Rozdział 14 - cz.1

305 85 16
                                    

Obudziłam się rano na budzik lekko zdezorientowana. Chwilę mi zajęło, żeby przypomnieć sobie, że jestem już u siebie, w swojej sypialni. Spałam wtulona w wielką, pluszową krowę, w którą wtulony spał.... kot. Spojrzał na mnie, przeciągnął się i miauknął. Również przeciągnęłam się patrząc na niego.

Kiedy już się ogarnęłam, weszłam do kuchni i nastawiłam ekspres. Odruchowo zaczęłam robić sobie śniadanie. Ciotka zapakowała mi jajka i warzywa z ogródka więc zabrałam się za to mechanicznie. Dopiero gdy chciałam pokroić pomidora zaczęłam zastanawiać się, czy w ogóle mam w domu deskę do krojenia. Nigdy nie przygotowywałam sobie posiłków. Zawsze coś zamawiam, kupowałam gotowce albo jadałam na mieście. Naprawdę zmieniła mnie ta wieś. Znalazłam deskę i pokroiłam pomidora. Po raz pierwszy odkąd tutaj mieszkałam zrobiłam sobie i zjadłam w domu śniadanie. Oczywiście z kotem na kolanach. Dobrze, że ciotka dała też trochę wędlin. Przewidziała, że w niedzielny wieczór, po kilku godzinach jazdy nie będzie mi się chciało chodzić po Żabce i robić zakupów.

Do pracy weszłam zwarta i gotowa nowych wyzwań.

- Cześć, Florens - przywitała mnie Aga. - Jak było na wsi? Odpoczęłaś?

- Tak. Mam nową siłę do działania. Przejrzę co na dziś mamy zaplanowane i o jedenastej widzimy się w konferencyjnej. Przekaż wszystkim.

- Jasne. A mamy się bać? - zapytała.

- Chyba nie. Wszystko dostawałam na bieżąco, więc myślę, że to tylko rutynowe podsumowanie.

- Okej. Fajne, co to? - zapytała wskazując na moją odpustową bransoletkę. Tak. Nie potrafiłam jej nie nosić.

- A to - dotknęłam połowy serca. - Pamiątka z odpustu.

- Fajna, ale taka..... - szukała słów -... nie twoja. W sensie, że zwykła, nie przedstawiająca większej wartości.

- Ma wartość sentymentalną.

- A, no chyba że tak - zastanowiła się chwilę. - Czyli faktycznie, taka nie twoja.

- Coś jeszcze? - fuknęłam.

- N-nie - zająknęła się. - Przepraszam. Pójdę już. Poinformuję resztę o zebraniu.

Gdy zamknęła za sobą drzwi jeszcze raz dotknęłam rzemyka. Co się stało, Krystianie? Dlaczego tak nagle się odciąłeś? - pomyślałam przymykając oczy.

Postanowiłam zrobić ostatnią rzecz w kierunku podtrzymania znajomości z Krystianem. Wyciągnęłam komórkę i wysłałam mu zaproszenie do znajomych na Facebooku. Co prawda opisałam się tylko inicjałami. Ale on był bystry, na pewno zorientował się, że Fa Pk to ja. Z resztą wskazywało również na to zdjęcie z profesjonalnej sesji, którą kiedyś z dziewczynami sobie zafundowałyśmy. Obrobione i wyretuszowane w fotoshopie, ale było widać na nim, że to ja. Chyba.

W czwartek po pracy umówiłam się z Zuzą na siłowni. Najczęściej umawiałyśmy się w poniedziałki i czwartki. Czasami jeszcze w weekend. Czyli można powiedzieć, że wróciłam do mojego rytmu dnia. Najpierw praca, później praca, potem jeszcze trochę pracy, coś do jedzenia i sen. Czasem siłka, raz na kilka dni zakupy. Tylko w środku czułam się jakoś dziwnie słabo i pusto.

- Coś się obijasz dzisiaj, Florens - odezwała się przyjaciółka z bieżni obok. - Farmer się nie odezwał?

- Nie - westchnęłam.

- A ty nadal jesteś zakochana?

- Nie jestem. Nie można zakochać się w trzy tygodnie.

- Można nawet w trzy dni. A wy mieliście z kilkanaście randek. To dość czasu, że go kogoś poznać.

Urlop z farmeremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz