obrona

6 0 0
                                    

czasem tak mam
przychodzi ten moment, kiedy mój organizm odmawia
odmawia życia

najlepiej wtedy mu leżeć w jednej pozycji i czasem płakać, myśleć o tym jaka to jestem beznadziejna, wyciąga wtedy wszystkie moje wady na pierwszy plan i stara się mnie jeszcze bardziej zdołować. Wydaje mu się, że dobicie mnie jest najlepsze, że jak będzie myślał o przyszłości, o mojej bezsensowności dalszego istnienia to, to będzie właśnie to...

mam wrażenie, że mój organizm tak się broni. Miałam się spotkać z pewną osobą, ale wjechała ta chujowa osobowość. Ta depresyjna ja. Nie mogę wtedy nic zrobić, bo ona przejmuje panowanie nad moim ciałem. Wtedy też wszystko neguje. Wszystko odbieram tak, jakby inni chcieli mi zrobić krzywdę. On się broni wtedy. Nie chce nikogo do mnie dopuścić mimo, że tego potrzebuję. Ja tego potrzebuję, by ta osobowość się nie objawiała. Bo wiem, że ona nie zniknie, ona zawsze była we mnie, i we mnie pozostanie.
Najlepiej dla niej jest przedstawić mnie w złym świetle. Wtedy ta osoba się zniechęca. Dobrze to wychodzi, ponieważ jestem uparta. Jestem wręcz wtedy nieugięta.

Nie chcę jej, ale muszę z nią żyć. W końcu ona też tworzy mnie - więc jakby umarła, umarła by cząstka mnie. A cząstka zbliża do oderwania się kolejnej cząstki co może przynieść niechciane skutki lawinowe.





i jak zwykle pierdole pierdoły

Moje przemyśleniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz