Gdy weszłam do domu podekscytowana niespodziewanym zwrotem akcji, nie mogłam opanować drżenia rąk i nóg. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie czułam się tak nawet przed pierwszą randką w ogólniaku. Niosąc z lodówki ostatnie wino mało go nie zbiłam. Miałam nadzieję, że nie potłukę też kieliszków ciotki. Postanowiłam łyknąć sobie kielonka ciotkowej nalewki na uspokojenie nerwów i szybko odświeżyłam się w łazience.
Gdy łyknęłam kolejne dwa szoty, zabrałam się za przygotowanie przekąsek. Kiedy kroiłam paprykę zadzwonił dzwonek. Spodziewałam się go, a i tak podskoczyłam przestraszona i ... kutwa! Przecięłam sobie palec. Chwyciłam listek papieru kuchennego, owinęłam ranę i poszłam otworzyć. Oniemiałam. Krystian ubrany był w czarną, dopasowana koszulkę polo, na której odznaczał się chyba każdy, nawet najmniejszy mięsień. Narzucona flanelowa koszula z podwiniętymi rękawami nadawała mu tego farmerskiego charakteru, który tak bardzo zaczął mi się podobać. Nie, to Krystian mi się podobał. Jasnoniebieskie jeansy idealnie podkreślały biodra. Włosy rozpuścił i zaczesał w nieład, więc kilka kosmyków opadało mu na czoło. W ręku trzymał butelkę chardonnay. Idealny. Zapatrzyłam się na niego.
- Wpuścisz mnie, czy będziesz tak sobie patrzeć? - ten facet wiedział jak popsuć chwilę, wprowadzić mnie w zakłopotanie i sprowadzić na ziemię jednym zdaniem.
- Yyy, przepraszam. Oczywiście, wejdź.
- Co ci się stało w palec? - zapytał wskazując na papier, który zaczął już lekko nabierać czerwonego koloru.
- A nic takiego, małe draśnięcie.
- Przyznaj, że lubisz, jak cię opatruję. Kręci cię zabawa w doktora? - uniósł zawadiacko jedną brew, a ja oblałam się rumieńcem. Po raz kolejny. - Opłucz palucha, a ja przygotuję apteczkę - nakazał i skierował się do szafki nad lodówką.
Opłukałam więc grzecznie palec, i usiadłam przy stole w kuchni. Krystian zdążył przesunąć moje niedorobione przekąski i zrobił miejsce na apteczkę. Przygotował też gazę, niesławny, szczypiący psikacz i plaster. Zajął się moim palcem z precyzją chirurga naczyniowego. Nawet opatrunek przykleił równo jakby od linijki, co do milimetra. Dobrze. Lubiłam jak wszystko było perfekcyjne. Na koniec uniósł mój palec, obejrzał swoje dzieło, czyli idealnie przyklejony plasterek, po czym złożył na nim delikatny pocałunek. O tak. Jak miło. Proszę bardzo, jak chciał to potrafił nie być aroganckim gburem.
- Pomóc ci coś posiekać? Nie chcę, żebyś ucięła sobie cały palec, z tym raczej bym już sobie nie poradził - no i ponownie czar prysł. Mój gość wrócił do trybu dogryzacza. - Co tam ci jeszcze zostało?
- Niewiele. Chciałam zamówić nam jakieś danie, ale..... no sam wiesz.
- Tak wiem. Zadupie - dokończył za mnie, jakby z żalem.
- Po prostu nie spodziewałam się gości, nie mam za wiele w lodówce. Już pal licho chińszczyznę, ale nawet pizzerii z dowozem tutaj nie znalazłam - przygryzłam dolna wargę lekko zażenowana.
- A jak jesteś sama, to co wieczorami jesz do wina, czy filmu?
- Przekąski warzywne. Seler naciowy, paprykę – wskazałam częściowo pokrojone już w paski warzywo – pomidorki – wymieniałam dalej.
- Daj mi tę paprykę, dokończę kroić, a ty idź otwórz drzwi.
- Co? Po co mam otworzyć drzwi? Nikt nie pukał.
- Idź otwórz - powtórzył.
Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko uśmiechał się i ponaglił mnie ruchem głowy. Więc podeszłam do drzwi, sama nie wiedząc po co, i nie zastanawiając się dlaczego tak łatwo mu się podporządkowywałam, otworzyłam drzwi i....
![](https://img.wattpad.com/cover/375066416-288-k721744.jpg)
CZYTASZ
Urlop z farmerem
RomansaFlorentyna to elegancka, żyjąca na poziomie drobna kobieta. Zachłyśnięta warszawskim życiem zwraca zbyt dużą uwagę na to co powiedzą inni. Jest ambitną graficzką w jednej ze stołecznych korporacji. jak zmieni się jej postrzegania świata, kiedy wyjed...