14. Chwila wystarczyła.

113 8 57
                                    

POV. Vox:

Cholernie się bałem go zostawiać samego. Napewno musiał mieć jakieś powody żeby posunąć się do tak radykalnych czynów co tylko pogłębiało mój niepokój.

Obeżałem się jeszcze za siebie i przyśpieszyłem kroku by wpaść na coś. A raczej na kogoś.

- oho, dopiero pierwszy raz się widzimy i już na mnie lecisz, skarbie? - powiedział w jakby zalotny sposób.

- Sory.- Zignorowałem dziwny kometnarz podnosząc klucze z ziemi i spojżałem na wysokiego blondwłosego nastolatka z mocnym różowym makijażem, rózowymi końcówkami włosów i ubrany róznież na różowo..i cholera jasna...nawet różowe soczewki do oczu.

- Co do kurwy? Moja siostra dopadła cię szybciej niż mnie i Alastora? - teraz nastolatek spojżał na mnie zdziwiony.

- Że jak? - piegowaty spytał zbity z tropu.

- Ta..nie ważne. - wyminąłem go szybko zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze.

Gdy wszedłem na stołówke zobaczyłem kadre obozu zebraną przy jednym stoliku, tak jak myślałem. Nałożyłem kilka żeczy dla Alstora pamiętając co ostatnio sobie brał i nałożyłem też sobie. Przed pujściem do pokoju postanowiłem teraz ich powiadomić że nie idziemy na szlak.

Stanąłem przed stolikiem czekając aż przestaną plotkować i zwrócą uwagę na mnie.

- Tak, Vox? - w końcu kobieta podniosła na mnie wzrok.

- Ja i Alastor zostajemy dzisiaj w hotelu. - rzuciłem sądząc że to wystarczy i nie będę musiał czegoś wymyślać.

- Oh, ależ to dlaczego? Tak piękna pogoda jest! Szkoda by było to zmarnować! - Ten sam męszczyzna który poprosił Alastora żeby wcześniej zszedł na dół teraz podszedł do mnie od tyłu.

- Czekaj...Co TY mu zrobiłeś? - Podniosłem głos zdając sobie sprawe że to po spotkaniu z nim Al był taki przerażony. Wcześniej zbyt skupiałem się na brunecie żeby skojażyć te fakty ale teraz wydawało się to najprawdopodobniejsze.

- Nie mam pojęcia co masz na myśli. - uśmiechnął się niby niezręcznie.

- Nie udawaj głupka! Powiedz, czemu Alastor musiał przyjść dziś rano wcześniej? - zmrużyłem oczy wrogo mierząc faceta.

- Kto? Ten twój kolega? Nie zdaje mi się żebym pamiętał coś takiego. - Sceptycznie przeskanował mnie wzrokiem a krew w moich żyłach gotowała się zdając niemal wrzec.

Jeszcze to rozpracuje ty pojebańcu. I pujdziesz siedzieć jak mu coś zrobiłeś o ile ryja ci nie rozpruje wcześniej.

- Właściwie to niech sobie zostaną w hotelu. Może nie mają siły na szlajanie się po górach w takie upały. -

Co ty kombinujesz świrze?! Najpierw udajesz że wcale nie widziałeś się z Alastorem a teraz odpuszczasz?

Zabrałem talerze na piętro do pokoju trzymając je ostrożnie w jednej ręce a drugą otwierając drzwi które o dziwo nie były zamknięte na klucze a z tego co pamiętam sam je zamykałem.

- Wróciłem! - Powiedziałem głośno wchodząc i odstawiajac talerze na komode po tym jak poczółem że wyślizną mi się z ręki. Zabrałem naczynia lekko zaniepokojony brakiem odpowiedzi wspułkokatora.

Brunet siedział skulony tak jak wcześniej na łużku ale tym razem po jego policzkach ponownie spływały łzy.

- Al? Na pewno nie chcesz porozmawiać? - usiadłem naprzeciwko chłopaka na łóżku, ten pokręcił głową słabo na boki i a ja otarłem łzy z zaczerwienionych od płaczu policzków.

Ale chwila... nie miał tych zadrapań zanim wyszedłem. Obróciłem twarz spikera tak żebym mógł się temu bardziej przyjżeć. Wyglądało jakby ktoś mocno go spoliczkował. Naprawde mocno.

- Ktoś tu był? - próbowałem dowiedzieć się czegoś od chłopaka. Który w odpowiedzi jedynie pokręcił głową ponownie na nie.

-W takim razie skąd to? - podniósł wreszcie na mnie wzrok.

- Mówiłeś że nie będziesz mnie wypytywał. - powiedział cicho przygnębiony i położył sobie dłoń na policzku.

- Nie będę, ale coraz bardziej sprawiasz że się martwie. - westchnąłem poddając się na tą chwilę.

POV. Alastor

(Kilka naście minut temu)
TW: Przemoc phychiczna/ fizyczna/seksualna

Ponownie rozejżałem się panicznie za jaką kowiek bronią ale nie było nic. Naprawde wszystko przeszukał. Podszedłem niepewnie do do drzwi i trzęsącą się ręką otworzyłem je. W progu staneła osoba której najbardziej się obawiałem

- No proszę, proszę. A już myślałem że dzisiejszego wieczoru będziesz musiał ponieść konsekwencje za nie wpuszczenie mnie. - Chory zbok nieproszenie wszedł do środka a ja jedynie trzęsąc się niczym galaretka obserwowałej męszczyznę wielkimi oczami. Rozsiadł sie na moim łóżku i wyciągnął do mnie dłoń

- Daj mi swój telefon kochanie, i siadaj tu. - Odblokowałem szybko telefon nawet zbyt przerażony do przeciwu i wcisnąłem go w dłoń zwyrola.

Po chwili zobaczyłem że wpisuje swój numer i bezceremoniajnie położył ręcę pomiędzy moje nogi i zbliżył swoją twarz do mojej odchylając uda na boki i przejeżdżając jezykiem po mojej szyji i nadgryzając ją.

Z każdą sekundą mój oddech stawał się coraz płytszy a łzy pomonownie napływały do oczu. Byłem bezbronny, nawet jeśli udałoby mi się go choćby udeżyć, ten zdążyłby wyciągnąć spluwe zanim zrobiłbym ruch więcej.

Prosze stop! Niech to się skończy!

Rękami krężąc po moich rozchylonych po dwóch bokach męszczyzny udach i przybity do ściany ciałem blondyna poczułem jego język brutalnie błędzący po moich wargach i wpychający się mi do buzi. Chciało mi się wymiotować przez ten dotyk.

Zawyłem z bulu gdy ścisnął poraniony nadgarstek wbijąc w niego pazbokcie i przygryzł moją warge.

Momentalnie puścił mnie i sprzedał mocnego liścia w twarz tak że spadłem na podłogę i dotkąłem pieczącego policzka by poczuć na nim krew.

- Masz być cicho albo dostaniesz znowu w pysk. - podniósł mnie z podłogi jednym łapskiem jakbym był lalką i sciskając policzki w tkw. rybę, przejęchał mocno kciukiem po mojej dolnej wardzę chłodno patrząc mi w oczy błagające o pomoc.

- Rozumiesz? - syknął, a gdy pokiwałem szybko głową lekki uśmiech wkradł się na jego twarz.
- W takim razie pamiętaj o tym dziś wieczorem także. - puścił mnie i odrazu upadłem z klęczka na ręce. Hiperwentylowałem się chwilę wiedząc że jestem nadal obserwowany po czym stłumiłem sobie syk bólu gdy męszczyzna kopnąl mnie mocno w żebra. Tak mocno że przez chwile nie potrafiłem złapać najmniejszego oddechu dusząc się powietrzem i wypluwając krew na dłoń.

(Teraźniejszość)

- Przyniosłem ci to co ostatnio jadłeś na śniadanie. - Vox podał mi talerz z kanapkami i boczkiem.

Nie byłem ani trochę głodny gdy nadal czułem język tego zboka w buzi i byłem pewny że niczego nie przełknę mimo że żołądek wręcz błagał o jedzenie bo ostatnim posiłkiem jaki pożywałem był niedojedzony nawet w połowie obiad.

- Alastor...musisz coś jeść. Niemożliwe żebyś jeszcze nie był głodny. Wczoraj nawet obiad prawie nie skubnąłeś. - złapał moje ręce gładząc je kciukami po wierzchu i patrzył mi w oczy z troską. Ale oh...jakie to było przyjemne uczucie. Chciałem się po chwili zgonić za to co pomyślałem ale wszystko rozpłyneło się gdy złapaniśmy kontakt wzrokowy

- Proszę... - dodał ciszej a ja westchnąłem.

==============================

I jak myślicie? Zje czy ✨rZucI w VoXa taLErzEm?✨

| RadioStatic Przed Śmiercią | Alastor x Vox humansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz