Rozdział 2 - cz. 2

327 80 9
                                    

- Proszę - powiedział do mnie przekazując kocię dziecię. - Nie jest wściekły, tylko wystraszony - kontynuował lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów. - A pani to? - dopytał po chwili.

- Siostrzenica Stanisławy - odpowiedziałam. - Ciotka wyjechała do sanatorium, więc pilnuję domu i karmię zwierzaki.

- Sanatorium. No tak - odpowiedział, jakby kojarzył ten fakt. - A co z Tomkiem? Nie on miał się wprowadzić na ten czas? - zapytał ciekawski przystojniak nie przestając mi się bezczelnie przyglądać. Jak on śmiał?

- Miał. Jednak jego ukochana żonka nie zgodziła się na przełożenie wycieczki i zapewne siedzi teraz na Krecie, popijając drinki z palemką, a w zastępstwie przysłał tu mnie.

- Zapewne - potwierdził drapiąc się po tej swojej seksownej brodzie.

- Jestem Florens - przedstawiłam mu się ksywką, ponieważ szczerze nienawidziłam swojego imienia i miałam za nie ogromny żal do rodziców. Wyciągnęłam ku niemu dłoń w geście przywitania. Mężczyzna ujął ją i kolejny raz bezczelnie otaksował mnie wzrokiem. Tym razem z góry na dół. A moje zdradzieckie ciało zadrżało. Co się ze mną działo, do cholery, przecież to wiejski gbur, który nie krył się z tym, że ostentacyjnie mnie oglądał.

- Florka? Serio? To naprawdę ty? - zapytał z niedowierzaniem i nie puszczając mojej ręki od razu przyciągnął mnie do mocnego uścisku. Co oni tacy przytulaśni na tej wsi? Szarpnął tak, że od razu walnęłam cyckami (które w końcu mi urosły i to do całkiem sporego C) o twarde mięśnie brzucha. Zszokowana nie odwzajemniłam uścisku, więc mężczyzna odsunął mnie na odległość ramion i przyjrzał mi się jeszcze raz mrużąc oczy. Może miał wadę wzroku, że tak się przyglądał?

- No co ty? Nie poznajesz mnie? - powiedział tak, jakby on rozpoznał mnie od razu. - To ja.

- Aha. Ty? - zapytałam, bo niewiele mi to mówiło.

- Krystian. Sąsiad zza płotu - wskazał głową posesję obok. - No coś ty? Nie pamiętasz mnie?

- Krystian? - O rany boskie, częstochowskie! Wytrzeszczyłam oczy w niedowierzaniu - Ale... urosłeś. - Powiedzieć, że byłam w szoku, to jakby nic nie powiedzieć. - Miło cię widzieć - uśmiechnęłam się lekko, a mój żołądek obrócił się właśnie wokół własnej osi i dziwnie zacisnął.

Owszem. Już jako nastolatek był przystojny, ale teraz? Stał przede mną pieprzony Adonis lub inne greckie bożyszcze. Normalnie jak model z katalogu. A może on faktycznie reklamował jakieś grabie, widły lub ciągniki? Pasowałby do tego idealnie. Na pewno nawet ja kupiłabym takie pisemko rolnicze z nim na okładce.

- Troszkę urosłaś, dzieciaku - no, i czar prysł. Chujek.

- Jaki dzieciaku? Mam dwadzieścia osiem lat - naburmuszyłam się.

- Niemożliwe. Zawsze myślałem, że jesteś młodsza.

- Nie - warknęłam już lekko wkurzona. - Nie jestem. Już wtedy ci mówiłam, że tylko dwa lata od ciebie i Tomka. Byłam po prostu niska. I płaska.

- W sumie to nadal jesteś.

Że, kutwa, co?!?

- To znaczy nadal jesteś niska - szybko się zreflektował. - Płaska już na pewno nie - i znów zatopił bezczelne spojrzenie w moim dekolcie - Metr pięćdziesiąt? - nooo, grabił sobie farmer jeden.

- Metr pięćdziesiąt osiem - fuknęłam. Nie byłam niska. - Tylko siedem centymetrów mniej niż średnia europejska wysokości kobiet, nie jestem mała do cholery! - No może nie czułam się mała, gdy nie stałam przed nim.

Urlop z farmeremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz