9 czerwca 2005
Severus budzi się na dźwięk głosów dobiegających z salonu; Potter nie jest sam.
Jest zaledwie dziesięć minut po siódmej, przynajmniej według tego przeklętego budzika. Pierwszą myślą Severusa jest ukrycie się. To musi być Ministerstwo; przybyli, aby go aresztować, przesłuchać, albo zaciągnąć z powrotem tam, gdzie jego miejsce. Ukarać go za głupotę, że myślał, iż wolność, którą otrzymał, jest na stałe.
Druga myśl to walka. Wkładając szlafrok, Severus pewnie chwyta różdżkę i cicho przesuwa się w stronę drzwi, opierając się plecami o ścianę.
Nie teleportował się od lat, a teraz na pewno nie jest w stanie tego zrobić. Nieważne; woli stracić kończynę w trakcie, niż pozostać tu i znów zostać złapanym.
Za zamkniętymi drzwiami, stłumione głosy stają się chaotyczne. Coś uderza w ścianę i się rozbija. Severus cicho otwiera drzwi stopą, akurat na czas, by zobaczyć Pottera kończącego rozmowę przy ogniu, gasząc go różdżką.
Nie ma tu nikogo innego.
Tylko Potter.
Potter, który kopie w poduszkę i obejmuje głowę rękoma, a wokół niego rozrzucone są kawałki rozbitego talerza.
— Obudziłem cię? — pyta z westchnieniem, przełykając gulę w gardle.
Severus kieruje różdżkę na kawałki rozbitego talerza, sprawiając, że lecą z powrotem do kuchni.
— Twoje marudzenie mnie obudziło. Nie podoba mi się to.
— Nic nowego. — Potter przechodzi obok Severusa do sypialni i klęka, otwierając szufladę. — Jak zablokować kominek? Tak całkowicie. Jak to zrobić?
Zdejmuje koszulę nocną, rzuca ją na podłogę i przebiera się w jakieś monstrum z krótkim rękawem, przez co Severus chce wydłubać sobie oczy. (Czerwone róże, zielone liście i białe ptaki.)
Potter zamyka szufladę z hukiem i wstaje.
— Pomożesz mi to zrobić?
— Dlaczego, listy od fanów cię przerastają?
— Pomożesz mi, czy nie?
Pomoże. Ale nie zrobi nic za darmo. (A Potter teraz nic nie ma, nic, czego Severus by chciał. Kiedy tak się dzieje, informacja staje się walutą, a jej cena jest najcenniejsza ze wszystkich.)
— Powiedz mi dlaczego, a ci pomogę.
Potter zamyka oczy.
— Jest ktoś... Chciałbym go unikać. Na zawsze. Proszę.
— Czy ten ktoś ma imię?
— Po co ci?
Severus unosi brew. Czeka.
— Adam — mówi Potter.
— Potrzebuję również nazwiska, aby uniemożliwić mu kontakt z tobą.
Potter zaciska usta. Kiwa głową szybko; potem odwraca wzrok.
— Nazwisko. Rozumiem — mówi ostro. Siada na łóżku, co wydawałoby się niemal niegrzeczne, gdyby łóżko nie należało do Pottera.
— Mam spotkanie z dostawcą o dziewiątej — mówi. — Robię badanie rynku. Czegoś potrzebujesz?
Jest spięty, ma splecione dłonie, a noga nerwowo mu drży, jakby próbował odwrócić uwagę od załamania nerwowego.
Jakim głupcem okazał się Harry Potter! To niemal rozczarowujące. Myśli nad dostawcami do nieistniejącej apteki, nie wiedząc, czy uda im się zdjąć klątwę z tego przeklętego budynku.
CZYTASZ
Ab Extra | Tłumaczenie | Snarry | Zakończone
FanfictionPIERWSZA CZĘŚĆ TUTAJ:https://www.wattpad.com/1173937815-ab-intra-t%C5%82umaczenie-zako%C5%84czone-rozdzia%C5%82-i A translation of Ab Extra by Arrisha Po siedmiu latach w Azkabanie, Severus w końcu jest wolny. Bezrobotny i bezdomny w świecie, który...