XXIV.

384 46 11
                                    

- Za pół godziny będzie obiad. - zapukałam, a następnie uchyliłam drzwi od pokoju mojej córki.

- Dobrze, mami. - usłyszałam jej głośne westchnięcie i leniwy głos. Dałabym sobie rękę uciąć, że przewróciła oczami.

Typowy nastolatek. Skomentowałam w duchu, kierując swój wzrok na osobę, siedzącą obok niej.

- Widzisz, jak dasz to tutaj... - dziewczyna palcem wskazywała miejsce, na jednej ze stron zeszytu mojej małej blondyneczki. - A nie tak, jak zrobiłaś to tu. Wtedy będzie poprawnie.

- Ale... - Maja przechyliła głowę, przeciągając wyraz. - Czemu tak? - uderzyła dłońmi o blat biurka, dając upust swojej irytacji.

- Ten zapis po prostu nie jest poprawny. - brunetka uniosła ręce na znak bezradności. - Popatrz, to jak z przenoszeniem wyrazów. Nie możesz sobie dzielić słów wedle własnych zasad.

- Mogę. - dziewczynka uśmiechnęła się uroczo w stronę swojej rozmówczyni.

- Jak tak będziesz robić to nawiedzi cię łaskotkowy potwór. - oznajmiła, siląc się na poważny ton wypowiedzi i krzyżując ręce na piersiach.

- Głupoty gadasz. - prychnęła na nią niebieskooka, machając ręką.

- Zaraz się przekonasz. - dziewczyna schyliła się ku niej, zbliżając swoje dłonie do sylwetki nastolatki.

- Dobra! Dobra! - blondynka nie przestawała się śmiać, usilnie broniąc rękami swojego ciała. - Czyli jakie są zasady tego przenoszenia?

- Magda, zjesz z nami? - zapytałam, przerywając ich konwersację. Skupiłam wzrok na twarzy swojej uczennicy.

Magdalena odwiedziła nas za namową mojej córki. Maja wręcz skakała z radości, kiedy dowiedziała się, że jej instruktorka tańca, a zarazem nowa przyjaciółka, jest naszą sąsiadką.

Nie mogła, co było widoczne gołym okiem, przepuścić okazji, aby zaprosić ją do naszego miejsca życia. Od samego rana bombardowała mnie pytaniami o to, czy miałabym coś przeciwko, gdyby zaprosiła brunetkę.

Początkowo, wracając myślami do naszej wczorajszej rozmowy, wahałam się.

Nie chciałam, aby dziewczyna czuła się niekomfortowo. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że stresuje ją moja obecność.

Pomimo naszego ostatniego dialogu i zapewnień brązowookiej czułam, że nie mówiła mi całej prawdy.

Chciałam ufać jej słowom, wierzyć, że to kwestia krótkiej znajomości. Jednakże, przypatrując się bliżej jej relacji z moją córką, intuicja podpowiadała mi coś innego.

Byłam jej nauczycielką.

Taki stan rzeczy, z całą pewnością, wpływał na jej sposób postrzegania mojej osoby.

Dostrzegałam jej zakłopotanie, gdy próbowałam się jakkolwiek zbliżyć. Nerwowe ruchy części ciała, przyspieszony oddech, czy częste rumieńce zdradzały więcej, niż mogłoby się jej wydawać.

Nie wiedziałam, właściwie nie rozumiałam, dlaczego jej organizm aż tak na mnie reagował.

Podświadomie domyślałam się, że mogło być to silnie związane z naszymi stosunkami szkolnymi oraz, w znikomym procencie, z krótką znajomością.

Próbowałam ogarnąć swoim umysłem, z jakiego powodu zależy mi na tym, aby dziewczyna czuła się przy mnie swobodnie. Zajęło mi trochę czasu, aby sama przed sobą przyznać, że mnie w jakiś sposób zaintrygowała.

Chciałam ją poznać.

Godząc się na zaproszenie brunetki byłam wręcz pewna, że ta odmówi.

Powiedzieć, że byłam zaskoczona tym, że się zgodziła, to jakby nie powiedzieć nic. Z jednej strony poczułam radość, z drugiej obawę, czy do niczego się nie zmusza.

Fix YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz