Pociąg ciotki, jak to pociąg spóźnił prawie godzinę, w związku z czym do domu dotarłyśmy bardzo późno. Zauważyłam, że we wszystkich oknach w sąsiednim domku światła były już pogaszone. Jedynie w jednym oknie na piętrze odbijał się blask nocnej lampki i widać było, że ktoś chodził po pokoju. Domyśliłam się, że to Krystek czekał aż bezpiecznie wrócimy. Zyskałam pewność, gdy wyjrzał lekko zza zasłony i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i otworzyłam bagażnik. Pomogłam wnieść ciotce walizkę.
- To co, Florciu? Po kieliszeczku na lepszy sen? - zaproponowała.
- Nie jest ciocia zmęczona podróżą?
- Nie kochanie. Pół godzinki możemy sobie porozmawiać. Chyba, że ty chcesz się już położyć?
- Nie, nie. Możemy jeszcze chwilę posiedzieć - odpowiedziałam kierując się do spiżarni, w której ciotka przechowywała swoje wyroby.
Stanisława w tym czasie przygotowała kieliszki.
- Opowiadaj, Florciu, jak ci się tutaj żyło? Odpoczęłaś trochę? Pewnie już nie możesz się doczekać powrotu do miasta?
- Szczerze? Gdyby nie praca, może i zostałabym tu jeszcze kilka dni - uśmiechnęłam się ledwo mogąc uwierzyć, że naprawdę to powiedziałam. I to szczerze.
- Uśmiechasz się - zauważyła siostra mojej matki.
- A to takie dziwne?
- Tak. Florka sprzed trzech tygodni była poważna i wyniosła. Jeśli mogę to skomentować, to z uśmiechem ci bardziej do twarzy - poklepała moją dłoń i przechyliła swój kieliszek.
Wypiła wszystko na raz. Poszłam w jej ślady, ale mnie się to nie udało. Wyzerowałam go dopiero za trzecim podejściem. Jak ta kobieta mogła pić taki mocny alkohol tak łatwo?
- Co porabiałaś przez ten czas, kochanie? - zapytała mnie. - Oczywiście poza pracą.
- Biegałam po lesie, kąpałam się w jeziorze, jeździłam konno.... - zaczęłam wymieniać.
Ciotka spojrzała na mnie z niedowierzaniem, wiec kontynuowałam.
- Ratowałam zaplątanego w krzaki kota, próbowałam zabić koguta i doiłam krowę.
Na to ostatnie ciotka roześmiała się do rozpuku.
- Idź już się lepiej połóż, słoneczko, chyba ci ta nalewka nie służy. Masz bardzo słabą głowę, ale za to wybujałą wyobraźnię. Nie dziwota, że tak daleko zaszłaś w tej swojej pracy - ponownie się zaśmiała. - Jesteś bardzo kreatywna. Doiłam krowę - zacytowała mnie. - Oj Florka, Florka....
Od rana ciotka krzątała się po kuchni. Głupio mi się zrobiło, kiedy świeżo po powrocie z sanatorium od razu przygotowywała dla mnie śniadanie.
- Wstałaś już? - zapytała.
- Tak, dzień dobry.
- Gotuję jajka. Wolisz na miękko czy na twardo?
- Na miękko poproszę, jeśli można.
- Można, można. Zaniesiesz talerz z wędlinami na taras? Jest tak przyjemnie, że możemy zjeść śniadanie na zewnątrz. Brakowało mi tego w sanatorium. Stołówka była przygnębiająca.
- Oczywiście. Pomidory i ogórki również już zaniosę - odpowiedziałam i wzięłam dwa półmiski.
Wróciłam do kuchni i zabrałam dwie kawy. Ciocia przyniosła resztę i zajęła miejsce obok.
- Rozmawiam rano z Grażynką - powiedziała ciotka przy śniadaniu. - Ty naprawdę doiłaś krowę - dodała z niedowierzaniem.
Ciekawe co jeszcze jej Archacka wyśpiewała?
![](https://img.wattpad.com/cover/375066416-288-k721744.jpg)
CZYTASZ
Urlop z farmerem
RomansaFlorentyna to elegancka, żyjąca na poziomie drobna kobieta. Zachłyśnięta warszawskim życiem zwraca zbyt dużą uwagę na to co powiedzą inni. Jest ambitną graficzką w jednej ze stołecznych korporacji. jak zmieni się jej postrzegania świata, kiedy wyjed...