Rozdział IX

101 19 3
                                    

18 czerwca 2005

Gorące, barwne lato ogarnia Severusa uczuciem zaskakująco przypominającym spokój. Zasłony w mieszkaniu są teraz niemal zawsze rozchylone; słońce rozświetla wnętrze pełną jasnością i blaskiem, przypominając Severusowi o szarości i ponurości jego dawnego świata. Kominek od tygodni pozostaje nieużywany, a stary, gruby płaszcz Severusa jest teraz zbyt ciepły i długi, sprawiając, że się poci. Ostatnio zauważył, że nie może go zapiąć aż do końca – najwyraźniej przytył. Po raz pierwszy od czasów pobytu w Azkabanie mężczyzna w lustrze nie wygląda na szkielet. Wygląda zdrowo – takie jest właściwe słowo. Czasem nawet nie jest ponury, czasami się uśmiecha. To lekkie uniesienie kącików ust, delikatnie ku górze. Wygląda to niezręcznie, ale jest przyjemne.

Próbuje tego uśmiechu na obcej osobie, idąc ulicą Mystic Alley, ale spotyka się tylko ze marszczonymi brwiami. Odczuwa to jako nowość, męczącą go w nocy, gdy sen uchodzi mu przez palce. To uczucie, że w głębi duszy jest jeszcze tym chłopcem. Że pod swoją skórą, w swoich kościach, wciąż kryje się nieporadny siedemnastolatek, który dołączył do Czarnego Pana w przypływie kaprysu. 

Nie ten chłopiec, nie do końca. Może ten, którym był wcześniej. Ma wrażenie, że teraz, po zakończeniu rozliczeń, grzechów i zobowiązań, może wrócić do życia tam, gdzie je zostawił jako nastolatek.

(Głupie myśli starego człowieka. Myśli starego człowieka, który nie staje się młodszy, i który nigdy nie będzie znów miał siedemnastu lat. Głupie myśli człowieka, który nigdy nie czuł się na siedemnaście lat.)

Gorące, kolorowe lato, które nie oznacza, że kamienie Azkabanu ugotują go żywcem. Britney złożyła jaja w donicy na zewnątrz okna Severusa i śpi na nich, wpatrując się szeroko otwartymi oczami prosto w jego duszę. Severus jest przekonany, że ptak jest opętany – a przynajmniej głupi.

Apteka Pottera jest w dobrym stanie; lada naprawiona, półki zamontowane, szafka z tyłu odnowiona i pomalowana. Farba na ściany została zakupiona (czerwona i złota, bo jakżeby inaczej) i wybrano niezawodnego dostawcę.

Klątwa nadal jest tam, nieustępliwa. Żaden czar jej nie zneutralizuje. Żaden rytuał jej nie osłabi. Czasami znika na dzień czy dwa, pozwalając Severusowi pracować, naprawić półkę czy podłączyć zasilanie – a właśnie wtedy, gdy myśli, że mu się udało, klątwa przejmuje kontrolę. Spala przewody, zanim żyrandol zdąży zaświecić. Topi półki, jakby były z masła.

Potter nalega, by kontynuować.

— Podda się — mówi, a Severus nigdy nie wyraża swoich myśli. Nigdy nie mówi mu, że to głupie, kosztowne i całkowicie beznadziejne. Nigdy tego nie mówi i nie zamierza mówić.

W końcu Severus dostaje zapłatę za dzień pracy.

***

22 czerwca 2005

— Dziś wieczorem wychodzę — mówi Potter podczas przerwy w malowaniu ścian.

Severus nie widzi sensu w tym ogłoszeniu.

— Gratulacje — odpowiada obojętnie.

Popielniczka jest pełna (zawsze pełna), więc Severus strzepuje popiół na podłogę. I tak wszystko zostanie posprzątane po zakończeniu prac. Albo popielniczka sama się przewróci.

Potter przechyla głowę.

— Chodź ze mną.

— Nie.

— Mówię poważnie. Jest coś, co chcę ci pokazać.

Severus rzuca papierosa na podłogę, gasząc go butem.

Ab Extra | Tłumaczenie | Snarry | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz