pizdu, noga wykręcona, ból, nie wiem czy mogę nią ruszać, czy płynąć dalej, czy zostać w wodzie, gdzie do cholery mój instruktor? Wewnętrzny ryk, powrót na przystań, chodzenie do przodu ok, czasem ucieka, boli, zdejmij piankę i się ogarnij. Zdejmuję ją sama w przyczepie i uchodzi ze mnie - ryk. Idealny warun, wszystko było super, aż do 31.07.2024 do ok. 10:00. Psycha mi wysiadła, poczułam się jak prawdziwy sportowiec, który nie może robić tego co kocha. Co dalej? Czekaj... Zaraz ktoś zadzwoni... Inny głos, trzeba do szpitala. Fizjo zbadał, no USG trzeba. Czekaj mówi ubezpieczyciel, zaraz ktoś zadzwoni... Wieczorem przyjechała lekarz - laska instruktora... Kolejny telefon, czekaj, ktoś się jutro skontaktuje... (nie skontaktował) Super. Kolejnego dnia wracam, tu wszystko ogarniamy.

Pojechałam do pracy w ortezie, jednak nie wszyscy byli zadowoleni. Wróciłam. Tydzień już siedzę w domu i się nudzę. Bolą mnie plecy od leżenia i siedzenia. Układam puzzle, oglądam seriale i czytam książki. Ten tydzień inaczej powinien wyglądać, powinnam po 6h siedzieć na wodzie...

Staram się wprowadzić rutynę, budzę się ok 9, 10 zastrzyk, śniadanie, potem kąpiel i dalej... wychodzi co wychodzi. Ok północy się kładę.

Żal mam straszny w sobie, bo on miał do mnie żal, że nie przedyskutowałam z nim, że chce tam zostać. Mogłam wrócić, być może nic tu by mi się przez ten tydzień nie stało i bym teraz pracowała. Ale nie. Stało się. I jest masakrycznie źle. Czy dało się tego uniknąć? Oczywiście. Mogłam siedzieć w domu. Ale chciałam walczyć o swoje marzenia i się spełniać. I wyszło mi to chujowo. Mam nadzieję, że diagnoza za 2 tygodnie będzie taka jaką chcę, potrzebuje pozytywów, potrzebuję wrócić do sportu - do REGULARNYCH treningów, które przygotują mój organizm, by mógł uniknąć kolejnych takich sytuacji.

W te wakacje trochę też mi inne rzeczy wyszły
- nauczyłam się obsługiwać kuchenkę gazową
- nauczyłam się trochę żyć z pająkami, nie panikować aż tak przy nich i sama je zabijać
- nauczyłam się dawać sobie zastrzyki w brzuch

Muszę przemyśleć jeszcze, czy wyjazd na żagle ma sens... Jeżeli tak, to za 6 dni ruszamy

Moje przemyśleniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz