/16/

232 27 79
                                    

Jungkook wszedł do mieszkania, skopując buty ze stóp, bo ręce miał zajęte przytrzymywaniem śpiącej Sung-Ki. Taehyung zamknął za nimi drzwi i uśmiechnął się, widząc jego akrobacje.

Minęło ponad pół roku, odkąd mała zawitała w ich życiu, a oni rozpoczęli starania o naprawę ich związku. Może... by być bliżej prawdy... rozpoczęli walkę. 

Tae walczył, by przełamywać własne blokady i wpojone mu przekonania, a on walczył, by wytrwać przy nim, zachęcając do dalszych zmian.

Było jednak warto.

Nie żałował żadnej kłótni, ani trudnej historii z przeszłości partnera, bo to doprowadziło ich tutaj. Do ich jasnego mieszkania, teraz znacznie bardziej kolorowego, przez fakt zasypujących ich zabawek, do ciepłego ciałka dziewczynki, która z ufnością zasnęła na jego klatce piersiowej, do szerokiego uśmiechu Kima i do... kostiumu bobra, spoczywającego w jednej z siatek, którą niósł Taehyung.

          Jutro odbywał się bal w przedszkolu i Sung-Ki znanym sobie zwyczajem zażyczyła sobie kostiumu bobra. Jungkook niby się tego spodziewał, ale i tak wzdychał wewnętrznie, gdy kolejne sklepy i wypożyczalnie odprawiały ich z kwitkiem. Pies? Kot? Dinozaur? Proszę bardzo...bobra nie mamy. Ostatecznie udało im się znaleźć bobrze kigurumi i Sung-Ki od razu zapałała do niego miłością. Dobrze. Po balu będzie miała swoją ulubioną piżamę.

Wiedząc, że będzie trudno znaleźć kostium, planował zabrać się za poszukiwania wcześniej, ale niespotykana i nieco wymuszona wizyta jego matki, pokrzyżowała im plany. Gdy tylko Pani Jeon dowiedziała się, że ma wnuczkę (i odmówiła przyjęcia do wiadomości, że...właściwie, to nic ją z małą nie łączy) nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Chociaż Kookie nie zamierzał zabraniać im kontaktu, to...zwyczajnie wolał to zrobić w bardziej przemyślany sposób. Jego matka uważała inaczej i dostając kolejną odmowę, stawiła się w ich progu w niedzielny wieczór. Dopiero dziś - w czwartek - zdobyła się na to, by powrócić do rodzinnego domu, uprzednio wycałowując Taehyunga i zasypując Sung-Ki prezentami.

Kochał swoją matkę, ale chciał już wrócić do codziennego życia.

            Przeszedł przez salon i zaniósł dziewczynkę do jej sypialni, godząc się z tym, że prysznic będą musieli przenieść na poranek, po czym wrócił do partnera, który już opadł na kanapę, odchylając głowę na jej oparcie.

-Naprawdę... trzeba rozpocząć jakieś przekonywanie jej do psów... albo kotów... te bobry nas wykończą - mruknął, siadając obok Kima.

Partner uśmiechnął się do sufitu, po czym usiadł sztywniej, by przyjrzeć się jego twarzy.

-Trzeba przyznać, że nie mamy standardowego dziecka - odpowiedział cicho, a Kookie poczuł, jak żołądek wykonuje radosne salto.

Taehyung od jakiegoś czasu zwykł mówić o małej "ich dziecko", ale za każdym razem go to zachwycało. Tworzyli rodzinę. Taką, której chciał dla siebie i którą chciał dać Kimowi, pozbawionego bycia kochanym w dzieciństwie.

           Tae zmienił się przez ostatnie miesiące. Dużo swobodniej mówił, częściej się uśmiechał, a bliskość fizyczna powróciła do ich relacji. Nie zawsze było dobrze i nieustannie widział w partnerze obawę. Obserwował, jak chcąc być blisko, bardziej pyta, niż prosi, jak czeka na ruch Jungkooka, by móc na niego odpowiedzieć.

Akceptował to i wierzył, że potrafi zapewnić partnerowi na tyle dużo bezpieczeństwa, by może w przyszłości i te elementy niepewności go opuściły.

Jungkook otworzył ramiona, zachęcając mężczyznę do przytulenia, a Kim z subtelnym rumieńcem na twarzy, przysunął się bliżej i dotknął delikatnie jego talii.

To, czego nie chcemy utracić [Taekook I Inne]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz