9

147 10 0
                                    

Było już po kolacji. Troje Gryfonów i jeden Ślizgon czekali z Filchem przed głównymi drzwiami na przybycie Hagrida. Miał zabrać całą czwórkę na szlaban. Znając dziwne pomysły olbrzyma nie mogło to być nic przyjemnego. Biorąc pod uwagę jego zainteresowania, Harry bał się, że Hagrid każe im karmić niebezpieczne stwory. Noc była chłodna, mimo ciepłego płaszcza chłopak wzdrygnął się z zimna. Patrząc w ciemną przestrzeń przed nimi przypomniał sobie reakcję, Snape'a sprzed dwóch dni:

Severus chodził przez cały dzień wkurzony. Przy stole, podczas śniadania dowiedział się od Minerwy co jego bachor narozrabiał. Nie mógł uwierzyć w głupotę Pottera. Od razu po lekcjach wezwał go na rozmowę.

Zestresowany Harry wszedł do gabinetu Snape'a. Jego opiekun czekał na niego przy biurku. Widząc wchodzącego chłopaka, założył od razu na twarz maskę gniewu. Chociaż nie było to konieczne, bo w jego ciele aż wrzało ze złości.

Zechcesz mi wytłumaczyć Potter swoje głupie, nieodpowiedzialne, typowo gryfońskie zachowanie ostatniej nocy? wycedził Snape, a jego głos ociekał jadem. Każde słowo było jak cios, a Harry instynktownie cofnął się o krok. Snape powstrzymywał się od krzyku, ale atmosfera była i tak napięta.

– Proszę pana, bo wychodząc ze szpitala spotkałem Malfoya – powiedział cicho Harry i zaczął opowiadać co się wydarzyło. Poznanie prawdy wcale nie przyniosło ulgi Snape'owi. Wręcz przeciwnie – złość urosła do kolejnego poziomu.

To jest twoje wytłumaczenie? – przerwał mu Snape, gwałtownie wstając od biurka. – Spotkałeś Malfoya i sprowokowany postanowiłeś iść się bezsensownie pojedynkować na wieży astronomicznej?! Czy przyszło do twojego durnego łba co mogło się wydarzyć gdyby rzeczywiście doszło do tej walki?

Harry cofnął się jeszcze dalej. Zalało go poczucie winy, a złość opiekuna przywołała niechciane wspomnienia z domu wujostwa. Krzyk, oskarżenia, gniew... Zupełnie wtedy, gdy wuj Vernon wrzeszczał na niego a potem zaczynał wymierzać karę... Chłopak poczuł, że serce zaczyna mu bić szybciej, a ciało całe się napina. Z oczu pociekły mu łzy.

Snape ruszył w jego stronę, a on automatycznie cofnął się za kanapę, kuląc się tam, jakby próbował ukryć się przed nadchodzącym ciosem.
Widząc reakcję Pottera, mężczyzna zamarł. Podszedł ostrożnie i widok, który miał przed oczami go zszokował. Jego podopieczny siedział teraz skulony, przerażony i zapłakany za kanapą. Cała złość wyparowała, zastąpiona poczuciem winy.

Potter – zaczął już łagodniejszym głosem. Odetchnął głęboko by zapanować nad emocjami. Kucnął na wysokości chłopca, lecz nie za blisko by go bardziej nie wystraszyć.

– Harry... Ja nie chciałem cię wystraszyć – nie wiedział co robić. Walczył z myślami, klnąc na siebie, że doprowadził do takiej sytuacji. Cholera, przecież powinien lepiej panować nad sobą, zwłaszcza wiedząc, że dzieciak miał zniszczoną psychikę.

Posłuchaj, nie chciałem cię wystraszyć – mówił cichym, kojącym głosem – tylko myśl o tym, że mogło ci się coś stać wyprowadziła mnie z równowagi. Gdyby doszło do pojedynku na wieży astronomicznej, gdybyście walczyli, któreś z was mogło spaść. Mogliście zginąć, Harry.

Wybraniec wreszcie odważył się podnieść wzrok na Snape'a. Mężczyzna zobaczył czerwone od płaczu oczy i poczuł się jeszcze gorzej. Powoli dotknął ramienia chłopca chcąc mu dodać otuchy, gdy ten przytulił się do niego. Snape nieporadnie gładził go po plecach.

Już nigdy więcej nie zrobię podobnego głupstwa – wyszeptał Harry. Wciąż wtulony w silne ramiona profesora, czuł się znowu bezpiecznie.

Mój ojciec - Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz