Zapraszam do komentowania 💕
---Gavi---
Deszcz padał co raz mocniej. Ja dalej nie przestawałem. Muszę być lepszy za wszelką cenę. Miałem już za długą przerwę, aby teraz nic nie robić. I może to prawda, przesadzałem z treningiem, ale nie potrafiłem sobie odpuścić. Strzał za strzałem, gol za golem, drybling za dryblingiem i tak w kółko.
W praktyce powinienem zrobić sobie przerwę by się nie przemęczyć i nie nabawić kolejnej kontuzji, ale można powiedzieć że byłem jak w transie i nie mogłem siebie zmusić do odpoczynku.
Gdy przymierzałem się po raz kolejny do strzału poczułem ból w kolanie i automatycznie przerwałem akcje. Opadłem na ziemię trzymając się za kolano. Oddech miałem ciężki od wysiłku, pot mieszał się z kroplami deszczu, a na twarzy widniał grymas bólu. W ten poczułem na swoim ramieniu czyiś dotyk. Zaskoczony odwróciłem się, ale moja zdziwiona minia rozpłynęła się, gdy zauważyłem że to Pedri.
-- Nie spodziewałem się ciebie tutaj--Mówiąc to wstałem, udając że wszystko okej, aby nie martwić chłopaka.
A tak właściwie nie tylko nie martwić. Nie chciałem się przyznać przed samym sobą, że po prostu przesadziłem.
--Nie wziąłeś jedzenia, a w szczególności nie wziąłeś nawet picia. Wiem że teraz jak pada deszcz jest chłodniej, ale tak czy siak chyba nie chcesz się odwodnić?--rzekł z nutką troski w głosie, a ja uśmechnałem się pod nosem.
--Gadasz jak moja matka---zasmiałem się nieco-- w każdym razie widzę że dotarł mój uber, także....eee... dziekuję--dźgnąłem go łokciem, a ten pokręcił głową w geście mówiącym "brak mi na ciebie słów".
--Nie przesadzasz czasem?--zapytał.
Nie wiedziałem od jak dawna mi się przypatrywał. Zaszedł mnie od tyłu, więc trudno mi stwierdzić czy widział sytuację z kolanem, czy też nie.
--Nie. Masz wątpliwości?--zapytałem biorąc od niego izotonik, a następnie biorąc parę łyków.
--Wiesz przed chwilą dosłownie leżałeś z wycieńczenia na murawie i chociaż nie widziałem całej akcji, miałem odczucie że kontuzja dalej nie dała ci spokoju-- rzekł drapiąc się po karku, a ja zastanawiałem się czy brnąć w grę "nic się nie stało", czy też powiedzieć mu prawdę.
A może by tak zmienić temat?
--Martw się o siebie. Nie musiałeś się tutaj fatygować. Nie powinieneś tak harować z tym kolanem, szukając mnie po niemieckich alejkach --rzekł.
--Myślę, że jednak przyszedłem slusznie-- uśmiechnął patrząc jak zajadam się jedzeniem.
Przekręciłem oczami ale w głębi duszy bylem mu wdzięczny.
--Wracając do tematu--rzekł.
--Nie ma do czego wracać--dokonczyłem.
--uparty jak osioł--stwierdził, a ja tylko odkiwalem głową na "nie".
--nie bardziej niż ty--postawiłem kontrę.
--Wygadany osioł. I dodatkowo, to taki trochę nie odpowiedzialny-- odpowiedział, a ja marszcze brwi.
--Wygadany to się zgodzę, ale czemu niby nie odpowiedzialny?-prychnąłem.
--Bo nie dbasz o swoje zdrowie--rzekł.
Fajnie że się martwisz, ale nie zrozumiesz, że nie mogę stać w miejscu i nic nie robić --pomyślałem.
--I mówi to osoba która właśnie przybyła w ulewie z kontuzją, zamiast odpoczywać. Z imprezą wczoraj było to samo. Nie zabronię ci się cieszyć z wygranej ale....-nie dokończyłem, bo Pedri postanowił mi przerwać.
--Spacer nie zaszkodzi, za to trening bez odpoczynku już tak. Nie pamiętasz co trener na ten temat mówił?--rzekł, a ja właśnie skinczyłem jeść i planowałem dalej iść grać.
--Tylko że spacer też tu raczej mało odpowiedni. Ja jestem już parę miesięcy po nabyciu kontuzji, a ty zaledwie jeden dzień. W praktyce to nawet nie wiem czy minęły 24 h--rzekłem.
Pedri westchnął, nie chcąc już kontynuować rozmowy. Ja zaś podszedłem do piłki, lecz kolano dalej mnie bolało. Próbowałem się na tym nie skupiać i już planowałem kopnąć piłkę, gdy Pedri wykopał ją delikatnie, spod moich nóg w aut.
--Na dziś już koniec--rzekł, a ja zmarszyłem brwi-- nie rób takich min bo ci jeszcze zostanie--rzekł.
--A ty co moją niania czy matka?--odpowiedziałem.
--patrząc do kogo mnie ostatnio porównywałeś, to raczej to drugie--odpowiedział z lekkim uśmiechem Pedri.
--Dasz mi grać czy będziesz tu tak stał?--zapytałem nerwowo.
--A ty znowu tak samo. Nie możesz niczego na spokojnie?-- zapytał.
-Nie--powiedziałem pewnie i poszedłem po pilke.
-- A potem zdziwienie czemu tyle kartkę dostajesz...--mruknął pod nosem.--Daj już spokój, wracajmy bo później ma lać tylko mocniej--rzekł ponownie łapiąc mnie za nadgarstek.
--Jak tak kogoś bardzo chcesz łapać za rękę, to znajdź se laske-- rzekłem zabierając rękę do siebie.
--A ty dalej swoje. I tak wiem że ci się podoba--rzekł, a gdy chciałem już odpowiedzieć ktoś mi przerwał. Jeszcze jego tu brakowało.
--Nie wiem po co się tak przekomarzać. Przecież wszyscy dobrze wiemy,.że po prostu martwicie się o siebie nazwazjem-- na murawie pojawił się Ferran.
-- A ty co psycholog i badacz zachowań ludzkich, czy co?--rzekłem z ironicznym uśmieszkiem.
-- A ty to człowiek? Ja myślałem, że krasnal albo osioł, a może mieszanka tego i tego-- skomentował to Pedri próbując się nie roześmiać.
Za to Ferran dosłownie turlał się ze śmiechu.
--Mam was dość. Nawet w spokoju potrenować nie można- rzekłem i zabrałem pilke--idę do domu.
--Misja ukończona sukcesem. Gavi dał już sobie spokój z treningiem- rzekł Pedri i przybił sobie piątkę z Ferranem.
--A ty co go tu specjalnie wezwałeś do tej misji?--zapytałem z politowaniem.
--Nie. Sam znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. A plan wyczytał z moich oczu-- zaśmiał się Pedri.
Ja pokiwałem głową z dezaprobatą i cała nasza trójka skierowała się w stronę tymczasowego domu Ferrana, który stąd ni ownot sobie ogarnął. Większość śpi w hotelu, a ten ma jakiś prywatny domek. Ma się te kontakty. Następnie całą naszą trójką pojechaliśmy do hotelu, gdzie większość drużyny przebywała. Pedri również miał tam swoje rzeczy, ale z faktu, że poprzedniej nocy była impreza u Ferrana spędziliśmy poranek właśnie u niego w domu. W hotelu czekała już na nas reszta drużyny. Za raz miał się zacząć trening. Zachęcałem Pedriego, aby odpoczął w pokoju, ale ten uparcie chciał pooglądać trening. Poszliśmy więc na ławkę, Luis nie miał nic przeciwko temu abym i ja pooglądał
ich poczynania.-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Lol Gavi ma zarezerwowany inny hotel( jak przyleciał do Niemiec ich oglądać se ogarnął) a i tak ciągle przebywa u Ferrana albo blisko hotelu reszty drużyny beka.
Co to rozdziału jak zwykle dupy nie urywa. Sorka że musieliście czekać chyba z 12 dni. Ale mojemu motywacja ulotniła się. Kc💕 oby się podobało.
CZYTASZ
|•𝐙𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞, 𝐧𝐢𝐞 𝐨𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐚 𝐧𝐚 𝐳𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞•| 𝐏𝐞𝐝𝐫𝐢 𝐱 𝐆𝐚𝐯𝐢
Fanfic𝚄𝚌𝚣𝚞𝚌𝚒𝚊 𝚣𝚠𝚒ę𝚔𝚜𝚣𝚊𝚓ą 𝚜𝚒ę 𝚣 𝚍𝚗𝚒𝚊 𝚗𝚊 𝚍𝚣𝚒𝚎ń, 𝚕𝚎𝚌𝚣 𝚓𝚊𝚔ą 𝚠𝚊𝚛𝚝𝚘ść 𝚖𝚊𝚓ą 𝚜ł𝚘𝚠𝚊 "𝚗𝚊 𝚣𝚊𝚠𝚜𝚣𝚎?" 𝙶𝚊𝚟𝚒 𝚙𝚘 𝚔𝚘𝚗𝚝𝚞𝚣𝚓𝚒 𝚠𝚛𝚊𝚌𝚊 𝚍𝚘 𝚣𝚍𝚛𝚘𝚠𝚒𝚊 𝚒 𝚖𝚒𝚖𝚘 𝚋𝚛𝚊𝚔𝚞 𝚖𝚘ż𝚕𝚒𝚠𝚘ś𝚌𝚒 𝚐𝚛𝚢 �...