Rozdział 13 - cz.1

433 102 13
                                    

Pociąg ciotki, jak to pociąg spóźnił prawie godzinę, w związku z czym do domu dotarłyśmy bardzo późno. Zauważyłam, że we wszystkich oknach w sąsiednim domku światła były już pogaszone. Jedynie w jednym oknie na piętrze odbijał się blask nocnej lampki i widać było, że ktoś chodził po pokoju. Domyśliłam się, że to Krystek czekał aż bezpiecznie wrócimy. Zyskałam pewność, gdy wyjrzał lekko zza zasłony i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i otworzyłam bagażnik. Pomogłam wnieść ciotce walizkę.

- To co, Florciu? Po kieliszeczku na lepszy sen? - zaproponowała.

- Nie jest ciocia zmęczona podróżą?

- Nie kochanie. Pół godzinki możemy sobie porozmawiać. Chyba, że ty chcesz się już położyć?

- Nie, nie. Możemy jeszcze chwilę posiedzieć - odpowiedziałam kierując się do spiżarni, w której ciotka przechowywała swoje wyroby.

Stanisława w tym czasie przygotowała kieliszki.

- Opowiadaj, Florciu, jak ci się tutaj żyło? Odpoczęłaś trochę? Pewnie już nie możesz się doczekać powrotu do miasta?

- Szczerze? Gdyby nie praca, może i zostałabym tu jeszcze kilka dni - uśmiechnęłam się ledwo mogąc uwierzyć, że naprawdę to powiedziałam. I to szczerze.

- Uśmiechasz się - zauważyła siostra mojej matki.

- A to takie dziwne?

- Tak. Florka sprzed trzech tygodni była poważna i wyniosła. Jeśli mogę to skomentować, to z uśmiechem ci bardziej do twarzy - poklepała moją dłoń i przechyliła swój kieliszek.

Wypiła wszystko na raz. Poszłam w jej ślady, ale mnie się to nie udało. Wyzerowałam go dopiero za trzecim podejściem. Jak ta kobieta mogła pić taki mocny alkohol tak łatwo?

- Co porabiałaś przez ten czas, kochanie? - zapytała mnie. - Oczywiście poza pracą.

- Biegałam po lesie, kąpałam się w jeziorze, jeździłam konno.... - zaczęłam wymieniać.

Ciotka spojrzała na mnie z niedowierzaniem, wiec kontynuowałam.

- Ratowałam zaplątanego w krzaki kota, próbowałam zabić koguta i doiłam krowę.

Na to ostatnie ciotka roześmiała się do rozpuku.

- Idź już się lepiej połóż, słoneczko, chyba ci ta nalewka nie służy. Masz bardzo słabą głowę, ale za to wybujałą wyobraźnię. Nie dziwota, że tak daleko zaszłaś w tej swojej pracy - ponownie się zaśmiała. - Jesteś bardzo kreatywna. Doiłam krowę - zacytowała mnie. - Oj Florka, Florka....

Od rana ciotka krzątała się po kuchni. Głupio mi się zrobiło, kiedy świeżo po powrocie z sanatorium od razu przygotowywała dla mnie śniadanie.

- Wstałaś już? - zapytała.

- Tak, dzień dobry.

- Gotuję jajka. Wolisz na miękko czy na twardo?

- Na miękko poproszę, jeśli można.

- Można, można. Zaniesiesz talerz z wędlinami na taras? Jest tak przyjemnie, że możemy zjeść śniadanie na zewnątrz. Brakowało mi tego w sanatorium. Stołówka była przygnębiająca.

- Oczywiście. Pomidory i ogórki również już zaniosę - odpowiedziałam i wzięłam dwa półmiski.

Wróciłam do kuchni i zabrałam dwie kawy. Ciocia przyniosła resztę i zajęła miejsce obok.

- Rozmawiam rano z Grażynką - powiedziała ciotka przy śniadaniu. - Ty naprawdę doiłaś krowę - dodała z niedowierzaniem.

Ciekawe co jeszcze jej Archacka wyśpiewała?

Urlop z farmeremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz