Rozdział XXII

94 15 0
                                    

Kiedy James Potter i Syriusz Black próbują go zabić, Severus postępuje słusznie. Donosi na nich.

Dumbledore patrzy na niego zza okularów w kształcie półksiężyców i się uśmiecha.

— Nie chcieli ci zrobić krzywdy — mówi, a Severus podskakuje na krześle.

— Próbowali mnie zabić! — krzyczy. — Dyrektorze, zaufaj mi. Mówię prawdę. Chcieli mojej śmierci. Musisz mi uwierzyć. Musisz mi zaufać...

— To nie jest kwestia zaufania — mówi Dumbledore, więc Severus odchodzi.

Kiedy Severus ma dwadzieścia lat, klęka u stóp Dumbledore'a i łka.

— Uratuj ją — błaga. — Uratuj ją, proszę.

Dumbledore się zgadza.

Ale Dumbledore jej nie ratuje.

Kiedy Severus ma trzydzieści sześć lat, wyraża wątpliwość.

— Co robisz z Potterem, przez wszystkie te wieczory, które spędzacie razem w ukryciu?

Dumbledore wygląda na zmęczonego.

— A co? Próbujesz dać mu więcej szlabanów, Severusie? Chłopak wkrótce zacznie spędzać więcej czasu na szlabanach niż na wolności.

Severus marszczy brwi.

— Ufasz mu... Nie ufasz mi.

— To nie jest kwestia zaufania — mówi Dumbledore raz jeszcze.

Kiedy Severus ma trzydzieści siedem lat, bierze Dumbledore'a za rękę i zdaje sobie sprawę, że mężczyzna umrze. Spogląda na pęknięty pierścień i miecz.

— Myślałeś, że uszkodzenie pierścienia złamie klątwę?

— Coś w tym stylu — mówi Dumbledore. — Byłem w delirium, bez wątpienia...

A Severus wie, że go okłamuje. Wie, że jest tu jakaś tajemnica i wie, że jej nie usłyszy. Uczył się tego powoli, przez lata: on nie ma znaczenia. To, czego chce, jest nieistotne. To, na co zasługuje, jest nieistotne.

— Musisz być tym, który mnie zabije — mówi Dumbledore, a Severusowi przychodzi na myśl dziwna myśl.

Dumbledore nigdy nie zapytał go, co czuje.

***

2 listopada 2005

Listopad nadchodzi ze znajomym smakiem wczesnej zimy, z jej obumierającymi liśćmi i chłodną pogodą. Dni stały się krótkie, a okres świąteczny wydaje się już bliski. Na kalendarzu wiszącym na ścianie naprzeciwko lodówki Potter zakreślił dziesiątego grudnia. „Wielkie otwarcie!" napisał obok. Severus się wzdryga, ale nic nie mówi.

Druga data, ta, która zadecyduje o losie Severusa, nie jest zakreślona. Nie jest podkreślona ani wyróżniona. Obaj znają ją już na pamięć: 28 listopada. W niespodziewanym pokazie rzadkiej dojrzałości Potter postanawia nigdy o tym nie mówić. Nie porusza tego tematu. Nie marudzi swoim niepotrzebnym optymizmem. Pozwala Severusowi radzić sobie z tym samemu.

I tak Severus w ogóle nie chce się tym zajmować. Zamiast tego spędza poranki pracując — przybijając gwoździami półki tu i tam i przenosząc składniki Pottera z kieszonkowych słoików do dużych. Szoruje swoje kotły i sterylizuje sprzęt laboratoryjny. Myje okna i dekoruje ściany.

W nocy się pieprzą.

Teraz prawie nigdy nie jest tak samo — prawie nigdy tak źle jak kiedyś. Dowiaduje się, co sprawia, że Potter jęczy (to muśnięcie językiem płatka jego ucha) i wszystko, co sprawia, że się wierci (zęby gryzące jego dolną wargę, paznokcie wędrujące po kręgosłupie). Dowiaduje się, że Potter nic nie czuje na uszkodzonym ramieniu. Uczy się je mimo wszystko całować.

Ab Extra | Tłumaczenie | Snarry | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz