Rozdział 14 - cz.2

415 89 10
                                    

W sobotę nie odczuwałam najmniejszej chęci ani ekscytacji, aby iść do klubu z dziewczynami. Jednak umówiłyśmy się na to spotkanie jeszcze przed wakacjami i nieelegancko byłoby w ostatniej chwili się tak po prostu wycofać. Niby wszystkie mieszkałyśmy w stolicy, jednak spotykałyśmy się rzadko, a większą grupą, to prawie wcale.

Ubrałam czarną, dopasowaną niczym druga skóra sukienkę Elisabetty Franchi i szpilki od Valentino. Punktualnie o dziewiętnastej, pewnym krokiem dawnej Florens, weszłam do zarezerwowanej przez nas loży. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Zuzy.

- Jak tam farmer? Odezwał się? - szepnęła.

Pokręciłam przecząco głową.

- A ty?

- Też nie.

- Ale tęsknisz?

Wzruszyłam ramionami.

- Co tak szepczecie? - zapytała Olga, która dzieliła z nami pokój w akademiku.

- O niczym ważnym - odparła jej Zuzka. - Florens żyje tylko pracą, jak zawsze. Opowiadajcie co u was.

No i się zaczęło. Dziewczyny opowiadały o pracy, o życiu, rodzinie. Dwie z nas cieszyło się, że wyrwały się z domu, ponieważ były już matkami i rzadko mogły sobie pozwolić na taki luz. Zaczęły wymieniać się doświadczeniami o pieluchach, chusteczkach, kremikach do tyłeczków dla bombelków, jedzeniach w słoiczkach i innych dzieciowych rzeczach. A ponoć wyszły, żeby na moment o tym zapomnieć. Prychnęłam słuchając ich jednym uchem.

Któraś pochwaliła się, że wylatuje do pracy do Anglii, nawet nie wiem która to powiedziała. Słuchałam tego wszystkiego na pół gwizdka. Myślami byłam na wsi. Dlaczego Kris tak uparcie milczał? To nie było w jego stylu.

- Hej, Florens. Pytam cię? - usłyszałam głos Magdy, koleżanki z roku.

- Co? - odezwałam się zdezorientowana.

- Pytałam, czy jesteś już dyrektorem.

- Na razie zastępcą. Przez jeszcze kilka lat zapewne.

- Czy mi się wydaje, czy jesteś jakaś nieobecna? - dodała Kasia, z którą też byłam w grupie na roku.

- Zmęczona jestem.

- A nie wróciłaś niedawno z urlopu? - dopytywała.

- Pilnowałam domu ciotce. To nie był urlop. Pracowałam zdalnie.

- Dobra, to robimy grupowe zdjęcie, dopijamy drinki i idziemy na parkiet- zadecydowała.

Upiłam solidny łyk.

Wyciągnęłam komórkę, bo poczułam na zegarku powiadomienie z portalu społecznościowego. Moje głupie serce przyspieszyło, myśląc, że to Kris w końcu zaakceptował moje zaproszenie. Niestety, była to informacja, że oznaczono mnie na zdjęciu "Która dziś zaliczy?". Westchnęłam i schowałam telefon.

- Florens, czy na pewno wszystko okej?

- Tak. Niby czemu ma nie być?

- Bo normalnie już byś kazała nam usuwać to zdjęcie i pozować jeszcze raz - powiedziała Marta, autorka zdjęcia.

- Albo dziesięć - wtrąciła Zuza.

- I nie patrząc na nas, na nasze miny, wybrałabyś to, na którym ty prezentujesz się najlepiej - dokończyła Kaśka.

Wyjęłam telefon i jeszcze raz przyjrzałam się zdjęciu. Tak na prawdę faktycznie nie obchodziło mnie jak wyszłam. Obecnie miałam to gdzieś.

- Najwidoczniej trening czyni mistrza, bo od razu wyszło akceptowalnie - zwróciłam się do Marty i schowałam telefon.

Po godzinie pląsów na parkiecie, do których szczerze się zmuszałam wróciłyśmy do naszego stolika na kolejną porcję drinków.

- To jak, Flores? Z którym dzisiaj wychodzisz? - zapytała Olga wskazując na mężczyzn na parkiecie. - Ten z lekkim zarostem się za tobą oglądał.

- Dzisiaj chyba ktoś nie zamknął lodówki, bo same pasztety wylazły – odparłam.

Dziewczyny ryknęły śmiechem. Mnie nie było wesoło.

- Nie jesteś zbyt surowa dla nich?

Wzruszyłam ramionami zasysając kolorowego drink przez słomkę. Żaden facet nie wzbudził mojego zainteresowania. Każdy od razu był porównywany z moim farmerem. Wróć. Z farmerem, którego poznałam na wsi.

- Przepraszam? - zwróciłam się do kelnera. - Mogę prosić wódkę?

Moje koleżanki zamarły i spojrzały na mnie dziwnie. Krystian też tak czasem na mnie patrzył z niedowierzaniem. Z takim farmerskim zdziwieniem. Tak, powiedzonko, że jak krowa na pociąg pasowało do tego idealnie.

- Jaką? - zapytał kelner.

- Co jaką? - zapytałam wyrwana z zamyślenia.

- Chciała pani wódkę - przypomniał kelner. - Pytam jaką.

- Wszystko jedno. Dobrą jakąś.

- W drinkach macie panie Finlandię. Może być?

- Idealnie. Nie będę mieszać.

- Jeden kieliszek? - dopytał spoglądając na resztę.

- Butelkę.

Kelner bardzo szybko pojawił się z flaszką Finlandii i kieliszkami. Chwyciłam za butelkę i dolałam sobie alkoholu do drinka.

- Dobra, Florens. Mów - rozkazała Magda.

- Nie ma o czym. Mam ochotę się upić. Wszystko - powiedziałam i na potwierdzenie swoich słów upiłam łyk. Wykrzywiło mnie jak karalucha po kwasie borowym, ale tego właśnie potrzebowałam.

Dziewczyny odpuściły, kiedy powiedziałam, że mam trochę stresu w pacy. Zauważyły, że nie chciałam o tym gadać, więc dały mi spokój. Pogrążyły się w rozmowach, a ja piłam kolejnego drinka z dodatkową porcją wódki. Zadziwiająco łatwo mi wchodził. Do czasu, aż z głośników nie popłynęło "Heaven" Bryana Adamsa. Powróciły wspomnienia z wiejskiej potańcówki, gdy tekst tej piosenki szeptał mi do ucha Kris, gdy przygryzał ustami małżowinę. Jak przytulał mnie wtedy tak mocno, że czułam na brzuchu jego erekcję.

"Oh, once in your life you find someone

Who will turn your world around

Bring you up when you're feelin' down"*

Wspomnienia były tak realne, że aż czułam otaczający mnie jego zapach. To bolało. Bardzo bolało. Głęboko od środka. Nie znałam wcześniej takiego uczucia, i nie podobało mi się to. Dolałam sobie więcej wódki. Wypiłam na raz i padłam. Przytuliłam policzek do zimnego blatu stolika i zasnęłam.

Obudziła mnie Zuzka, próbująca ustawić mnie do pionu. Wspólnie z jeszcze jedną osobą, nie wiem którą pomogły mi wyjść z klubu. Zuza wsiadła ze mną do taksówki i odwiozła do domu. W samochodzie oparłam głowę o jej bark.

- Chciałabym o nim zapomnieć, wiesz? - mamrotałam na wpół śpiąca. - Ale nie potrafię.

Zuza przytuliła mnie do siebie i pogłaskała.

- Potrzebujesz więcej czasu, mała.

- Chciałabym już.

- Wiem, kochanie. Wiem.

Przyjaciółka pomogła mi wejść do mieszkania i położyć na łóżku. Pogłaskała kota. Wyszła zatrzaskując za sobą drzwi. Chwyciłam i przytuliłam moją wielką krowę. Poczułam jeszcze jak Gucio vel Gucci wskoczył na łóżko i umościł się blisko mnie. Zasnęliśmy.

* Och, kiedyś w swoim życiu znajdujesz kogoś,
   Kto zmieni twój świat na lepszy,
  Podniesie cię, kiedy upadasz na duchu.


Urlop z farmeremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz