3 lipca 2005 roku
— Pomaluj ściany — zwraca się Potter do Severusa, gdy tylko zauważa go następnego dnia. Ma na sobie podróżny płaszcz i niedopałek papierosa wystający z ust.
Severus, parzący właśnie herbatę, odpowiada krótkim skinieniem głowy.
— Farby znajdziesz w Carkitt Market, wybierz coś uspokajającego – biel, żółć, coś w tym stylu. Jeszcze jedno, przy schodach nadal jest ogrom pyłu, co mi się nie podoba. Posprzątaj tam.
Severus zaciska zęby, mieszając herbatę. Szybko odkręca słoik z cukrem, ruchem, który, jak sobie wyobraża, skręciłby Potterowi kark.
— A ty gdzie? — pyta Severus.
— Mam spotkanie. Może w Ministerstwie Magii po licencję na działalność, a może gdzieś w ciemnej uliczce na chwilę zapomnienia. Kto wie.
— Tak czy inaczej mnie to nie obchodzi.
— Zachowaj te przemyślenia dla siebie. — Potter podchodzi do niego, patrząc na niego wyzywająco. — Będą zasady. Jeśli mnie skrzywdzisz, to koniec. Chcę, byś odszedł, gdy tylko pomyślisz o złym traktowaniu mnie.
Severus jeszcze raz miesza herbatę.
— Zgoda.
— Nigdy więcej mnie nie obrażaj. Nie jestem moim ojcem i nie odpowiadam za jego czyny. Jasne?
— Zgoda, Potter — odzywa się Severus, udając się do salonu. Potter idzie za nim.
— Nazywaj mnie Harry.
Severus siada na kanapie i wyjmuje Rubensy.
— Po co?
— Bo gdy mówisz <i>Potter</i>, myślisz o nim. Powiedz to. Harry.
Severus zapala papierosa, powstrzymując się od brutalnych czynów, których obiecał nie popełnić.
— Miłego dnia, Harry — mówi z pogardą, odwracając wzrok.
— Lepiej — odpowiada Potter.
***
Carkitt Market mieści się przy bocznej ulicy od ulicy Pokątnej, skoncentrowany wokół żelaznych wiktoriańskich arkad.
Sklep z farbami ukryty jest w wąskim zaułku między sowią pocztą a agencją zatrudnienia skrzatów domowych. Severusowi zajmuje dziesięć minut, by go znaleźć, cały czas spoglądając na pub po drugiej stronie ulicy i tablicę:
Happy Hour!, głosi napis. Alkohol bez ograniczeń!
Severus czuje suchość w gardle. Ma napięte nerwy. Bez gotówki i czasu do stracenia, a Azkaban jest tuż-tuż. Musi zrobić to, czego chce Potter.
W sklepie z farbami Severus wybiera nudny beż, lepszy od jaskrawoczerwonego, który Potter wybrał wcześniej. Wychodząc ze sklepu, niesie po wiadrze w każdej ręce i zauważa zahipnotyzowany tłum. Jego serce niemal staje, gdy słyszy jednolity szmer dookoła. Przez moment myśli, że mówią o nim, ale szybko zauważa, że rozmowy dotyczą czegoś innego.
Patrzą w górę, zaskoczeni, niektórzy uciekają do sklepów, inni stoją z różdżkami w ręku.
A Severus wie, na co patrzą.
To coś znajomego, czuje to w kościach.
Nie jest to Mroczny Znak. Coś innego, wąż opleciony wokół różdżki z dymu.
Severus upuszcza wiadra z farbą.
Powinien coś zrobić, ale nie wie co, jak ani dlaczego. Przepycha się przez ludzi, biegnie, ale jest zbyt powolny.

CZYTASZ
Ab Extra | Tłumaczenie | Snarry | Zakończone
FanficPIERWSZA CZĘŚĆ TUTAJ:https://www.wattpad.com/1173937815-ab-intra-t%C5%82umaczenie-zako%C5%84czone-rozdzia%C5%82-i A translation of Ab Extra by Arrisha Po siedmiu latach w Azkabanie, Severus w końcu jest wolny. Bezrobotny i bezdomny w świecie, który...