8

129 13 0
                                    

Wreszcie minął długo wyczekiwany przez Harry'ego dzień – mógł opuścić skrzydło szpitalne. Miał dosyć siedzenia w łóżku. Zwłaszcza, że pani Pomfrey chociaż cudowna była również nadopiekuńcza. Czas umilał mu profesor Snape, który wpadał głównie wieczorem. Raz nawet przyniósł mu książkę do czytania, która okazała się bardzo interesująca. Codziennie odwiedzali go Ron z Hermioną. Zdążył im nawet powiedzieć co łączy jego i Snape'a. Byli w ogromnym szoku, ale mimo to cieszyli się, że ich przyjaciel ma teraz troskliwego chociaż specyficznego opiekuna.

W drodze do dormitorium natknął się na Malfoya.
– Potter! Nie wiesz, że w Quidditchu uważa się na tłuczki? Czy myślisz, że jesteś tak wyjątkowy i ta zasada cię nie dotyczy? – zaśmiał się blondyn.

Harry spojrzał na niego ze złością, nie dał się jednak sprowokować.

– Daj mi spokój Malfoy. Ja przynajmniej nie próbuję wkupić się do drużyny – odgryzł się.

Faktycznie ostatnio przed meczem Fred i George Weasleyowie opowiedzieli Gryfonowi, że słyszeli jak blondyn chciał przekupić Marcusa Flinta by ten go przyjął do drużyny. Jednak został wyśmiany i kapitan kazał mu przyjść za rok.

Draco na te słowa zmrużył gniewnie oczy i wyszarpał różdżkę.
– Zapłacisz mi za to Potter. Zobaczymy czy jesteś taki odważny by się ze mną zmierzyć. Dzisiaj o północy, na wieży astronomicznej – warknął i szybko zniknął za rogiem nie czekając na odpowiedź.

Harry odetchnął i próbował opanować drżenie rąk. Po ostatniej akcji z Malfoyem, unikał go za wszelką cenę. Nie chciał powtórki z rozrywki. Szybko dołączył do swoich przyjaciół.

Jak tylko przekroczył próg pokoju wspólnego, został otoczony przez Gryfonów. Wszyscy ucieszyli się na jego widok. Klepali go po plecach i gratulowali wygranego meczu. Harry czuł się tym wszystkim zawstydzony, więc tylko dziękował i uśmiechał się do każdego. Wreszcie przepchnął się przez tłum i przywitał z przyjaciółmi.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłeś. Hermiona nie dawała mi spokoju i codziennie kazała uczyć się na lekcje – marudził Ron. Dziewczyna udając obrażoną klepnęła go w ramię. Po chwili wszyscy się roześmiali.
Harry po cichu opowiedział zajście z młodym Malfoyem. Hermiona oczywiście od razu powiedziała, że nie może tam iść tylko zgłosić to McGonagall.

– Daj spokój Hermiono. Ja bym poszedł, chciałbym zobaczyć jego minę gdy przegra – odparł rudzielec i zatarł ręce.

Wybraniec nie wiedział co zrobić. Z jednej strony przyjaciółka miała rację, powienien powiedzieć to McGonagall, bo w przypadku przyłapania ich po ciszy nocnej na zwykłym szlabanie się nie skończy. Mimo to wizja Rona kusiła i nie chciał by jego duma ucierpiała, bo stchórzył.

– Pójdę tam. Chcesz mi towarzyszyć Ron? – spytał. Chłopak ochoczo przytaknął, a Hermiona wkurzona głupotą swoich przyjaciół wyszła z pokoju wspólnego.

★★★

Dumbedore przechadzał się po gabinecie, ssąc cytrynowego dropsa. Ach, jak on uwielbiał te mugolskie cukierki! Staruszek czekał właśnie na Severusa. Musiał poradzić się go w jednej sprawie. Przeczytał w swoim ulubionym mugolskim dzienniku o dziwnym incydencie – cmentarz w Little Hangleton został ograbiony. Na pierwszy rzut oka mogłoby się to wydawać zwykłym aktem wandalizmu, jednak miejsce to miało szczególne znaczenie. Było to miejsce spoczynku Toma Riddle'a oraz jego rodziców, co budziło u Dumbledore’a najgorsze podejrzenia.

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwierających się drzwi. Severus Snape wszedł do gabinetu, jego postawa jak zawsze była nienagannie wyprostowana, a twarz wyrażała mieszankę obojętności i gotowości do działania.

Mój ojciec - Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz