Rozdział III

155 23 0
                                    

11 maja 2005, noc

Severus spędza noc, spacerując po ulicach Londynu. Wokół niego toczy się nocne życie — pijane pary trzymają się za ręce, mija grupy śmiejących się i rozmawiających dziewcząt, czarodzieje i czarownice plączą się samotnie, zmierzając do bliżej nieokreślonego miejsca. Nawet najniżej położone i najohydniejsze obszary, takie jak Nokturn, mają pewien urok, tętniąc życiem za posągowymi murami z cegły i kamienia.

Bycie tutaj, kroczenie tymi ścieżkami, docieranie do tych miejsc... to wszystko jest nierealne. Czuje się, jakby cofnął się w czasie — jakby lata spędzone w Azkabanie były wytworem jego wyobraźni. A im dłużej idzie, tym bardziej to widzi: Hogwart to nie jedyne miejsce, które odbudowano po wojnie. Zrujnowane i zdewastowane sklepy na Pokątnej cieszą się dawną świetnością, a cały smutek pokonało żywe, niepokonane ciepło.

Ludzie łatwo zapominają, zarówno te dobre jak i złe rzeczy.

Kiedy Severus schodzi po śliskich schodach za najstarszą księgarnią Nokturnu, elegancki, srebrny jeleń przerywa mu rozmyślania, wskakując mu na ścieżkę. Severus patrzy na niego z pogardą, a jeleń przechyla głowę.

Mógłbyś wrócić? — pyta patronus głosem Pottera.

— Po co? — odpowiada Severus, wiedząc, że nie zostanie usłyszany.

Patronus jest w stanie jedynie przynieść wiadomość, ale już nie odpowie. Severus nie otrzymuje odpowiedzi. Patrzy na srebrno—niebieski kształt i widzi tylko Jamesa Pottera. James Potter ze swoim aroganckim uśmieszkiem i potarganymi włosami. Z różdżką wycelowaną w Severusa i jego zagorzałych przyjaciół, którzy dodawali mu otuchy, zachęcając go, by poszedł o krok dalej, rzucając mu wyzwanie, by przekraczał kolejne granice.

Niemniej jednak — chłopiec ma rację. Musi wrócić. Nie ma dokąd pójść. Nigdzie.

*

Potter wita go skinieniem głowy, kiedy wraca, i cicho zamyka za sobą drzwi, zanim zatrzaśnie zasuwkę. Ma zamiar coś powiedzieć, najprawdopodobniej przeprosić lub zażądać przeprosin, albo jedno i drugie, ale Severus macha lekceważąco ręką, gdy idzie do sypialni.

— Jutro — mówi, nie oglądając się za siebie.

*

12 maja, 2005

Następnego ranka Severus prawie zapomina, że nie jest już w Azkabanie.

Siada nagle zdruzgotany myślą, że jakimś cudem przegapił hejnał i zostanie wysłany do Dziury. Chwilę zajmuje mu uspokojenie się, po czym opada z powrotem na poduszki i wzdycha. Potem sapie — głośny łomot wprawia go w drugi atak przerażenia. Odwraca się w stronę dźwięku i widzi szarą, bezwładną masę puchu wbitą w okno.

Po drugim spojrzeniu stwierdza, że to sowa; zderzenie z szybą albo ogłuszyło ją do nieprzytomności, albo zabiło. Jej szyja zdecydowanie wygląda na skręconą.

A jednak nie jest martwa.

Sowa kręci głową, potyka się o stojącą na parapecie skrzynkę, po czym wyrywa ze skrzydeł kilka zagubionych piór i rozsiada się wygodnie. Tworząc idealnie okrągłą kulę, sowa dziko wpatruje się w Severusa, pohukując w kółko.

Severus ledwo się obudził, a światło słoneczne sprawia, że jego oczy łzawią. Zakrywa twarz dłonią, gdy słyszy pukanie do drzwi.

— Severusie? Obudziłeś się?

No tak, Potter. Potter nadal istnieje. Severus chrząka w odpowiedzi, a Potter ostrożnie otwiera drzwi, wsuwając głowę do pokoju. — Um, czy mogę wziąć Brit? — Podbiega do okna, otwiera je i głaszcze ptaka po głowie. — Dzień dobry — mówi, gdy wskakuje na jego przedramię. — Chcesz ją pogłaskać? — Severus zdaje sobie sprawę, że pytanie jest skierowane do niego, kiedy ptaszek zostaje wepchnięty w jego twarz. — Ma na imię Britney.

Ab Extra | Tłumaczenie | Snarry | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz