11.Uparty jak osioł🫏⚽

126 6 50
                                    

Zapraszam do komentowania 💕

---Gavi---

Deszcz padał co raz mocniej. Ja dalej nie przestawałem. Muszę być lepszy za wszelką cenę. Miałem już za długą przerwę, aby teraz nic nie robić. I może to prawda, przesadzałem z treningiem, ale nie potrafiłem sobie odpuścić. Strzał za strzałem, gol za golem, drybling za dryblingiem i tak w kółko.

W praktyce powinienem zrobić sobie przerwę by się nie przemęczyć i nie nabawić kolejnej kontuzji, ale można powiedzieć że byłem jak w transie i nie mogłem siebie zmusić do odpoczynku.

Gdy przymierzałem się po raz kolejny do strzału poczułem ból w kolanie i automatycznie przerwałem akcje. Opadłem na ziemię trzymając się za kolano. Oddech miałem ciężki od wysiłku, pot mieszał się z kroplami deszczu, a na twarzy widniał grymas bólu. W ten poczułem na swoim ramieniu czyiś dotyk. Zaskoczony odwróciłem się, ale moja zdziwiona minia rozpłynęła się, gdy zauważyłem że to Pedri.

-- Nie spodziewałem się ciebie tutaj--Mówiąc to wstałem, udając że wszystko okej, aby nie martwić chłopaka.

A tak właściwie nie tylko nie martwić. Nie chciałem się przyznać przed samym sobą, że po prostu przesadziłem.

--Nie wziąłeś jedzenia, a w szczególności nie wziąłeś nawet picia. Wiem że teraz jak pada deszcz jest chłodniej, ale tak czy siak chyba nie chcesz się odwodnić?--rzekł z nutką troski w głosie, a ja uśmechnałem się pod nosem.

--Gadasz jak moja matka---zasmiałem się nieco-- w każdym razie widzę że dotarł mój uber, także....eee... dziekuję--dźgnąłem go łokciem, a ten pokręcił głową w geście mówiącym "brak mi na ciebie słów".

--Nie przesadzasz czasem?--zapytał.

Nie wiedziałem od jak dawna mi się przypatrywał. Zaszedł mnie od tyłu, więc trudno mi stwierdzić czy widział sytuację z kolanem, czy też nie.

--Nie. Masz wątpliwości?--zapytałem biorąc od niego izotonik, a następnie biorąc parę łyków.

--Wiesz przed chwilą dosłownie leżałeś z wycieńczenia na murawie i chociaż nie widziałem całej akcji, miałem odczucie że kontuzja dalej nie dała ci spokoju-- rzekł drapiąc się po karku, a ja zastanawiałem się czy brnąć w grę "nic się nie stało", czy też powiedzieć mu prawdę.

A może by tak zmienić temat?

--Martw się o siebie. Nie musiałeś się tutaj fatygować. Nie powinieneś tak harować z tym kolanem, szukając mnie po niemieckich alejkach --rzekł.

--Myślę, że jednak przyszedłem slusznie-- uśmiechnął patrząc jak zajadam się jedzeniem.

Przekręciłem oczami ale w głębi duszy bylem mu wdzięczny.

--Wracając do tematu--rzekł.

--Nie ma do czego wracać--dokonczyłem.

--uparty jak osioł--stwierdził, a ja tylko odkiwalem głową na "nie".

--nie bardziej niż ty--postawiłem kontrę.

--Wygadany osioł. I dodatkowo, to taki trochę nie odpowiedzialny-- odpowiedział, a ja marszcze brwi.

--Wygadany to się zgodzę, ale czemu niby nie odpowiedzialny?-prychnąłem.

--Bo nie dbasz o swoje zdrowie--rzekł.

Fajnie że się martwisz, ale nie zrozumiesz, że nie mogę stać w miejscu i nic nie robić --pomyślałem.

--I mówi to osoba która właśnie przybyła w ulewie z kontuzją, zamiast odpoczywać. Z imprezą wczoraj było to samo. Nie zabronię ci się cieszyć z wygranej ale....-nie dokończyłem, bo Pedri postanowił mi przerwać.

--Spacer nie zaszkodzi, za to trening bez odpoczynku już tak. Nie pamiętasz co trener na ten temat mówił?--rzekł, a ja właśnie skinczyłem jeść i planowałem dalej iść grać.

--Tylko że spacer też tu raczej mało odpowiedni. Ja jestem już parę miesięcy po nabyciu kontuzji, a ty zaledwie jeden dzień. W praktyce to nawet nie wiem czy minęły 24 h--rzekłem.

Pedri westchnął, nie chcąc już kontynuować rozmowy. Ja zaś podszedłem do piłki, lecz kolano dalej mnie bolało. Próbowałem się na tym nie skupiać i już planowałem kopnąć piłkę, gdy Pedri wykopał ją delikatnie, spod moich nóg w aut.

--Na dziś już koniec--rzekł, a ja zmarszyłem brwi-- nie rób takich min bo ci jeszcze zostanie--rzekł.

--A ty co moją niania czy matka?--odpowiedziałem.

--patrząc do kogo mnie ostatnio porównywałeś, to raczej to drugie--odpowiedział z lekkim uśmiechem Pedri.

--Dasz mi grać czy będziesz tu tak stał?--zapytałem nerwowo.

--A ty znowu tak samo. Nie możesz niczego na spokojnie?-- zapytał.

-Nie--powiedziałem pewnie i poszedłem po pilke.

-- A potem zdziwienie czemu tyle kartkę dostajesz...--mruknął pod nosem.--Daj już spokój, wracajmy bo później ma lać tylko mocniej--rzekł ponownie łapiąc mnie za nadgarstek.

--Jak tak kogoś bardzo chcesz łapać za rękę, to znajdź se laske-- rzekłem zabierając rękę do siebie.

--A ty dalej swoje. I tak wiem że ci się podoba--rzekł, a gdy chciałem już odpowiedzieć ktoś mi przerwał. Jeszcze jego tu brakowało.

--Nie wiem po co się tak przekomarzać. Przecież wszyscy dobrze wiemy,.że po prostu martwicie się o siebie nazwazjem-- na murawie pojawił się Ferran.

-- A ty co psycholog i badacz zachowań ludzkich, czy co?--rzekłem z ironicznym uśmieszkiem.

-- A ty to człowiek? Ja myślałem, że krasnal albo osioł, a może mieszanka tego i tego-- skomentował to Pedri próbując się nie roześmiać.

Za to Ferran dosłownie turlał się ze śmiechu.

--Mam was dość. Nawet w spokoju potrenować nie można- rzekłem i zabrałem pilke--idę do domu.

--Misja ukończona sukcesem. Gavi dał już sobie spokój z treningiem- rzekł Pedri i przybił sobie piątkę z Ferranem.

--A ty co go tu specjalnie wezwałeś do tej misji?--zapytałem z politowaniem.

--Nie. Sam znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. A plan wyczytał z moich oczu-- zaśmiał się Pedri.

Ja pokiwałem głową z dezaprobatą i cała nasza trójka skierowała się w stronę tymczasowego domu Ferrana, który stąd ni ownot sobie ogarnął. Większość śpi w hotelu, a ten ma jakiś prywatny domek. Ma się te kontakty. Następnie całą naszą trójką pojechaliśmy do hotelu, gdzie większość drużyny przebywała. Pedri również miał tam swoje rzeczy, ale z faktu, że poprzedniej nocy była impreza u Ferrana spędziliśmy poranek właśnie u niego w domu. W hotelu czekała już na nas reszta drużyny. Za raz miał się zacząć trening. Zachęcałem Pedriego, aby odpoczął w pokoju, ale ten uparcie chciał pooglądać trening. Poszliśmy więc na ławkę, Luis nie miał nic przeciwko temu abym i ja pooglądał
ich poczynania.

-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-

Lol Gavi ma zarezerwowany inny hotel( jak przyleciał do Niemiec ich oglądać se ogarnął) a i tak ciągle przebywa u Ferrana albo blisko hotelu reszty drużyny beka.

Co to rozdziału jak zwykle dupy nie urywa. Sorka że musieliście czekać chyba z 12 dni. Ale mojemu motywacja ulotniła się. Kc💕 oby się podobało.

|•𝐙𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞, 𝐧𝐢𝐞 𝐨𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐚 𝐧𝐚 𝐳𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞•| 𝐏𝐞𝐝𝐫𝐢 𝐱 𝐆𝐚𝐯𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz