36. Gniewne Pragnienie 💓💢

127 8 20
                                    

-Gavi-

wróciłem do pokoju z treningu, na którym zbytnio mi nie wychodziło.

Przygryzłem wargę i wszedłem do pokoju.
Miałem ochotę wyrzucić z siebie całą frustrację, gdy nagle usłyszał głos Pedriego.

No tak. Przecież to jego pokój idioto.

— I jak tam? — zapytał, próbując nawiązać rozmowę.

Nie miałem ochoty na rozmowy, wiedziałem że wypadało by jednak odpowiedzieć. I tak wkoncu zauważy.

Cisza trwała, a Pedri zaczął na mnie podejrzliwie patrzeć.

—Gavi?—zapytał.

Ostatecznie wstał z kanapy i pojawił się tuż obok mnie.

W końcu, gdy drzwi pokoju zamknęły się z hukiem, nie mogłem się powstrzymać.

Może i nie powinienem. Może to i nie zdrowe. Ale go pragnąłem, chociaż kiedy ja go nie pragnąłem.

Nie ważne czy byłem przygnębiony, zły, szczęśliwy, zawsze chciałem przy sobie jego.

Nie ważne jakie uczucia mną kierowały i tak go pragnąłem.

I było tak nawet za nim zdaliśmy sobie sprawę o uczuciach.

A uczucia te jedyne co sprawiały to to jak go traktowałem.

I może w wielu przypadkach logicznie myśląc powinienem był wybrać inny kierunek.

To nie ważne co, on się odemnie nie odwracał.

I to w nim kochałem, nie wiedząc że go kocham, to w nim kocham obecnie, i to będę w nim kochać.

Znalazłem się blisko Pedriego, a nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. Wzburzenie zamieniło się w nagłą potrzebę bliskości.

Byłem tuż przy ścianie, za to on zdecydował się nie odwracać odemnie wzroku, nawet na sekundę.

Ten wzrok...

Czarujący.

Wkoncu westchnął, podszedł jeszcze bliżej jak tylko się dało, obejmując mnie w tali.

—Czyli tak się sytuacja miewa—szepnął—rozumiem...

Nie ważne co, za dobrze mnie odczytywał.

Z jednej strony chciałem być sam, dać upust emocja i nie wyżywać się na wszystkich na około( rel to ja)

Z drugiej strony chciałem to zrobić na jego ustach.

Bo od kiedy w rozmowie doszliśmy do wniosku, że obu nam to nie przeszkadza, to chciałem go całować co raz częściej.

Być coraz to bliżej.

I kiedyś bym się skarcił za takie myślenie, ale teraz wydawało mi się to całkiem normalne.

I Pedri chyba też tak sądził.

W jednej chwili coś pękło. Pedri spojrzał na mnie kokieteryjnym wzrokiem, a w powietrzu zawisło napięcie.

Bez namysłu zbliżył się do mnie, chwytając mnie tym razem za ramiona.

W końcu nie wytrzymałem tej ciszy, jego wzorku i szybkiego tętna.

W ułamku sekundy nasze usta się zderzyły, a gniew, który mnie ogarniał, przekształcił się w namiętną, żarliwą chwilę.

Pocałunki, pełne gniewu i emocji, zaczęły spływać między nami, zaskakując tym samym nas obu.

I choć dziś pocałunków było już wiele, to w dalszym ciągu było to dla nas dziwnie nowe.

Niby za nim porozmawialiśmy, całowaliśmy się wiele razy, ale to było jakieś nowe.

I miałem odczucie że Pedri mimo swojej przypinki kokieteryjności nie był wcale tak pewien tego co właściwie robi.

Pocałunki były intensywne, pełne emocji, a ja postanowiłem wziąć sprawy w swoje recę. Za każdym razem robił to Pedri, więc czemu nie spróbować nowosci...

Popchnałem go w kierunku ściany, nasze ciała niemal się zlały. Każdy ruch, każde zderzenie warg przynosiło ulżenie, ale także sprawiało, że jeszcze bardziej się nakręcaliśmy.

Nasze oddechy były szybkie, a serca biły w jednym rytmie - połączeniu pasji i frustracji.

Tak jak i czasami bywało i w sporcie.

Pedri, zaskoczony, początkowo nie wiedział, jak zareagować, ale po chwili odwzajemnił uczucia. Jego ręce znalazły się na moim karku, a pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, jakbyśmy starali się wyrazić wszystkie niewypowiedziane emocje, które nas gnębiły.

W miarę jak całowaliśmy się coraz mocniej, wszystko inne przestało mieć znaczenie. Każde tchnienie, każdy dotyk zdawały się wyrażać nie tylko gniew, ale także głęboko ukrywaną tęsknotę.

A nie widzieliśmy się tylko przez parę godzin.

Zjechałem z pocałunkami niżej. Obsypywalem teraz nimi jego szyję. Usłyszałem tylko jak Pedri szepcze cicho moje imię i zaciska dłonie na materiale mojej koszulki.

W pewnym momencie odsunąłem się, przerywając pocałunki, patrząc na Pedriego z intensywnością, która sprawiała, że czas się zatrzymał.

On również tak na mnie patrzał. Intensywnie z uczuciem, nutką pożądania, akceptacji, zdzwienia, radości....w praktyce wszystko.

Bo to w miłości kryją się wszystkie inne cechy.

Po chwili oddychając ciężko, odsunąłem się, zdając sobie sprawę, co się stało.

Usta Pedriego drżały lekko, z resztą tak jak i moje. Czułem gorąco na policzkach i wiedziałem że teraz jestem za pewne cały czerwony.

A Pedri?

Chociaż czuł się dobrze, to nie mógł pozbyć się dziwnego uczucia w brzuchu.

Było chwilę ciszy na uspokojenie się.

Wyrzuty sumienia zaczęły mnie gnębić. Czy dobrze zrobiłem?

— Przepraszam, ja...nie powinienem…aż tak...ten— powiedziałem,jąkając się i wpatrując się w podłogę.

Pedri zaś kończąc analizować sytuacje, uśmiechnał się. Złapał mnie za podbródek, tak że teraz nie odrywałem od niego wzroku. — Nie rozumiem za co przepraszasz—rzekł cicho, jego usta nadal drżały.

Jednak, z uśmiechem na twarzy, próbował mi pokazać, że wcale nie ma mi tego w żadnym przypadku za złe. Choć obaj czuliśmy się zagubieni, w tym chaotycznym momencie zbliżyliśmy się do siebie w sposób, którego żaden z nas by się jeszcze nie dawno nie spodziewał.

_-_-_-_-_-_-

Cafune zawsze w moim sercu, mą inspiracją i motywacja( tamto a moje to niebo i ziemię, gdzie niebo to cafune)

Czuje się nie legalnie pisząc to idk czemu XD.

Japierdole tyle mi to zajęło a to tylko 800 słów jest( chociaż jak na mnie to i tak dużo)

Za 5 h powinnam wstawać do szkoły :'D

Happy birthday to me...( Jebnę w tej szkole i jak się nie porycze albo nie poczuje się slabo, to będzie sukces) 20.09

Papatki

Mogą być błędy bo ja ledwo funkcjonuje.

Nie jestem dobra w takie sceny ale mam nadzieję że się podobało.

Do następnego.

|•𝐙𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞, 𝐧𝐢𝐞 𝐨𝐳𝐧𝐚𝐜𝐳𝐚 𝐧𝐚 𝐳𝐚𝐰𝐬𝐳𝐞•| 𝐏𝐞𝐝𝐫𝐢 𝐱 𝐆𝐚𝐯𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz