Rozdział XI

123 19 0
                                    

3 lipca 2005 roku

— Pomaluj ściany — zwraca się Potter do Severusa, gdy tylko zauważa go następnego dnia. Ma na sobie podróżny płaszcz i niedopałek papierosa wystający z ust.

Severus, parzący właśnie herbatę, odpowiada krótkim skinieniem głowy.

— Farby znajdziesz w Carkitt Market, wybierz coś uspokajającego – biel, żółć, coś w tym stylu. Jeszcze jedno, przy schodach nadal jest ogrom pyłu, co mi się nie podoba. Posprzątaj tam.

Severus zaciska zęby, mieszając herbatę. Szybko odkręca słoik z cukrem, ruchem, który, jak sobie wyobraża, skręciłby Potterowi kark.

— A ty gdzie? — pyta Severus.

— Mam spotkanie. Może w Ministerstwie Magii po licencję na działalność, a może gdzieś w ciemnej uliczce na chwilę zapomnienia. Kto wie.

— Tak czy inaczej mnie to nie obchodzi. 

— Zachowaj te przemyślenia dla siebie. — Potter podchodzi do niego, patrząc na niego wyzywająco. — Będą zasady. Jeśli mnie skrzywdzisz, to koniec. Chcę, byś odszedł, gdy tylko pomyślisz o złym traktowaniu mnie.

Severus jeszcze raz miesza herbatę.

— Zgoda.

— Nigdy więcej mnie nie obrażaj. Nie jestem moim ojcem i nie odpowiadam za jego czyny. Jasne?

— Zgoda, Potter — odzywa się Severus, udając się do salonu. Potter idzie za nim.

— Nazywaj mnie Harry.

Severus siada na kanapie i wyjmuje Rubensy.

— Po co?

— Bo gdy mówisz <i>Potter</i>, myślisz o nim. Powiedz to. Harry.

Severus zapala papierosa, powstrzymując się od brutalnych czynów, których obiecał nie popełnić.

— Miłego dnia, Harry — mówi z pogardą, odwracając wzrok.

— Lepiej — odpowiada Potter.

***

Carkitt Market mieści się przy bocznej ulicy od ulicy Pokątnej, skoncentrowany wokół żelaznych wiktoriańskich arkad.

Sklep z farbami ukryty jest w wąskim zaułku między sowią pocztą a agencją zatrudnienia skrzatów domowych. Severusowi zajmuje dziesięć minut, by go znaleźć, cały czas spoglądając na pub po drugiej stronie ulicy i tablicę:

Happy Hour!, głosi napis. Alkohol bez ograniczeń!

Severus czuje suchość w gardle. Ma napięte nerwy. Bez gotówki i czasu do stracenia, a Azkaban jest tuż-tuż. Musi zrobić to, czego chce Potter.

W sklepie z farbami Severus wybiera nudny beż, lepszy od jaskrawoczerwonego, który Potter wybrał wcześniej. Wychodząc ze sklepu, niesie po wiadrze w każdej ręce i zauważa zahipnotyzowany tłum. Jego serce niemal staje, gdy słyszy jednolity szmer dookoła. Przez moment myśli, że mówią o nim, ale szybko zauważa, że rozmowy dotyczą czegoś innego.

Patrzą w górę, zaskoczeni, niektórzy uciekają do sklepów, inni stoją z różdżkami w ręku.

A Severus wie, na co patrzą.

To coś znajomego, czuje to w kościach.

Nie jest to Mroczny Znak. Coś innego, wąż opleciony wokół różdżki z dymu.

Severus upuszcza wiadra z farbą.

Powinien coś zrobić, ale nie wie co, jak ani dlaczego. Przepycha się przez ludzi, biegnie, ale jest zbyt powolny.

Ab Extra | Tłumaczenie | Snarry | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz