Rozdział 13.

45 5 0
                                    

OSCAR

Podziwia swojego brata. Oscar nie posiada cierpliwości do innych ludzi, tę raczej potrafi okazywać tylko sztuce. Denerwują go rozwrzeszczane dzieci, drażnią rozchichotane panny, irytują wszystkowiedzący szlachcice. Idąc tym tropem, powinien idealnie dogadywać się z Winter – młoda królowa chyba nigdy nie utraciła przy nim panowania nad sobą – ale okazuje się, że ona także może działać na nerwy.

Dotarli do Przystani blisko południa i Oscar był zachwycony możliwością odwiedzenia miasta przed uroczystością balową. Kolorowy deptak, występy zaklinaczy wody, amatorskie teatrzyki i jedyne w swoim rodzaju lokalne wyroby wprost krzyczały w jego stronę. Jednak jeszcze dobrze nie nacieszył się tą myślą, a Rosalie wspomniała o całym tym incydencie kwiatowym, Nik się zapalił i bez namysłu zaoferował Winter swoją pomoc. Wciągając w to oczywiście Oscara.

Teraz od dobrych trzydziestu minut Oscar zmienia dla Winter kolor chryzantem, no bo przecież królowa nie potrafi się zdecydować, czy postawić na jasny róż, czy może tak jak początkowo planowała, pozostać przy bieli. Wygłasza mu instrukcje spokojnym, zamyślonym tonem, a Oscara zaczynają dopadać myśli samobójcze.

– Jesteś pewna, że chcesz akurat te? – zagaduje ją Nik, który kręci się przy niej, odkąd postawił nogę w pałacu.

– Sugerujesz coś innego? – pyta Winter.

Przez chwilę Oscar nawet łudzi się, że brat się zlitował i zamierza go wyratować, ale nie, nic z tych rzeczy, w ogóle gdzieś ma jego niezadowolenie. Nik postanawia akurat teraz ją czarować.

– Chryzantemy kojarzą się z żałobą, ja bym zamiast nich rozwiesił jasne wisterie – oznajmia fachowo książę, jakby nagle przemienił się w dekoratora wnętrz. – Są symbolami siły i młodości, przynoszą szczęście i przede wszystkim, wpasowują się w zimową scenerię. Kwiaty godne królowej.

Dla wizualizacji, Nik kieruje dłoń na jaśminowe drzewko. Wokół gałązek powoli oplata się liana, której gęste kwiatostany zwisają ku ziemi. Winter obserwuje je z żywym namysłem, podczas gdy Oscar unosi brew i posyła Nikowi niedowierzające spojrzenie. Przecież to kwiaty małżeńskie! Nie uświadczysz w Earthscirze ślubu, który by się nie odbył pod drzewem obwieszonym wisterią.

– Będą przypominać oblodzone wodospady – wzdycha Winter, po czym zwraca się do Oscara: – Co myślisz?

To miłe, że pyta go o zdanie, lecz młodszy książę nie ma już siły na jej artystyczne wizje. Ani na maślane oczy swojego brata.

– Brzmi dobrze – potakuje, siląc się na entuzjazm. – Chociaż nie umiem sobie tego wyobrazić w tej sali. Niech Nik się tym zajmie.

Żadne z nich mu nie wierzy, nie po tym, jak Oscar napisał cały tomik stylizowanych na rycerskie ballad i udowodnił, że wyobraźni mu nie brakuje. Dzięki bogom, nie dręczą go dłużej, zbyt zaabsorbowani sobą nawzajem. Och, tak, Oscar naprawdę podziwia swojego brata i jego życiowe wybory.

Zostawia parę ze sobą, dyskretnie się wycofując. Stracił godzinę na zabawę w ogrodnika, ale opłacało się. Sala balowa wygląda wspaniale – wyrośnięte za sprawą ich mocy rośliny idealnie komponują się z lodowymi kwiatami, które Winter i jej dwór stworzyli z myślą o zapełnieniu luki po żywych okazach. Słodkie wonie mieszają się ze sobą i w naturalny sposób łączą w subtelny bukiet, jakiego nie są w stanie zastąpić żadne kadzidła czy perfumy. Goście będą pod wrażeniem.

Do balu zostało jeszcze trochę czasu i Oscar poważnie zastanawia się nad wyprawą do miasta. Przebranie się w odświętny strój nie zajmie mu specjalnie dużo czasu, a razem z układaniem włosów zamknie się prawdopodobnie w dwóch godzinach.

Maskarada żywiołów: Carole przesileniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz