Rozdział 6.

49 5 0
                                    

LASAIRIONA

Otaczają ją płomienie. Własny żywioł okazuje się zdrajcą, topi białe ściany, pożera szmaragdy, trawi marmurowe posadzki. Lasair wrzeszczy i zawodzi, jednak napastnicy bez cienia litości targają ją przez tę pożogę, aż docierają do ogrodów. Niegdysiejsza chluba stolicy jest dewastowana przez istoty ze spiczastymi uszami. Księżniczka nie potrafi ich nazwać. Winter by wiedziała, ale Winter tu nie ma i Lasair zaczyna się obawiać, że już nie przyjdzie.

Na pewno jej nie zostawiła! Lasair nawet nie bierze takiej możliwości pod uwagę. Jej siostra jest bardzo rozważna, nie dała się złapać, a teraz szuka ich rodziców, którzy przyjdą jej na ratunek. Oczami wyobraźni widzi, jak tata gasi płomienie, a mama z płonącym mieczem w ręku rozprawia się z najeźdźcami. Dlatego księżniczka krzyczy jeszcze głośniej, chcąc wskazać im swoją lokalizację.

Przerywa dopiero wtedy, gdy stwór rzuca ją na ziemię. Milknie głównie z powodu bólu. Ziemie Scherii są twarde i skute lodem. Lasair stara się nie płakać.

Łzy czynią z ciebie ofiarę, powiedziała jej kiedyś Winter. Musi być silna, nawet jeśli się boi.

– Zapłacicie za to! – woła schrypniętym głosem. – Moi rodzice wam pokażą! 

Słowa nie robią na oprawcach wrażenia. Ku zaskoczeniu Lasair, na ich twarzach pojawia się okrutne rozbawienie. Gdzie oni się uchowali, jeśli nie wierzą w potęgę władców żywiołów? Z pewnością pochodzą z dalekich stron Jałowiska, gdzie zdziczałe bestie nie znają pieśni i legend.

– Ty rozdarty, głupi bachorze – warczy potwór o bladej cerze i czerwonych oczach. – Rozejrzyj się. 

Ale Lasair nie patrzy na pożogę, patrzy na przedmiot u jego pasa, którego nigdy wcześniej nie widziała na żywo, a tylko na obrazkach i zdjęciach. Istoty z Jałowiska nie używają pistoletów, najpewniej nawet nie wiedzą, jak takie stworzyć. Ci przestępcy muszą zatem należeć do Podziemia. Ale jak się tutaj znaleźli? I czego chcą? Czasami, kiedy Will się na nią złości, mówi, że zbiry wyskoczą spomiędzy krzaków i porwą ją dla okupu, którego nikt nie zapłaci. Za każdym razem próbuje go wtedy kopnąć albo zdzielić po głowie, wiedząc, że wygaduje bzdury. 

Teraz dopada ją prawdziwa panika.

– Chodzi o pieniądze? – Lasair praktycznie piszczy. – Moi rodzice...

– Ach, tak, twoi rodzice – kłapie ostrymi zębami druga bestia. – Chciałabyś ich zobaczyć?

Bez zastanowienia, Lasair kiwa głową. Więc to prawda, zaplanowali ją porwać i wyłudzić złoto. Księżniczka uczepia się tej myśli tak bardzo, że nie zwraca uwagi na bolesny ucisk na ramieniu i popychanie, gdy jest prowadzona w głąb ogrodu.

Więcej iskier, więcej płomieni. Lasair wydaje się, że słyszy krzyki, te giną jednak wśród trzasku ognia i odgłosów wybuchów. Jej oczy przystosowane są do dymu i światła, należy w końcu do rodu ognia, mimo to kiedy stwór chwyta ją brutalnie za włosy i odchyla głowę do tyłu, nie rozumie, na co patrzy.

Ma przed sobą fontannę. Zna ją, Winter uwielbia przy niej przesiadywać i bawić się wodą. Wszystko za sprawą pięknych, wysokich rzeźb, przedstawiających trzy córki bogini Cyane. Tym razem Lasair ze zdziwieniem nalicza pięć posągów. Przynajmniej tak się jej na początku wydaje. Później zauważa ciemniejszy kolor kończyn, biżuterię, ubrania, jasne włosy...

Z ust Lasair wyrywa się przeraźliwy krzyk, który na dobre rozdziera jej gardło. Zaciska powieki i zaczyna się szamotać, boleśnie szarpiąc sobie włosy.

– Przyjrzyj się dobrze, wasza wysokość – śmieje się potwór, a potem mocno ściska jej szczękę. – Powiedziałem: patrz!

Lasair nie chce. Nie może. Nie potrafi. Z jej oczu ciekną łzy, lecz nie otwiera ich. Na jej twarz spada cios, który odrzuca ją aż na biały marmur.

Maskarada żywiołów: Carole przesileniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz