XXIX.

950 61 17
                                    

- Babciu, daj to. - bez wahania wyrwałam staruszce z rąk kwiaty, które chwilę wcześniej kupiła.

- Przesadzasz. - obruszyła się minimalnie. - Nie są aż tak ciężkie.

- Więc tym bardziej mogę je nieść. - odparłam pewnie, poprawiając w dłoniach przedmiot naszej dyskusji.

- To może chociaż wezmę od ciebie... - pochyliła się w stronę reklamówki, która zwisała bezwiednie w zgięciu mojego łokcia.

- Nie. - bezbłędnie wyminęłam jej ciało, nie pozwalając kobiecie na dosięgnięcie pakunku.

- Ale jesteś uparta. - skwitowała staruszka, kręcąc głową.

- Po prostu staram się dbać o to, żebyś się nie przemęczała. - wzruszyłam ramionami, wysyłając jej w powietrzu całusa. - Chodźmy już. - ponagliłam siwowłosą, stawiając pierwsze kroki w stronę naszego miejsca docelowego.

- Traktujesz mnie, jakbym była ze szkła. - odpowiedziała nieco kąśliwie, opuszczając głowę. Ze zrezygnowaniem podążyła moimi śladami.

Pozwoliłam sobie przemilczeć jej uwagę. Zdecydowałam się odpuścić bezsensowną wymianę zdań, aby skupić się na jak najszybszym dotarciu do naszego celu.

Podczas spaceru kalkulowałam w głowie czas, potrzebny na posprzątanie nagrobka. Zatracając się w obliczeniach zaufałam przeświadczeniu, że wyrobię się ze wszystkim przed dzisiejszym Halloween, organizowanym w miejscu mojej pracy.

Wraz z babcią umówiłyśmy się na odwiedzenie cmentarza w samo południe. Pomimo tego, że wolałam rozpocząć porządki jak najszybciej, kobieta nalegała, abyśmy opóźniły nieznacznie naszą wyprawę.

Ostatni dzień października nie należał do przyjemnie ciepłych. Pomimo słońca, kierującego niemiłosiernie swoje promienie na ziemię, w powietrzu wyczuwalny był przepotężny mróz.

Dziękowałam sobie, że uległam namowom starszej, kiedy wiatr bezlitośnie szarpał wszystkim, co miało czelność stanąć na jego drodze.

Spacerowym krokiem pomykałyśmy jedną z alejek cmentarza w akompaniamencie głosu siwowłosej.

Staruszka, mijając pomniki znanych jej osób, komentowała je z niemałym wzruszeniem oraz nostalgią, przywołując najtrwalsze wspomnienia ze zmarłymi już znajomymi w roli głównej.

Przystawałyśmy co jakiś czas, aby kobieta mogła odetchnąć. W jej wieku długi spacer był wyzwaniem. Z cierpliwością godziłam się na każdy postój, pomimo odczuwania coraz większego ciężaru w rękach. Jej zdrowie było dla mnie najważniejsze.

Dotarcie do miejsca spoczynku moich rodziców zajęło nam dłuższą, niż się spodziewałam, chwilę. Babcia standardowo zaczęła od modlitwy, kiedy ja próbowałam wyswobodzić ręce z trzymanych przedmiotów, rozmieszczając je na ławce, znajdującej się przed pomnikiem.

Płytę, pokrytą cienką warstwą kurzu, okrywały kolorowe liście, swobodnie opadające z gałęzi drzew, gwałtownie poruszanych przez wiatr.

Odnalazłam niezbędne obiekty, aby móc zatracić się w sprzątaniu. Z całych sił skupiałam się na pracy, którą musiałam wykonać, aby zająć myśli nią, a nie osobami które odwiedzałyśmy.

Nie byłam przyzwyczajona do wizyt w tym miejscu u boku babci. Zazwyczaj przebywałam tu w samotności, co nie ukrywając pasowało mi.

Z jednej strony nie chciałam narażać zdrowia kobiety wymuszając na niej częstsze wizyty na cmentarzu, z drugiej potrzebowałam czasu sam na sam z rodzicami. Cieszyłam się, że staruszka nie oponowała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fix YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz