Kończę 4 opakowanie progesteronu, czuję na nim piękny spokój. Nie chce mi się płakać, decyzje moje są "logiczniejsze", podejmuję małe wyzwania przełamujące moje "ja", kilka razy sytuacje w moim życiu mnie usatysfakcjonowały.
Jednocześnie ostatnimi czasy nie lubię przebywać w moim pokoju, czuję się w nim nieswojo, nie lubię tu być.
Dziwnie mi, może dlatego, że ciągle zwlekam z pisaniem magisterki?
Od wakacji kręci się wokół mnie owad, wozi mnie gdzie chcę, daje mi całego siebie, a jednak wiem, że to nie przetrwa na wieki, ja nie potrafię przy nim być sobą, często się czegoś wstydzę, boję, i nie wiem co jeszcze... Ciągle przy nim jestem, ale wiem, że tak nie będzie zawsze, boję się tego momentu (cytując Chylińska) "kiedy powiem(y) sobie dość"...
![](https://img.wattpad.com/cover/163864475-288-kd80eb8.jpg)
CZYTASZ
Moje przemyślenia
De Todojaki kurwa opis, jak ktoś chce przeczytać moje wypociny, to droga wolna, zapraszam