zrobiłam się ostatnio
jakaś taka
delikatnajestem dla wszystkich miła, uśmiecham się tak jak nigdy przedtem, nie neguje nikogo, zachęcam innych ludzi do różnych czynów, popieram ich, ustępuje innym i tak dalej by można było wymieniać
taka gentelmeńska wersja dziewczyny
Nie wiem o co chodzi, nie zamierzałam taka być, ale jak na przykład czuję nadchodzącą kłótnie, to wolę zamknąć mordę, miło się uśmiechnąć i przytaknąć. Czemu? Sama tego nie wiem. Zazwyczaj byłam tą osobą, która najbardziej się wykłócała.
A w środku siebie nie czuję nic. Tak jakby ktoś wyjął ze mnie wszystkie moje emocje i przykleił je na moją skórę tworząc nowego człowieka- z zewnątrz super osobę - miłą, przyjacielską, pozytywną, natomiast w środku znajduje się tylko pustka, która nie reaguje nawet na swoje „widzimisie", a tym bardziej na potrzeby innych.
Z jednej strony fajnie - umiem przyjąć każdą krytykę, wszystko spływa po mnie jak po kaczce, no ale z drugiej strony, to kim ja jestem? Co ze mnie za człowiek bez własnego życia?
Inni mną kierują, ja tak nie chce, ale znowu nie potrafię postawić się i zmienić coś. Chyba chce już umrzeć, aczkolwiek wiem, że muszę jeszcze swoje wycierpieć.
CZYTASZ
Moje przemyślenia
Randomjaki kurwa opis, jak ktoś chce przeczytać moje wypociny, to droga wolna, zapraszam