Rozdział 21

705 30 3
                                        

Oczami Mike

-Nie możecie wydawać na mnie pieniędzy- odpowiedź dziewczyny chociaż cicha dotarła do nas wyraźnie. Zaskoczeni spojrzeliśmy po sobie jednak Paul nie wytrzymał i krzyknął oburzony


-Oczywiście że możemy! I to zrobimy jasne?- krzyk przyjaciela rozniósł sie po salonie a ja wraz z Willem i Harrym rzuciliśmy mu wkurzone spojrzenia


-P... przepraszam- wyjąkała dziewczyna drżącym głosem. W przestraszonych oczach lśniły łzy a ta cała drżała coraz szybciej oddychając. Spojrzałem jeszcze raz na Paula morderczym spojrzeniem wracając wzrokiem do Sally. Teraz jej stan był najważniejszy. Musiałem jakoś do niej dotrzeć aby ją uspokoić ale nie chciałem dodatkowo jej straszyć więc kucnąłem przy niej zamykając jej dłonie w swoich na co podskoczyła oddychając jeszcze szybciej

-Sally proszę spójrz na mnie- łagodnie poprosiłem co z trudem ale po chwili uczyniła a jej spojrzenie pełne łez i strachu łamało mi serce- Jesteś tu z nami bezpieczna. Nic ci nie grozi. Oddychaj wdech wydech


-Nie..nie moge- wyszeptała między urywanymi oddechami nie mogąc złapać tchu


-Powtarzaj za mną dasz radę wdech wydech wdech wydech- mówiłem sam wykonując uspokajające oddechy by Sally za mną powtarzała. I odetchnąłem z ulgą kiedy faktycznie powtarzała za mną. Po dłuższej chwili która wydawała sie wiecznością dziewczyna mogła już normalnie oddychać jednak wciąż drżała i roniła łzy. Powoli sie podniosłem pod czujnym okiem nastolatki nie chcąc jej straszyć i usiadłem przy niej przyciągając jej ramiona do siebie. Na początku wzdrygnęła sie co wyczułem i próbowała sie odsunąć ale po chwili zrezygnowała wtulając sie we mnie jak małpka. Gdyby nie okoliczności byłoby to urocze. Pozwalałem jej na wszystko czego w tym momencie potrzebowała delikatnie gładząc jej plecy. Kątem oka zerknąłem na chłopaków którzy stali obok smutni. Rozumiałem ich. Nas wszystkich smucił widok Sally Sally w takim stanie. Mimo krótkiego czasu pokochaliśmy ją jak siostre i martwiliśmy sie a jednocześnie nie wiedzieliśmy jak jej pomóc. Przyjaciele wycofali sie do kuchni a ja wciąż tuliłem nastolatke. Powoli sie uspokajała. Wciąż gładząc jej plecy spytałem- Lepiej?

Widziałem że próbowała coś powiedzieć jednak ostatecznie z jej ust nic nie wyszło. Pokiwała jedynie twierdząco głową. Musiało mi to wystarczyć


-Wiesz- zacząłem chcąc jej wyjaśnić wybuch przyjaciela- Paul nie chciał cie wystraszyć nie jest zły on po prostu sie martwi jak my wszyscy. Jesteś naszą malutką siostrzyczką i chcemy o ciebie dbać jak najlepiej tylko musisz nam pozwolić. Nigdy cie nie skrzywdzimy pamiętaj o tym dobrze?

Ponownie kiwnęła twierdząco głową odsuwając się ode mnie i wstając

-Chodźmy do kuchni bo się martwią- odparłem z delikatnym uśmiechem również wstając. Skierowaliśmy się do kuchni gdzie zastaliśmy Willa Harrego i Paula siedzących w ciszy. Zamyśleni nie zauważyli naszej obecności. Odchrząknąłem by przerwać te cisze. Pierwszy ocknął się Paul odrazu podchodząc do nas a raczej do Sally


-Przepraszam ja nie chciałem zrozumiem jeśli będziesz się mnie bała- przeprosił Paul ze smutkiem spuszczając głowę. Jednak reakcja dziewczyny zaskoczyła nas wszystkich. Sally w odpowiedzi wtuliła się w niego. Chłopak zaskoczony w pierwszej chwili zamarł niespodziewając się tego lecz otrząsnął się z szoku i ostrożnie również ją objął na co ta wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Potrzebowali tego oboje..

Adoptowana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz