Kolejny dzień zaczęłam od poszukiwania tego niewdzięcznika, Benka, aby znowu zakropić mu oczyska.
No dobra. Zaczęłam od tego, na czym spędziłam cały wczorajszy dzień, czyli rozpamiętywaniu pocałunku z Krystkiem. Dlaczego nagle przerwał? Całowałam aż tak źle? Nikt mi wcześniej nie mówił nic takiego. Dlaczego więc Krystian tak nagle uciekł?
Ok, wracając do kota. Tym razem, żeby nie narazić swojego ciała na obrażenia ubrałam gruby, wełniany sweter, kurtkę i długie jeansy, oraz rękawice ogrodowe. Zabrałam w folię kilka szprotek, lekarstwo i wyszłam na podwórko.
- Benuś, kici, kici, Benuś – zaczęłam nawoływania. - Bądź grzecznym kotkiem i chodź do cioci Florci. - cioci Florci? Co ja pierdolę. Ta wieś pada mi na głowę.
- Benka chcesz zakropić, Florka? - usłyszałam głos pana Mirka. - U nas jest, chodź, zapraszam, pomogę ci.
Rozejrzałam się, czy przypadkiem nie było w pobliżu Krystiana. Nie było. Z resztą o tej porze, to chyba rolnicy byli na polu czy gdzie tam się robiło te wszystkie wiejskie rzeczy.
No to poszłam.
Musiałam przyznać, że taras, jak i cały dom sąsiadów wyglądał bardzo nowocześnie. Jakby stał na obrzeżach miasta, a nie w środku rolniczej wsi.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Witaj, Florka. Ależ ty urosłaś – powitał mnie z uśmiechem. – Ostatnio cię nie poznałem, dopiero Krystek powiedział mi, że to ty. Ale niespodzianka - zamilkł na chwilę. - A może powinienem jednak mówić ci na „pani"? - zapytał. - Krystian wspominał, że pracujesz w Warszawie, na ważnym stanowisku.
Krystian mówił. No tak. Cholera wie, czego jeszcze na mnie nagadał.
- Nie, nie. Proszę mi nie paniować. Podejrzewam, że do Tomka, też nie przestał pan zwracać się po imieniu - uśmiechnęłam się do starszego mężczyzny, który głaskał na kolanach mruczącego Benka.
- Tomek, to tutaj zagląda częściej niż ty. Ile to lat. Kilkanaście?
- Tak. Coś koło tego - przytaknęłam, nie chcąc się wdawać w szczegóły.
- Przepraszam, że nie wstanę cię wyściskać, ale obawiam się ucieczki kota.
- W porządku. - Poczułam ulgę. Nie lubiłam się ściskać i tulić do obcych. Co to za staroświecki zwyczaj?
- Krystian też w Warszawie został, pracuje na uniwersytecie, ale każde wakacje czy dłuższe wolne przyjeżdża i pomaga nam na gospodarce - to mówiąc wskazał głową na kulę, która opierała się o stół.
- Coś poważnego stało się panu w nogę?
- Przepracowanie, wiek i kolano nie wytrzymało. Jestem po operacji, ale jest już lepiej. Podpieram się już na jednej kuli. Do jesieni będę jak nowy.
Na taras wyszła pani Grażyna, mama Krystiana.
- Boże, Florka, jak miło się widzieć - wstałam, aby podać jej rękę w geście powitania, ale...... tak, jak mogłam się już domyśleć, przyciągnęła mnie to silnego, ciasnego i wylewnego uścisku. Zdziwiłam się, gdy poczułam od niej ładne, delikatne perfumy. Podejrzewałam, że kobiety na wsi, chodziły w obdartych łachmanach i śmierdziały gnojem, ale pani Grażynie było od tego daleko. Może to jednak ja myślałam zbyt stereotypowo? - Napijesz się kawy? Krystian wspominał, że pracujesz zdalnie, ale chyba możesz usiąść z nami na chwilę?
Znowu Krystian mówił. Czy on nie miał nic lepszego do roboty? W sumie, chyba nie, bo co można tutaj robić, jak już się zrobi wszystkie farmerskie prace?
CZYTASZ
Urlop z farmerem
RomanceFlorentyna to elegancka, żyjąca na poziomie drobna kobieta. Zachłyśnięta warszawskim życiem zwraca zbyt dużą uwagę na to co powiedzą inni. Jest ambitną graficzką w jednej ze stołecznych korporacji. jak zmieni się jej postrzegania świata, kiedy wyjed...