Po obiedzie Harry udał się do gabinetu profesora Quirrella. Zajęcia z nim na początku wydawały się ciekawe – w końcu nauka Obrony Przed Czarną Magią była czymś na co każdy czekał z niecierpliwością. Szybko jednak okazało się, że Quirrell nie miał talentu do nauczania. Przemawiał bardzo cicho i uczniowie musieli nadstawiać uszu, by cokolwiek usłyszeć. Jego zajęcia często były chaotyczne i gubił się w swoich instrukcjach. Na lekcjach praktycznych nie było lepiej. Quirrell chcąc nauczyć klasę jednego zaklęcia obronnego pomieszał instrukcje i zdezorientowani uczniowie prawie wysadzili salę.
Chłopak dotarł do gabinetu nauczyciela i zapukał. Otworzył mu spłoszony jak zwykle Quirrell.
– P-proszę wejść.
W środku panował dość duży bałagan. Na biurku i podłodze walały się różne pergaminy, biurko uginało się pod ciężarem różnych ksiąg.
– Witaj Potter. Potrzebuję Ciebie do p-pomocy w układaniu wszystkich moich rzeczy.
– Dobrze – odparł chłopak.
Harry wziął się do mozolnej pracy. Układał machinalnie zwoje na półce nie zerkając nawet na zawartość. Przeszło mu przez myśl, że Hermiona chciałaby do wszystkich zajrzeć i przeczytać. Mimo, że chłopak sam lubił czytać i poznawać wciąż nowy świat magii to Hermiona przebijała chyba nawet najmądrzejszych Krukonów. Po dwóch godzinach udało mu się posegregować księgi. Mimowolnie zerknął na pozycję stojącą najbliżej niego. „Starożytne i zakazane rytuały", tak brzmiał tytuł.
– Widzę, że zainteresowała Cię ta księga. – usłyszał.
Quirrell stanął nagle za plecami Harry'ego. Chłopak się wzdrygnął i speszony odsunął od regału.
– Przepraszam, tak przez przypadek zobaczyłem. Nie chciałem czytać.
– To zrozumiałe. Zaklęta moc w tej księdze przyciąga każdego nieskalanego czarną magią. Wyczuła w Tobie nową ofiarę i chciała zatruć Twój młody umysł myślami o czarnej magii. Zostałeś naznaczony przez Sam Wiesz Kogo, musisz wiedzieć, że ciemne moce z chęcią po Ciebie sięgną, zrobią wszystko by ponownie się odrodził – tłumaczył Quirrell, obserwował czujnie chłopaka.
Na moment zniknął lękliwy jąkała. W jego głosie dało się wyczuć coś zimnego, wręcz przerażającego.
Harry poczuł się jeszcze bardziej niepewnie. Uznał, że musi jak najszybciej wyjść z tego pokoju. Zwłaszcza, że poczuł dziwne pieczenie w miejscu blizny.– Dziękuję za ostrzeżenie. Ja chyba już pójdę – powiedział i nie czekając na pozwolenie wyszedł.
Dopiero jak skręcił w holu, kierując się w stronę dormitorium odetchnął z ulgą. Pieczenie również ustało. Uznał, że na razie nie będzie o tym nikomu wspominał, bo zwalą to na jego bujną wyobraźnię.
Resztę dnia spędził czas grając na zmianę z Ronem i Hermioną w szachy czarodziejów. Mimo, że przegrywał wszystko to mu nie przeszkadzało.
Podczas kolacji nie miał apetytu i zjadł ledwo jedną grzankę z dżemem. Hermiona narzekała, że nic nie je, ale przez tyle czasu mieszkał z Dursleyami, że nie mógł się przemóc by zjeść więcej. Nawet jak próbował to jedzenie stawało mu w gardle i czuł, że jego żołądek jest pełny. Po posiłku pożegnał się z przyjaciółmi i poszedł do Snape'a, który już na niego czekał.
– Siadaj Potter. Zanim zaczniemy muszę się Ciebie spytać czy zjadłeś wystarczająco dużą kolację. Nie chcę by Twój burczący brzuch przeszkadzał nam w ćwiczeniach, które wymagają ciszy i spokoju – powiedział z ironią w głosie do chłopaka. Obserwował go w Wielkiej Sali i wiedział, że zjadł marnie, ale chciał usłyszeć to od niego.
CZYTASZ
Mój ojciec - Severus Snape
FanfictionJako niemowlę, Harry cudem przeżywa śmiertelny atak Voldemorta, lecz jego życie dalekie jest od szczęśliwego. Trafia pod opiekę okrutnych krewnych, którzy znęcają się nad nim i traktują jak intruza. Wszystko zmienia się w dniu jego jedenastych urodz...