Gavi
--A więc... nigdy przenigdy nie miałem wątpliwości co do swojej orientacji-- powiedział Ansu, chytrze się uśmiechając.
Tego już za wiele.
On zdecydowanie mnie tu chyba próbuje dobić.
Ta gra mnie bardziej stresuje niż niektóre mecze.
--Ansu, ciekawi mnie, czy ty nam tu coś sugerujesz -- zaśmiał się Torres.
--Ja tam stwierdzam, że wy wszyscy jesteście debilami -- powiedział Morata.
Spojrzałem na Pedriego. Wziął łyk.
Błagam niebiosa, niech coś przerwie tą grę.
Chwilę jeszcze popatrzyłem na szklankę, po czym już chciałem ją brać do rąk, gdy nagle zadzwonił telefon.
Niebiosa mnie chyba wysłuchały.
--Cholera, trener dzwoni -- rzekł Morata. Zaczął rozmawiać.
Tymczasem my zamilkliśmy i sluchając dowiedzieliśmy się, że cała drużyna właśnie dostaje opierdol.
Ferran wziął telefon do ręki, po czym rzekł zakłopotany: "No rzeczywiście, od 20 minut powinniśmy być na treningu"
--A to czasem nie ty miałeś pilnować czasu? -- zapytał Carvajal z pretensjami.
--A weź już się zamknij -- powiedział niezadowolony Torres.
--Dobra, nie pierdolić, tylko pora się zbierać -- westchnął Morata.
--To ja wam życzę miłego treningu. A i jeszcze jedno... -- zaczął Fati.
--O co chodzi? -- zapytał Cucurella.
--Gavi, nie oszukasz mnie. Miałeś szczęście, że telefon zadzwonił, ale widziałem, że brałeś szklankę do dłoni z zamiarem... -- nie dokończył, bo przerwała mu Torres.
--Dobra, daj już spokój. Gra się skończyła -- powiedział.
Miałem ochotę podejść tam i mu wjebać, ale Pedri trzymał się mnie kurczowo.
--Dobra, Ansu, klucze masz, prawda? -- rzekł Torres.
--Mhmm-- odpowiedziałem.
--Miłego treningu -- powiedziałem, po czym pokierowałem się do wyjścia. Wiedziałem, że Pedri idzie za mną.
Wziąłem ze sobą szklankę i dopiłem resztę zawartości.
--Że tak na raz -- zaśmiał się Pedri.
--Zabronisz czy co?
--Nie, nie -- zaśmiał się -- dobra, chodź, krasnoludzie.
Spojrzałem na niego gniewnie -- coś ci mówiłem na temat nazywania mnie tak?
--Coś mówiłeś? Nie słyszę cię, jesteś za niski -- zaczął mnie przedrzeźniać.
--Jak ja cię nienawidzę -- powiedziałem, zakładając rękę na rękę i przyspieszając.
Pedri również przyspieszył, by dotrzymać mi kroku.
--Wiem, że mnie kochasz -- zaśmiał się.
Chwila, co. On... nie, no to był znowu żart i tyle.
Nie odpowiedziałem.
--Tak się tylko z tobą drażnię, już się nie dąsaj -- uśmiechnął się.
Na całe szczęście, tylko żart.
Może on coś się domyśla? Chociaż czego ma się domyślać, skoro ja sam siebie nie ogarniam.
Weszliśmy do pokoju, ja pierwszy od razu rzuciłem się na łóżko.
Pedri na chwilę wyszedł z pokoju, a ja jedynie odprowadziłem go wzrokiem.
Zastanawiałem się, gdzie poszedł.
Po chwili wrócił z jakimś pudełeczkiem. (Nie moi kochani, to nie pierścionek zaręczynowy XD)
Zamknął za sobą drzwi. W tym czasie ja stwierdziłem, że po udaję, że śpię.
Bo kto mi zabroni?
Poczułem, że materac lekko się ugiął, co oznaczało, że Kanaryjczyk właśnie sobie usiadł.
--Hmmm, zasnąłeś -- powiedział, a po samym tonie mogłem stwierdzić, że mówił to z uśmiechem.
Dalej leżałem z przymkniętymi oczami, udając sen. Po chwili poczułem, że bierze moją dłoń i nakleja... plaster?
Pedri westchnął i zaczął bawić się moimi włosami, co było cholernie przyjemne.
--Idiota. Próbowałeś sobie całą skórę wyskubać czy co? -- powiedział szeptem.
Dopiero teraz przypomniało mi się, że w stresie bawiłem się rękoma, i na chwilę Pedri mnie zatrzymał.
Następnie położył się obok i po chwili już byłem w jego objęciach.
I jak ja mam teraz zasnąć, myśląc o tobie?
-----
Sytuacja ze skubaniem skóry jest na faktach bo niestety ja tak robię na lekcjach ale mi nic nie stopuje. ( Nie miała to na celu wzbudzić współczucia tak tylko po prostu mówię jaka ciekawostkę czy coś kurwa xD)Kc a ja idę się uczy matmy pozdrawiam
lvdb99 czekam na ciebie tradycyjnie ❤️🔥🥰
I dziękuję wszystkim którzy to czytają giwazdkuja i wgl kc
![](https://img.wattpad.com/cover/351523524-288-k222986.jpg)
CZYTASZ
|â¢ððð°ð¬ð³ð, ð§ð¢ð ðšð³ð§ððð³ð ð§ð ð³ðð°ð¬ð³ðâ¢| ðððð«ð¢ ð± ððð¯ð¢
Fanfictionððð£ðððð ð£ð ðÄððð£ððÄ ððÄ ð£ ðððð ðð ðð£ððÅ, ðððð£ ðððÄ ð ððððÅÄ ðððÄ ðÅðð ð "ðð ð£ðð ðð£ð?" ð¶ððð ðð ðððððð£ðð ð ðððð ðð ð£ðððð ðð ð ðððð ððððð ððÅŒððð ðÅðð ððð¢ ï¿œ...