Rozdział 6 - cz.1

333 78 13
                                    

Następnego ranka obudził mnie dzwoniący telefon i... walenie do drzwi? A może miałam omamy? Przetarłam zaspaną twarz i chwyciłam za telefon.

- Halo – wycharczałam.

- A ty co? Śpisz? - usłyszałam radosny niczym skowronek głos mojego sąsiada. Skowronek? Widział ktoś dwumetrowego skowronka?

- No. A co niby mam robić?

- Jest kwadrans po ósmej. Od piętnastu minut czekam na ciebie pod drzwiami.

- Co? - zapytałam z niedowierzaniem. Spojrzałam za okno. Faktycznie słońce było już dosyć wysoko. Odsunęłam od ucha telefon, spojrzałam na wyświetlacz, zamrugałam zdziwiona i ponownie na niego spojrzałam. Ósma szesnaście. Nie chciało być inaczej. Zaspałam. Ja? Ułożona, zawsze działająca z harmonogramem kobieta, zaspałam.

- Halo, Florek, jesteś tam?

- Co? Ja? Tak, jestem. Już ci otwieram - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na pościel. Wygrzebałam spod łóżka moje futerkowe klapki, wciągnęłam na siebie satynowy szlafrok i poczłapałam do drzwi. Otworzyłam je i wpuściłam chłopaka do środka. Ubrany był w markowe adidasy, luźne spodenki przed kolana i przewiewną, białą koszulkę na ramiączkach. Na ramieniu miał opaskę z telefonem. Czyli faktycznie często biegał.

- A czemu ty jeszcze niegotowa? - zdziwił się.

- Wstyd się przyznać, ale zaspałam.

- Wstyd to kraść, jak mawia mój tata, a zaspać każdemu się zdarza.

- Nie nastawiłam budzika, bo byłam pewna, że znowu obudzi mnie ten opierzony pomiot szatana, ale chyba w końcu zdechł.

- Masz na myśli koguta?

- A niby kogo?

- Piał normalnie jak co rano - wzruszył ramionami.

- Ooo – zdziwiłam się. - To widocznie musiałam się już przyzwyczaić, bo nawet nie włożyłam stoperów, a w ogóle go nie słyszałam.

- A może to wieczorny seks tak cię zmógł? Widać potrzebowałaś porządnego ruchania - zaśmiał się.

Zarumieniłam się na momencie. Boże, jak on mógł być tak przerażająco szczery i naturalny jednocześnie? Czy takie słownictwo w ogóle przystawało uniwersyteckiemu wykładowcy i doktorantowi?

- Kawy? - zapytałam zmieniając temat.

- A może nie pamiętasz? To chętnie ci przypomnę - podszedł do mnie i chwycił za sznurek od szlafroka. - Solejukowa z „Rancza" mawiała, że... - zamyślił się na chwilę – kto z rana popieprzy dzień ma potem lepszy – zacytował. – Czy jakoś tak.

– Doskonale pamiętam nasz wieczór – odsunęłam się od niego o krok - ale nie umyłam jeszcze zębów, więc nawet nie podchodź.

- To leć się ogarnij, a ja w tym czasie zrobię kawę - i klepnięciem w tyłek pogonił mnie do łazienki.

Gdy po dobrym kwadransie weszłam do kuchni, na stole stały już dwie kawy, a Krystek kończył smażyć jajecznicę. No, takie poranki to ja mogłam rozumieć. Jeszcze trochę, a zakocham się w tej wsi. I w moim sąsiedzie... Stop! Hamuj, Florens.

- Mocno ścięta? – zapytał Kris odwracając się w moją stronę.

- Zrób jak lubisz, mnie obojętnie.

- Ale lubisz jajecznicę? - zapytał niepewnie.

- Tak. Bardzo. I to w każdej postaci, więc mnie naprawdę wszystko jedno.

Spojrzał na mnie dziwnie, jakby to, że nie mam swojej ulubionej gęstości jajecznicy było jakimś odstępstwem od normy, ale nie skomentował.

- Co najczęściej jadasz na śniadanie? - zapytał szczerze zaciekawiony.

Urlop z farmeremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz