4

337 13 1
                                    

Obudził się w swojej komórce pod schodami. Ciotka Petunia już od rana krzątała się po kuchni. Jak zwykle miał jej pomóc w przygotowaniu śniadania. Niestety według niej przypalił bekon, za co dostał w głowę ścierką. Gdy śniadanie było gotowe wszyscy zajadali się ze smakiem a on musiał zadowolić się resztkami. Dzisiaj wuj był w złym humorze. Jego wąs drgał i ciągle zerkał na Harry'ego, jakby czekał aż popełni jakiś błąd. Doczekał się, gdy chłopak sprzątał ze stołu to Dudley specjalnie podłożył mu nogę i Harry upadł z talerzami na podłogę rozbijając je wszystkie. Dursley od razu wstał i złapał chłopaka za ramię.

– Co ty sobie myślisz gówniarzu!? Tak szanujesz nie swoje rzeczy!? Zapłacisz mi za to – ciągnął przerażonego chłopaka do piwnicy.

Piwnica była obskurna i wilgotna. W rogach czaiła się pleśń. Na jednej ze ścian, w cieniu, tkwiły łańcuchy. Vernon bezceremonialnie przypiął nimi Harry'ego i wyciągnął skórzany pas. Chłopak błagał go o litość, lecz wiedział, że nic to nie da. Z każdym kolejnym smagnięciem pasa, Harry krzyczał z bólu, desperacko pragnąc, by ten koszmar się skończył.

Czarnowłosy przebudził się cały zlany potem, z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Dopiero po dłuższej chwili ogarnął gdzie jest. Opadł na poduszki i zerknął na zegarek przy jego łóżku, dopiero dochodziła 6 rano. Wiedział, że już nie zaśnie, więc zwlekł się z łóżka i po cichu wyszedł z dormitorium i siedział przy kominku w pokoju wspólnym dopóki nie zaczęli schodzić się pierwsi uczniowie kierujący się na śniadanie.

Snape w dość wybuchowym nastroju wpuścił pierwszy rok do swojej klasy. Dzisiaj wieczorem miał dać znać dyrektorowi co postanowił, a on pierwszy raz w życiu nie umiał podjąć decyzji. Przepytał kilku Gryfonów i już zdążył odebrać 10 punktów co lekko poprawiło mu nastrój. Następnie zadał uczniom prosty eliksir do wykonania.

Przechadzał się po klasie gdy zobaczył, że Potter jakoś dziwnie się zachowuje i ciągle drapie się po dłoniach. Nie uszło jego uwadze, że chłopak ma drobne rany. Nie zastanawiając się długo podszedł do jego kociołka i od razu zobaczył, że te rany pojawiły się po wbijaniu sobie paznokci w dłonie.

– Panie Potter! Czy nie pamięta już pan podstawowych zasad pracy przy eliksirach?! Bo wydaje mi się że nie, Odejmuję za to 10 punktów Gryffindorowi. Proszę zostać po zajęciach, z chęcią przypomnę panu zasady panujące w mojej klasie – skrzyczał go i nie czekając na tłumaczenia przerażonego dzieciaka wrócił do obchodu innych kociołków.

Harry nie wiedział o co chodziło Snape'owi i nie mógł skupić się na zadaniu przez co eliksir nie wyszedł i stracił kolejne 5 punktów. Czuł się okropnie. Jeszcze nie stracił tylu punktów na jednej lekcji. Gdy wszyscy uczniowie opuścili salę czekał niespokojny na kolejną reprymendę.

– Panie Potter. Dlaczego okalecza pan własne dłonie?

Takiego pytania się nie spodziewał. Nie wiedział co powiedzieć. Harry nigdy nie brał tej czynności w kategorii samookaleczania.

– Panie profesorze, to nie tak, ja to robiłem bo... Bo nie chciałem zasnąć na zajęciach – powiedział cicho, ale Snape i tak go usłyszał.

Pamiętał, że dzieciak wspominał coś o koszmarach, ale nie spodziewał się, że nie pozwalają mu spać w takim stopniu, że chłopak aż musi robić takie rzeczy.

– To dlaczego nie poprosiłeś kogoś o pomoc? Eliksir Słodkiego Snu by pomógł, ale tylko doraźnie. Jeżeli koszmary masz codziennie to powinieneś porozmawiać o tym.  Dlaczego przez twój wręcz głupi upór doprowadziłeś się do takiego stanu? A gdyby kropla Twojej krwi spadła do eliksiru? Mogło dojść do wybuchu. Pomyślałeś głupi bachorze? – ostatnie słowa już krzyczał.

Wiedział, że nie powienien, bo dzieciak i tak wystarczająco się bał, ale zdenerwowała go jego głupota i musiał mu uświadomić jakie mogły być konsekwencje. Ochłonął dopiero jak zobaczył łzy na policzkach Pottera. Dzieciak trząsł się ze strachu.

– Nie pomyślałem. Przepraszam, już więcej tego nie zrobię – powiedział pociągając przy tym nosem. Wstyd mu było, że znowu się popłakał, ale nie miał nad tym kontroli.

– Nie jest to żadna nowość, że nie myślisz. Na dzisiejszą noc dam Ci eliksir nasenny, a jutro po kolacji masz się zjawić u mnie. Myślę, że jestem w stanie Ci pomóc z tymi koszmarami, ale będzie to wymagało dużego wysiłku z Twojej strony. Nie będzie to przyjemne.

– Umm, dobrze. Dziękuję... Nie mam pojęcia dlaczego chce mi pan pomóc, nie zasłużyłem na to – powiedział cicho.

– Nie chcę słyszeć użalania się nad sobą. Wystarczyło zwykłe dziękuję – sarknął i dał dzieciakowi fiolkę z obiecanym eliksirem. – Możesz odejść.

Po wyjściu Pottera wiedział już, jaką decyzję przekaże dzisiaj Dumbledore'owi. Nigdy nie sądził, że zaangażuje się w tą relację. Nie mógł przejść obojętnie gdy widział jak ten bachor cierpi z powodu traum, których nabawił się u Dursleyów. Przypominał mu jego dzieciństwo, które również nie było usłane różami. Do tego świadomość, że są spokrewnieni również skłoniła go do podjęcia ostatecznej decyzji. Chociaż z tyłu głowy czuł, że Drops by go w jakiś sposób zmusił do wzięcia odpowiedzalności za smarkacza.

Przerwał swoje rozważania gdyż zbliżała się kolejna lekcja, tym razem z trzecim rocznikiem, a uczniowie właśnie wkroczyli do sali. Snape głęboko odetchnął i zaczął zajęcia.

Wieczorem po kolacji, Snape udał się do gabinetu dyrektora. Starszy czarodziej już na niego czekał. Wyciągnął paczkę cytrynowych dropsów, ale mina Snape'a mówiła, że to nie jest odpowiednia chwila na cukierki.

– Witaj Severusie. Z chęcią dowiem się co postanowiłeś w sprawie swojego syna – rzekł Dumbledore a Snape zmarszczył brwi z irytacją.

– Musisz tak go nazywać? Zresztą, nie przyszedłem się tu spierać. Po bardzo długich rozważaniach doszedłem do wniosku, że wezmę odpowiedzialność za młodego Pottera i będę jego prawnym opiekunem. Uznałem, że mało która rodzina czarodziei poradzi sobie z dzieciakiem, który nosi na plecach niezliczoną ilość traum. Zwłaszcza, że ten bachor musi kiedyś uratować świat przed Czarnym Panem, a na razie boi się własnego cienia. Nie będzie to łatwe zadanie Albusie.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę Severusie! Myślę, że poradzisz sobie z Harrym. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteś łatwym człowiekiem, ale potrafisz radzić sobie z takimi wyzwaniami – odpowiedział Dumbledore, akcentując ostatnie słowa.

Snape doskonale wiedział, co Dumbledore miał na myśli. Przez większość życia zmagał się z trudnościami, które nieustannie przypominały mu o przeszłości, i walczył z traumami, które nigdy do końca nie zniknęły. Jednak do tej pory nie miał pod opieką jeszcze nie tak dawno znienawidzonego dziecka, którego musiał wprowadzić w świat czarodziejów i pewnie w przyszłości przygotować do walki z Czarnym Panem.

– Zanim jednak powiesz Potterowi o zmianie opiekuna, sam chcę z nim to omówić. Potem możesz mu wyjaśnić wszelkie formalności, jeśli wciąż nie będzie wszystko jasne. I na Merlina , nie waż się nic mówić, że jest moim synem. Gdy uznam to za konieczne, powiem mu w swoim czasie – wywarczał Snape i nie czekając na odpowiedź, wyszedł trzaskając drzwiami.

Tymczasem Harry, szykował się już do spania. Zgodnie z planem wypił porcję eliksiru. Ułożył się wygodnie na łóżku, ale na wszelki wypadek użył na sobie zaklęcia silencio. Nie chciał budzić kolegów, gdyby jakimś cudem mikstura nie pomogła. Chłopak przymknął oczy i poczuł ogarniającą go senność. Rozluźniony, spał po kilku minutach.

Gdy obudził się następnego ranka z zadowoleniem stwierdził, że przespał całą noc bez żadnego snu. Spojrzał na zegar, było już dawno po godzinie 9. Dawno już tak długo nie spał. Chłopak doszedł do wniosku, że w sumie to nie pamiętał, żeby tak dobrze spał. Teraz krytykował siebie za swój upór, że nie poprosił o Eliksir Słodkiego Snu. Już dawno mógłby się wyspać. Z lepszym nastrojem wyszykował się na spóźnione śniadanie i nawet dzisiejszy szlaban u Quirrella go nie demotywował. Ciekawe co go tam mogło czekać?

Mój ojciec - Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz