Wesele bez Pary Młodej

46 6 10
                                    

***Krystian***


Jak reagują ludzie, widząc mnie z Julią, po której, co by jednak nie mówić,  dość mocno widać niepełnosprawność? Cóż, najczęściej są to...wyrazy współczucia. Ludzie wychodzą z założenia, że skoro się z nią pokazuję na przykład w teatrze czy w restauracji, to pewnie się nią również opiekuję. 


Ale prawda jest taka, że Julia świetnie daje sobie radę sama. Ze wszystkim, od spinania włosów w kitkę( czego i tak długo się uczyła), przez swobodne poruszanie się po mieście, a kończąc na tym, że przecież wszystko przy Wiktorii robi bez niczyjej pomocy. Chociaż...od tego chyba powinienem zacząć. 


Nawet teraz, kiedy od jej wyprowadzki z rodzinnego domu minęło kilkanaście lat, kiedy odwiedza rodziców na obrzeżach Torunia, słyszy czasem za sobą: ,,To ta Gosi i Jurka, ona jakaś nie do końca pełnosprytna jest. Chyba dalej ją rodzice utrzymują, bo  z tą swoją chorobą to pewnie nie przepracowała nawet pół godziny".


Oboje jej rodzice są lekarzami. Mogli sobie pozwolić na zapewnienie jej najlepszych możliwych terapeutów. Do tej pory uważam, że odwalili tytaniczną robotę, patrząc na to, jak dziś funkcjonuje. Nie wyręczali jej i wpierali, że ze względu na porażenie jest lepsza lub gorsza od innych. 


Dali jej jednak poczucie, że może liczyć na to, że jej pomogą w razie problemu, którego sama nie będzie w stanie rozwiązać. 


Jak dziś pamiętam moment, kiedy po operacji wróciła do szkoły i poruszała się na wózku. Nie była w stanie przejść po schodach, więc Aleks wniósł ją na plecach, powtarzając co chwila: ,,Trzymaj się, mała". 


Przyznaję, mam przy niej czasami kaca moralnego. I to takiego dość dotkliwego. W majówkę wybraliśmy się do Warszawy. Na koniec całego dnia pełnego łażenia, wstąpiliśmy jeszcze do jakiegoś muzeum, bo bardzo nam zależało na zobaczeniu ,,Bitwy pod Grunwaldem"  Matejki. Można było usiąść, więc ja z tej opcji skorzystałem. Ona nie. Zamiast tego się uśmiechnęła, mówiąc: ,,Ty siedź, a ja podejdę bliżej".


To niesamowita kobieta. Silna i strasznie mądra. Ale to wiem ja i ludzie, którzy spędzili z nią choć kwadrans.


***


Julka do sądu niemal wpada. Na tyle szybko, że nawet nie daję rady się z nią przywitać. Idę za nią do jej gabinetu. Stoi odwrócona plecami, ale mimo to widzę, że już ma na sobie togę i właśnie zakłada łańcuch. 


- Cześć - rzucam. 


- Hej - odpowiada, biorąc bardzo głęboki oddech. Dociera do mnie, że przed chwilą płakała.


- Co się stało?


- Na środku drogi zgasł mi samochód i...i...


- Hej, spokojnie. 


Immunitet przyjacielskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz