1

174 6 0
                                    

Sverus Snape, postrach Hogwartu siedział spokojnie na śniadaniu w Wielkiej Sali i powoli konsumował kanapkę, gdy przed nim wylądowała sowa z białą kopertą. Zdziwiony, wziął od ptaka list i schował do kieszeni szaty. Miał zamiar przeczytać go później. Minęły już dwa tygodnie roku szkolnego. Dzisiaj będzie miał zajęcia z pierwszym rokiem. Uwielbiał znęcać się nad młodymi uczniami, zwłaszcza że w tym roku ma już nową ofiarę. Mianowicie chodzi o pomiot Pottera. Na jego pierwszych zajęciach z Gryfonami, nie oszczędził chłopaka i odebrał mu kilka punktów.
Severus zerknął w stronę stołu Gryfonów wypatrując czarnowłosego chłopaka. Siedział i jadł marną kromkę chleba z dżemem, chociaż miał do wyboru dziesiątki potraw. Widać było po nim, że jest zestresowany, ciągle rozglądał się na boki i siedział na uboczu odgradzając się swoją torbą. Snape, analizujący dziwne zachowanie chłopca nie zauważył, że wszyscy z grona pedagogicznego wpatrują się w niego. Jednak gdy rzucił im chłodne spojrzenie wrócili do jedzenia. On sam wyszedł pośpiesznie w kierunku swoich lochów całkiem zapominając o liście...

Nadeszła godzina eliksirów! Harry stał zestresowany przed drzwiami sali i czytał podręcznik. Przed każdymi zajęciami starał się przyswoić materiał, którego można było się spodziewać na zajęciach. Wzdrygnął się,gdy przypomniał sobie swoją poprzednią lekcję. Pokroił składnik w złą stronę i od razu stracił pięć punktów. Bał się, że gdy będzie miał słabe oceny zostanie wyrzucony ze szkoły. Powrót do sadystycznego wuja był jego najgorszą wizją.

– Spokojnie Harry! Nie ważne jak się obkujesz to i tak nie dogodzisz Snape'owi. Z nosem w książkach wyglądasz jak Granger.

Ron, jego nowy przyjaciel klepnął go w plecy. Rudzielec nie wiedział, że Potter był często bity pasem po plecach, gdzie ma wiele okropnych blizn. Zdziwił się jak czarnowłosy odsunął się po tym klepnięciu na bezpieczną odległość. Nie uszło to również uwadze Snape'a, który ukryty za rogiem obserwował Harry'ego. Sam dziwił się swojemu nagłemu zainteresowaniu dzieciakiem Pottera. Gdy wybiła ósma wyszedł zza winkla i wpuścił uczniów do sali.

– Cisza! Dzisiaj przygotujecie eliksir leczący czyraki. Postarajcie się, a może nie wysadzicie lochów w powietrze – mężczyzna rozejrzał się po ponurych twarzach uczniów.

– Potter! Skoro czytał pan tak uważnie podręcznik przed lekcją to może powiesz, jaki kolor dymu powinien unosić się nad dobrze wykonanym eliksirem, który dzisiaj przygotowujecie?

Chłopak chwilę się zastanawiał. Jednak po namyśle odparł:
– Powinien unosić się różowy dym.

– Jaki eliksir może przeciwdziałać Wywarowi Żywej Śmierci? – kontynuował nauczyciel, patrząc na ucznia z nienawiścią.

Tego Harry nie wiedział. Spuścił głowę.
– Nie wiem, panie profesorze – powiedział cicho.

Snape uśmiechnął się szyderczo.
– A może wiesz jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym?

– Też nie – prawie wyszeptał czarnowłosy.

– Jaka szkoda. Może przed następną lekcją przeczyta pan podręcznik uważniej. – Nauczyciel machnął różdżką i na tablicy pojawił się przepis na eliksir. – Macie czas do końca lekcji. Zaczynajcie i lepiej postarajcie się, bo z tego eliksiru będą korzystać wasi koledzy.

Snape usiadł przy biurku obserwując pracę uczniów. Raz na jakiś czas przechadzał się i sprawdzał kociołki. Właśnie zaglądał do kociołka Malfoya i nie poskąpił zachwytu, gdy usłyszał wybuch. Kociołek Neville'a eksplodował. Ciało chłopaka pokryło się bolącymi, czerwonymi bąblami.

– Potter! Dlaczego nie powiedziałeś koledze, że kolce jeżozwierza wrzuca się po zdjęciu kociołka z ognia? Myślałeś, że jeśli Longbottomowi nie pójdzie to ty na tym zyskasz? – krzyczał Snape.

Mój ojciec - Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz