POV. Vox:
Pffff...oczywiście że go śledziłem! Po wręcz załamaniu psyhicznym, wychodzi sobie w środku nocy się "przewietrzyć" a w dodatku zabiera ze sobą żyletke!
Alastor właśnie szedł w strone lasu a ja podążałem po cichu za nim. Fakt który mnie zmartwił to, to że co chwila oglądał się za siebie sprawdzając czy nikt nie idzie za nim. Ale zaraz...Skąd on do kurwy wziął łopate?! Po co mu pierdolona łopata gdy mówił że chce iść się przewietrzyć? To wszystko stawało się coraz dziwniejsze. Brunet dodatkowo zaczął nucić jakąś wesołą melodie miałem wrażenie że to w ogóle nie rzeczywistość i zaraz obudze się w autobusie. Nic z tego.
Niepewnie postawiłem noge na starym spruchniałym drzewie przewalonym nad dość sporym i niespokojnie pluskającym strumieniem. Widziałem gdy Alastor przechodził na nim wcześniej bez żadnego problemu więc dodało mi to troche odwagi.
Byłem już w prawie przy drugim brzegu gdy mech obrastający drzewo osunął mi się z pod jednej nogi.
- Kurwa! - Jedynie tyle zdążyłem wypluć zanim przywitałem się z lodowatą wodą zalewającą płuca. Gdy już myślałem że gorzej być nie może spora gałąź zadarła głęboko skurę nad biodrem barwiąc wode czerwienią.Z paniką próbowałem zaczerpnąć powietrza z nad wzburzonej tafli ale woda w płócach nie ułatwiała tego zadania. Próbując już ostatkiem sił wydobyć się na powierzchnie wody poczółem gwałtowne szarpnięcię na kołnierzyku i grónt pod nogami.
Oślepiony panicznym wykrztuszaniem hektolitrów wody pomieszanej w własną krwią i oparty rękami o grunt na klęczka, nie zwróciłem nawet uwagi na ręce na mojej tali powoli podnoszące mnie do pionu.
- Chorela jasna! Co to do kurwy było Vox?! - Wraknął spiker widząc że zdołałem nabrać już spokojnie powietrza. On...uratował mnie.. Nie patrzyłem na niego wiedząc że tylko jeszcze bardziej bym się wkopał znając moje dukanie się przy tak bliskich sytuacjach.
Zalała mnie fala zażenowania, niedość że go śledziłem to jeszcze musiał mnie ratować przed utopieniem się.
- J..jaaa.....- Próbując zebrać się na jaknajmniej żałosną odpowiedź zastygłem czując dłonie spikera na twarzy. Ujął moją twarz w dłonie kierując w swoją strone, poddałem się łapiąc wreszcie kontakt wzrokowy. Już rozpływałem się pod dotykiem delikatnych dłoni brunetna a uważny wzrok spikera sprawiał tylko że serce przyśpieszyło ponownie a obficie krwawiące rozcięcie nad biodrem zdawało się nic nie znaczyć.
- Nic ci nie jest? - jego ton głosu wyrażał jednocześnie gniew i usilnie ukrywaną troske na raz. Skanował mnie tymi ślicznymi oczkami przyprawiając o przyjemne dreszcze. Ogarnij się! Nawet w takiej sytułacji musisz?
Wcześniej pochylając się nad klęczącym z wyczerpania mną, teraz ukucnął zbiżając ręke do rany zalewającej krwią las.
- Moge zobaczyć? - zatrzymał ręke i spojżał na mnie czekając na zgode. Słabo skinąłem głową nie będąc w stanie wydać z siebie choć pojedyńczej sylaby.Delikatnie podniósł koszule i przyjżał się ranie marszcząc brwi. Robił to delikatnie jakby bojąc się o wywołanie większego bólu a zarazem pewnie dając troche więcej wiary temu że wie co robi.
- Źle to wygląda...bardzo źle. - jego głos był miękki niemalże jak szept lecz było słychać że siłą utrzymywał spokój będąc na granicy z paniką.
- dasz rade iść? Straciłeś dużo krwi. - spytał zarzucając moją ręke na swoje ramię żeby pomóc mi wstać.
- Ta, dam rade. -Tyle zdołałem wydusić zaraz a po tym poczółem jak drugą rękę brunet zaciska rozciętą skóre nad moim biodrem. Poczułem jak policzki palą lekko mimo że było cholernie zimno natomiast ból z rany odpłynął gdzieś daleko
- Przepraszam, ale nie możesz tracić tyle krwi. - Wyjaśnił szybko obawiając się jak zareaguje.
- Mhm. - skinąlem słabo głową odczuwając skutki straty tak dużej ilości krwi i przemoczenia lodowatą wodą.Brunet prowadził mnie chwile przez las, nawet nie zwracałem uwagi na to że szliśmy wcześniej inną drogą. Przy mocniejszym podmuchu wiatru zadrżałem czując jak lodowate ubranie tylko pryprawia o gęsią skurke.
- Zimno ci? - spytał przystając na chwile.
- Troche...a tak w ogóle to gdzie idziemy? I po co była ci łopata? - spytałem a brunet odsunął się wskazując na most.
- Zamiast robić to samo co ja mogłeś troche pomyśleć i rozejżeć się za mostem który był pare metrów obok. Jakbym skoczył z mostu to ty też byś skoczył? - spytał z nutą ironi i rozbawienia.
- Ale nie pozwoliłbym ci skoczyć z mostu. - odpowiedziałem zniżając ton głosu do uwodzielskiego szeptu ręką zakładając pasemko włosów za ucho bruneta a dłoń zostawiając na jego policzku który lekko się zarumienił i wzrok uciekł gdzieś na buty.- Ta, super ale mimowszystko wolałbym żebyś mnie nie śledził. - odparł cicho speszony.
- A ja, nadal nie wiem po co ci łopata. - upomniałem, śmiejąc się i spróbowałem pójść dalej natychmiast tego żąłując gdy rana dała o sobie znać. Skuliłem się łapiąc za rozcięcie nad biodrem i wydając z siebie cichy syk bólu.Na moich ramionach wylądowała gładko, czarna marynarka Alastora, fakt troszeczke przymała biorąc pod uwage nasze sylwetki ale i tak cieplejsza niż ubrania całkowicie okiekające wodą. Poniosłem lekko zaskoczony, acz miło, wzrok na bruneta którego ręka oplotła się o okół mojej tali ściskając rane tak jak wcześniej i zażucając moją ręke na ramiona chłopaka.
Pochwili wachania czy przypadkiem nie byłoby to zbyt śmiałe złapałem jego dłoń zanim zdążył ją opuścić po założeniu na ramię i nie puszczając spojżałem z satysfakcją na jego minimalnie zarumienioną twarz a wzrokiem uciekł gdzieś spowrotem zamykając się w tej dziwnej otoczce myśli.
- Dziękuje. - odparłem ciepło, patrząc w te cudnie czekoladowe oczy.
- Nie masz za co dziękować. - jego chihot zabrzmiał tak lekko i melodyjnie...Kurwa! Musze przestać jarać się każdą jego czynnością bo lepiej żeby nie zaszło to za daleko...pomyślałem czując nasilające się motylki w brzuchu.
- Gdybym wyszedł w środku nocy a ty za mną i zostałbyś znaleziony rano zakrwawiony i martwy w rzece nie skończyłoby się to za dobrze dla mnie. - wytłumaczył się rozwijając zdanie.- Zostanie osądzonym przez policje jest o niebo lepsze niż gdyby moja siostra dorwała cię próbując zrobić makeup. - parskneliśmy cicho oboje troche chyba śmiechem a troche z bezradności przed niuchronną sytułacją
Reszta drogi zeszła na tematach tak lekkich jak rozmowa o pogodzie i niezauważyłem nawet kiedy dotarliśmy pod hotel.
==============================
Jak myślicie czy Vox i Alastor zdołają ochronić się przed makeoverem psyhicznej księżniczki i jej bandy?
Nie mam ostatnio troche weny i pisanie rozdziałów zajmuje dłużej za co bardzo was przepraszam miśki ale nic nie poradze.
Bye, bye! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
CZYTASZ
| RadioStatic Przed Śmiercią | Alastor x Vox humans
Lãng mạn‼Jest to RadioStatic z czasem akcji około 15 lat temu i w ludzkiej wersji dodatkowo Alastorek nie boi się elektroniki i ma 16 lat, a Vox 17‼