Rano siedziałam na tarasie w letniej, zwiewnej sukience z moim nowym kocim przyjacielem na kolanach i poprawiałam projekt mojego zespołu.
- Co tam, Flor? - Krystian wszedł na taras przez podwórko i usiadł na przeciwko mnie częstując się czereśnią.
- Nic. Pracuję - odpowiedziałam nie podnosząc wzroku znad laptopa.
- W niedzielę? - zdziwił się - Odpuszczasz sobie czasem?
- Tylko wprowadzam poprawki. Zaraz skończę.
- To dobrze. Byłaś kiedyś na wiejskim odpuście?
- Nie wiem. Nie pamiętam. Chyba raz czy dwa za dzieciaka. A co?
- To poczekam na ciebie i pójdziemy razem.
- Na odpust? Do kościoła?
- Nie do kościoła. Na stragany odpustowe. No chyba, że masz lepszy pomysł - podniósł znacząco brew w oczekiwaniu, chociaż dobrze wiedział, jaka będzie odpowiedź. - Kupimy sobie obwarzanki, żelki, lody.
- A robią jeszcze te diabły, co jak im się ścisnęło policzki, to wysuwały język?
- Chyba robią - odpowiedział - i pompowane, skaczące pająki również.
- O Boże! Tomek zawsze mnie nimi straszył!
- To kończ te swoje malunki i lecimy - wrzucił sobie kolejną czereśnię do ust.
- W takim razie muszę się przebrać, i przygotować.
- Nie musisz, wyglądasz naprawdę dobrze. Tylko buty wygodne załóż - spojrzał na moje puchate laczki na szpilce.
- Muszę się przebrać.
- Florek. Idziesz na wiejski festyn, a nie na bal do Mariotu. Wyglądasz idealnie. Uwierz mi. No, chyba, że faktycznie chcesz wzbudzać sensację to możesz się odpierdolić na szczur na otwarcie kanału.
Zgromiłam go wzrokiem.
- No już, Florek - ponaglał mnie.
- Zaraz. Czegoś mi tu brakuje - powiedziałam stukając ołówkiem w ekran.
- A co tam robisz?
- Kampanię płynu do prania.
- Pokaż - przesiadł się bliżej mnie. Znowu otulił mnie jego zapach. - To to? - zapytał wskazując grafikę z plastikową butelką.
- Tak.
- Jaki ma zapach?
- Kwiatowy.
- Zrób bardziej żywy zielony na dole. Jak na łące - powiedział. - Tutaj - wskazał palcem lewą stronę butelki daj jakiś polny kwiat, a tutaj - pokazał środek - walnij jakąś białą smugę imitującą zapach i na tej bluzce wiszącej na lince zakręć – pokazał.
- Jakby ją otulał... - powiedziałam mając na myśli jego zapach i siebie, a nie jakąś tam głupią reklamę.
- O to to to – potwierdził.
Na szybko wprowadziłam jego sugestie, i cholera musiałam przyznać, że miał rację. To było to.
Uśmiechnęłam się.
- Zadowolona? - zapytał biorąc sobie kolejną czereśnię.
Pokiwałam głową przygryzając wargę.
Cholerka, pięć lat studiów, szkolenia, staże, lata praktyki, kursy doszkalające, a tu przychodzi taki farmer i w kilkanaście sekund robi bardzo chwytliwą grafikę na butelkę.
CZYTASZ
Urlop z farmerem
RomanceFlorentyna to elegancka, żyjąca na poziomie drobna kobieta. Zachłyśnięta warszawskim życiem zwraca zbyt dużą uwagę na to co powiedzą inni. Jest ambitną graficzką w jednej ze stołecznych korporacji. jak zmieni się jej postrzegania świata, kiedy wyjed...