6.Nocny spacer po lesie...samemu?

154 12 32
                                    

POV. Alastor:

Obudził mnie prawdopodobnie pisk który powtórzył się ponownie po chwili powracając w całej symfonii dobiegającej z korytarza tylko dezorientując mnie jeszcze bardziej. Potarłem oczy dłońmi wyostrzając lekko rozmazany obraz zapominając że mam na sobie okulary przez co strąciłem je na pościel a senna mgiełka odpłyneła uderzejąc gwałtownie brutalną rzeczywistością.

Jak mogłem odstawić taki cyrk...? I to jeszcze przy kimś praktycznie nieznajomym. Fala zażenowania oblała mnie agresywnie pozbawiając resztek godności.

W tej całej beznadzieji, toń oceanu żenady rozjaśniło światełko jakim było skuteczne poprawienie sobie chumoru stosowane już od prawie roku. Przeszły mnie ciarki przyjemności przypominając sobie uczucie jakie obdażało mnie gdy igrałem i bawiłem się belitośnie żeczą tak kruchą i ważną jak życie innych dając poczucie bezpieczeństwa jakiego brakowało mi na zmianie Husk'a. W tej chwili ja byłem tym który słuchał błagań o litość której nie dostaną choćby nieważne ile błagali.

Błogi uśmiech wkradł się na moją twarz przysłoniętą roztrzepaną grzywką gdy zdałem sobie sprawe że wspułlokatora nie ma w pokoju. Chyba było mi zwyczajnie głupio że zdjąłem niewzruszoną maske przez zwykłe wspomnienia a także unikne niewygodnych pytań na temat pododu tak puźnego wyjścia.

Podeszłem do lustra układając szope powstałą na głowie przez drzemkę i obmywając twarz zimną wodą dla rozbudzenia. Złapałem za bordową marynarke zawieszoną na haczyku w przedpokoju zakładając i starannie otrzepując z ledwo widocznych zagnięciem, no cóż pedantyczne przywzyczajenia chyba nigdy nie dadzą mi spokoju. Scyliłem się pod łużko odkrywając szczebelki pod którymi ukłyłem spluwe gdy Vox był zajęty i wyjąłem ostrze z kieszeni bawiąc się nim po drodze.

Włożyłem rewolwer za pasek od spodni po czym dopiąłem ostatni guzik i poprawiając muszke z nowym entuzjazmem chwyciłem za klamke energicznie z planem otwarcia na ościerz nie bojąc się przy wiedzy że w budynku nie ma kamer a recepcjonistka ma do mnie słabość.

Z resztą kto nie ma? Słodki, młody, ambitny, uprzejmy i znany spiker radiowy; tak... taka reputacja nieźle ułatwiała życie.

Lekkie światło lamp na korytarzu wpadło do pokoju gdy niespodziewanie zirytowany jęk zabił spokojną cisze.
- AŁŁŁ!!! Kurwa! Już drugi raz dzisiaj! Czy nie można otwierać spokojniej tych dźwi? - z rozbawieniem spojżałem na rozwścieczonego Vox'a.

- Wybacz, nie wiedziałem że tam stoisz. - odpowiedziałem rozbawiony a wyraz twarz chłopaka zmienił się diametralnie gdy rozpoznał że to ja.
- O...Sory, Al...nie wiedziałem że to ty. - zaśmiał się głupkowato.
- Spoko, dobranoc. - Mruknąłem pod nosem z uśmiechem starając się go wyminąć w dźwiach ale dłoń chłopaka zacisneła się na moim ramieniu skutecznie zatrzymując mnie w przejściu.

Super. Jeszcze tego mi brakowało... tłumaczyć się...
W dodatku nawet głupio mi spojżeć mu w oczy po tym gdy zrobiłem w okół siebie takie zamieszanie.
- Gdzie idziesz? Jest już po dwudziestej drugiej. - Zmrużył oczy podejżliwie starając się wyczuć kłamstwo a w jego tonie zabrzmiała ciekawość z nutą pretensja i przeważająca..... troska? Z pewnością zabrzmiał jak nadopiekuńczy rodzic.
- Przewietrzyć się. Po za tym co cię to obchodzi? - Zmarszczyłem brwi ziryrowany.
- Przewietrzyć się? O tej godzinie? -

Opierając ręce na biodrach przeskanował mnie spojżeniem a jego oczy rozszeżyły się gdy wzrok padł na przedmiot w mojej dłoni a twarz pobladła niemalże jak papier.
- Po co ci żyletka? - Jego głos drżał lekko a troska tylko wzmogła się w jego tonie.
Do morderstwa.
- Co cię to obchodzi? - Wysyczałem zdenerwowany.
- Alastor, zostaw to. - Co on myśli? Że ide się pociąć czy co, że tak świruje?

- Hmm...Nie? - Prychnąłem i odwróciłem się wymijając go szybkim krokiem gdy poczółem szarpnięcie na karku a po chwili zwisałem kilka centymetrów nad ziemią trzymany za luźny materiał na karku.
- Puszczaj mnie. To że dosięgam ci do ramienia nie znaczy że możesz się zachowywać jak mój rodzic. - Syknąłem gestykulując scyzorykiem w jego kierunku.
- A właśnie że moge. Oddaj najpierw nóż. - Ze zrezywnowaną miną rzuciłem mu nóż który złapał drugą ręką i wrzucił do pokoju.

- Dziękuje. - wypuścił powietrze z ulgą. Nie tym razem Voxxie. Mam drugi w kieszeni.
- A teraz puszczaj. To ostatnie ostrzeżenie. - Skrzyżowałem ręce na piersi w grymasem.
- Nie tak szybko. Gdzie chciałeś iść tak naprawde? - Przesłuchiwał mnie jakby trzymanie mnie dodatkowo drugą ręką nie wymagało od niego żadnego wysiłku.
- Przewietrzyć się, już mówiłem. - Na moją twarz wkradł się chytry uśmiech.

- Wspominałem że ostatnie ostrzeżenie? - złapałem obiema dłońmi przedramię czarno włosego a kciukami przycisnąłem ścięgna na nadragstku trafiając perfekcyjnie w punkt witalny.
- Ahhh.........Cholera jasna.. - syknął puszczając mnie natychmiast i potarł nadgarstek drugą ręką.
- Do zobaczenia. - Żuciłem przez ramię przesłodzonym głosikiem.

Wychodząc z hotelu strzepnąłem niewidzialny kurz z marynarki i zaczerpnąłem świerzego rześkiego powietrza. Zapowiada się udane polowanie...

==============================

Ego Alastora nie ma granic tak jak moja popieprzona wyobraźnia. (Właśnie wymyśliłam........ Radiodust.................) Wiem. Wiem że jest ze mną źle. Natomiast nie wiem co brałam ale i tak chce więcej.

| RadioStatic Przed Śmiercią | Alastor x Vox humansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz