/1/

251 19 88
                                    

-Oh...-jedynie tyle był w stanie z siebie wydusić, gdy Taehyung wyminął go, kierując się do sypialni.

Przystanął jednak w progu, a do Jungkooka dotarło, że cały pokój zawalony jest jego ubraniami. Kim zerknął na niego z przerażeniem i po raz pierwszy w całym ich związku Kookie był przekonany, że zobaczy partnera płaczącego.

-Sprzątałem w szafie - skłamał pospiesznie, doganiając Tae - co się stało?

-Miał wypadek - wyjaśnił, a JK nie mógł usłyszeć w jego głosie nic, poza pustką - są przekonani, że to on, jechał swoim samochodem, ale...nie miał dokumentów, więc muszę przyjść na rozpoznanie.

-Daleko?

-Cztery godziny...może trzy, skoro jadę w środku nocy, będzie mniejszy ruch - mruknął Kim, zgarniając torbę, którą Jungkook wyjął przed godziną z szafy i wypychając do niej zapasowy komplet ubrań - postaram się wrócić jutro wieczorem.

-Tae - powiedział zdecydowanie, a partner w końcu na niego spojrzał - usiądź na chwilę - poprosił, przesuwając własne ubrania na łóżku.

Kim usiadł niechętnie, bezwiednie zaciskając dłoń na pasku torby.

Do Jungkooka dotarło, że jego partner, który świetnie sobie radził w podbramkowych sytuacjach w pracy, który gasił pożary, nawet leżąc na plaży z drinkiem w dłoni, teraz...jest w szoku. Nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości, w której musi jechać na oględziny zwłok, kogoś, kogo nie widział od dobrych dziesięciu lat.

Zmiękczało to Kookiego.

Przykucnął przed partnerem, delikatnie kładąc mu dłoń na udzie. Dotyk nie był tym, co ostatnio działo się między nimi.

-Na którą masz tam być?

-Otwierają o ósmej.

-Zatem nie ma sensu, żebyśmy jechali teraz - odpowiedział mu spokojnie - Spakujmy się, zarezerwuję hotel na miejscu i możemy spróbować się przespać tych kilka godzin. Jesteś jego jedyną rodziną, więc na pewno będą jeszcze formalności do załatwienia i...

-Pojedziesz ze mną? - Zdziwił się Taehyung, pozwalając zabrać sobie torbę z dłoni.

-Oczywiście - odpowiedział prosto.

Nie wyobrażał sobie, że może go teraz zostawić.

Gdy umierała matka Tae, nie byli jeszcze razem. Wiedział natomiast, jak trudne to było dla partnera. Rozmawiali o tym na początkach ich relacji. I chociaż wiedział, że brat nie chciał utrzymywać z nim kontaktu, to dostrzegał, jak bardzo dotknęła go jego śmierć. Nigdy nie widywał Kima takiego...podatnego na zranienia.

-Ja...

-Podaj nazwę miejscowości - poprosił Jeon - zarezerwuję pokój.

              Jungkook leżał w ciemnościach, wsłuchując się w oddech partnera i był przekonany, że on również nie śpi. Długo nie musiał czekać, by przekonać się, że ma rację.

Szczupłe, zimne palce Tae, odnalazły jego własne pod kołdrą i zacisnęły się nieśmiało.

-Dziękuję - szepnął Kim.

Jeon z pewnym wahaniem przysunął się do niego bliżej i objął ramieniem. Nie wiedział, jak postępować. Wciąż zamierzał zakończyć związek. Nie chciał robić tego teraz, bo okazałby się skrajnym dupkiem, ale udawanie przed nim i przed sobą, że wszystko w ich relacji jest w porządku...wydawało się dziwaczne.

-Chciałeś mi coś powiedzieć - wydusił Taehyung, przyprawiając Jungkooka o szaleńcze bicie serca. Jakby już został przyłapany na kłamstwie.

-To nic ważnego - zbył go, w głowie wyszukując wymówki, w razie, jakby partner postanowił drążyć temat.

To, czego nie chcemy utracić [Taekook I Inne]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz