Bunt Minho powoli zaczynał ustępować. Czas, który poświęcał matce, gdy Felix był w szkole wpływał an niego bardzo uspokajająco. Powoli wracał do pierwotnych ustawień fabrycznych. Coraz częściej przytulał mamę i okazywał jej więcej ciepła.
Oczywiście czekał, aż on wróci, by rzucić się na niego wygłodniałymi ustami ale na tym pieszczoty się kończyły. Nie dotykali się już w łóżku ani poza nim. Starszy był pewien, że młody początkowo boi się, że zostaną nakryci, ale czas mijał a Minho robił się coraz delikatniejszą kluską. Przestał palić, przeklinać, ściął włosy a z uszu wyciągnął kolczyki. Wrócił do normalnych kolorowych ubrań. Nie musiał już nosić golfów by ukrywać ślady grzesznych pocałunków. Ponownie zaczął jeździć z mamą na niedzielne msze, po których wracał odmieniony.
Felix go nie poznawał. Tęsknił za zbuntowanym chłopcem, który potrafił go rozpalić jednym spojrzeniem. Ale on zniknął.. czasami wracał... na krótkie chwile... Gdy Jiwoo jeździła do miasta na badania kontrolne lub terapie. Wtedy Minho znowu kusił, czarował swoim wewnętrznym urokiem. Ale nie był już tak wyzwolony jak wtedy...Żyli ze sobą jak najzwyklejsza rodzina. Jak bracia, ze wspólną wstydliwą historią, do której nie powinno się wracać.
Felix próbował... kraść pocałunki i inicjować dotyk. Często myślał o tym, czy gdyby przespali się ze sobą przed powrotem ciotki to między nimi byłoby inaczej? Czy przywiązałby go wystarczająco do siebie? Tak bardzo go pragnął...- porozmawiaj ze mną! Nie mogę tak dłużej! - pewnego styczniowego dnia wrócił prędzej ze szkoły. Wiedział, że Jiwoo nie będzie. Że będą sami do wieczora.
Minho siedział na fotelu pochłonięty książkami. Owinięty grubym kocem z frędzlami. Ostatnio dużo czytał, co chwilę zmieniał zainteresowania. Medycyna, ekonomia, robotyka. Pochłaniał wszystko.
Spojrzał na Felixa zdziwionym spojrzeniem.- o czym? Mówiłeś, że nasza miłość jest zła... że mam nie pytać... że nie możemy... - miał mokre oczy, takie puste i smutne. Bez matki znowu mógł rozmawiać o uczuciach do niego. Zamknął z hukiem ospały tom.
- ignorujesz mnie... odkąd ona wróciła... - i zrozumiał o czym młodszy wtedy mówił. Matka go blokowała. To nie był zwykły wstyd. To była żółta taśma ostrzegająca przed wejściem na niedozwolony teren. Ona była najczystszą osobą w jego życiu. Kochała go najprawdziwszym i najbardziej niewinnym uczuciem. Przy niej nie potrafił być w pełni sobą. Tym Minho, z żądzą w całym młodym ciele.
- więc teraz mów... słucham...
Nie brzmiał wcale na swoje 12 lat...
A Felix milczał. Wszystkie przemowy, które do tej pory miał ułożone w głowie nagle wyparowały. Została pustka. I pragnienie...
Minho tylko patrzył. Felix był cudowny... Blond włosy, mokre, przez roztopiony na nich śnieg, tusz do rzęs spływający po zapadnietych bladych policzkach. Tak chudych, bo starszy nie jadł za wiele, dręczony niepewnością swoich uczuć.
Emocjonalna mieszanka, która unosiła się teraz między nimi odbierała powietrze i rozum. Spojrzenia były tak gorące, że mogłyby wypalać dziury w skórze. Oddechy tak szybkie, że powoli brakowało im tlenu.
Oboje wiedzieli, że to kiedyś się stanie...
Ręce błądziły w chaotycznych ruchach, niepewne, gdzie dotknąć najpierw. Felix nadal pachniał papierosami, które nerwowo palił gdy uciekał dziś ze szkoły. Do niego. Minho wchłaniał ten zapach, tak znany i kojarzący się tylko z przyjemnością. Z wolnością, którą dawał tylko on. Ciała, nadal kościste, obiły się o siebie kiedy starszy wbił się w chłopaka siedzącego w fotelu. Książka upadła na podłogę, gdy rozpychał kolanami napięty materiał obicia.
CZYTASZ
Praying Mantis (Modliszka) MINLIX
FanfictionCudowne dziecko Zrodzone z niezwykłych rodziców Seks Brud Satanizm i kult zła Nawiązania do teraźniejszości... Morderstwa i wszystko, co złe Czyli to, co kocham najbardziej.... Po raz pierwszy Minlix Minho bottom