Kocioł zabulgotał. Harry wpatrywał się z przerażeniem na to co miało właśnie nastąpić.
Quirrell upadł na kolana i zaczął przeraźliwie krzyczeć. Otoczyła go biała mgła. Lucjusz odruchowo cofnął się pod ścianę, puszczając chłopaka.
Snape widząc, że Potter był wolny, szybko do niego podszedł i wcisnął mu do dłoni sygnet, który zawsze nosił na palcu.
– Przepraszam – wyszeptał z bólem. – Hogwart!
Nim Harry zdążył zareagować, poczuł jak jego ciało gwałtownie wyrwało się z miejsca. Świstoklik zadziałał natychmiast. Ziemia pod jego stopami zniknęła, a wszystko dookoła stało się zamazane, jakby wpadł w wir nieprzerwanych linii i kolorów. Czuł, jak coś niewidzialnego ciągnie go za pępek z ogromną siłą.
Nagle dziwne odczucie zniknęło i Harry poczuł twardą ziemię pod nogami. Oszołomiony zdał sobie sprawę, że znajduje się w gabinecie dyrektora. Nie był jednak sam. Na krześle siedziała profesor McGonagall.
– Harry! Skąd się tu wziąłeś? Gdzie Severus? – zasypała go pytaniami.
Chłopak potrzebował chwili by wszystko przetworzyć w głowie.
– Profesor dał mi sygnet i nagle przeniosłem się tutaj. – zaczął z drżeniem w głosie. – Ale proszę pani, Voldemort tam jest – dodał z nagłą siłą, w jego oczach widać było zarówno przerażenie, jak i gniew.
– To niemożliwe... – szepnęła, a w jej oczach można było dostrzec strach. – Musimy cię zabrać do skrzydła szpitalnego. Dyrektor już udał się do Wrzeszczącej Chaty.
– Profesor Snape nas zdradził! – krzyknął Harry – powiedział Voldemortowi, że to jeszcze nie pora by mnie zabić.
– Wiem, że to trudne do zrozumienia, ale czasem trzeba robić rzeczy, które nie zawsze są oczywiste. Mówił wszystko,żeby cię uratować. Severus gra na krawędzi od lat, Harry – odparła McGonagall, kładąc rękę na jego ramieniu. – Dumbledore ufa mu w pełni. I nie robiłby nic, co naraziłoby cię naprawdę.
Niepewność i gniew wciąż go nie opuszczały, ale pozwolił prowadzić się przez korytarze zamku do ambulatorium. Na miejscu, dostrzegł znajome twarze. Hermiona i Ron spali, ale dźwięk zamykanych drzwi wybudził ich.
– Harry! – zawołała Hermiona, podnosząc się na łokciach. – Wszystko w porządku?
– Tak, cieszę się, że nic wam nie jest. – Uśmiechnął się słabo, ale wciąż miał mętlik w głowie.
Madame Pomfrey natychmiast podeszła do Harry'ego i zaczęła go badać.
– Siadaj Potter, muszę opatrzyć twoje ramię.
Wybraniec usiadł i spojrzał na lewę ramię. Faktycznie wciąż krawawiło i zaczął odczuwać ból. Do tej pory emocje robiły swoje, zdążył zapomnieć, że Malfoy go zranił.
Pomfrey szybko poradziła sobie z raną i napoiła chłopaka eliksirami. Gdy efekty mikstur zaczęły działać, Harry poczuł narastającą senność. Wraz z nią wszystkie emocje, które jeszcze przed chwilą w nim kipiały – gniew, niepewność, poczucie zdrady – zaczęły powoli słabnąć. Po chwili pogrążył się w śnie.
★★★
Obudziły go promienie słoneczne. Przetarł oczy i rozejrzał się. Hermiony i Rona już nie było. Zauważył jednak, że na sali szpitalnej obecny jest dyrektor wraz z profesor McGonagall. Stali odwróceni do niego przy jednym z łóżek i cicho rozmawiali.
Pani Pomfrey widząc, że się przebudził szybko do niego podeszła i ponownie zaczęła badać.
– Wydaje się, że wszystko z tobą w porządku – powiedziała, przyglądając się jego ramieniu. – Ramię jeszcze się nie zagoiło, prawdopodobnie przez działanie czarnej magii. Pójdę zamówić specjalną maść na takie obrażenia. Na ten moment musisz zostać do wieczora – dodała, po czym oddaliła się do swojego gabinetu.
CZYTASZ
Mój ojciec - Severus Snape
FanfictionJako niemowlę, Harry cudem przeżywa śmiertelny atak Voldemorta, lecz jego życie dalekie jest od szczęśliwego. Trafia pod opiekę okrutnych krewnych, którzy znęcają się nad nim i traktują jak intruza. Wszystko zmienia się w dniu jego jedenastych urodz...