Felix

49 9 18
                                    

Lee Felix był buntownikiem. Nie pasował do maleńkiej biednej wioski, w której życie toczyło się według starych schematów. Rozjaśniał swoje ciemne jak błoto włosy, chcąc stać się innym niż cała reszta. Malował się i nosił ciężką biżuterię na złość prawilnym rodzicom. Rozpaczliwie chciał być inny niż otaczający go ludzie. Wyjątkowy.

Felix zawsze chciał od życia więcej, niż ludzie wokół których dorastał. Nie chciał, jak jego rodzina, spędzić całego życia na plantacjach ryżu. Gdy tylko dowiedział się, że jedna z dalekich kuzynek jego matki potrzebuje pomocy w prowadzeniu swojego hotelu, nie wahał się ani chwili i od razu zgłosił się na ochotnika. Ciocia opłaciła jego bilet i przywitała ciepłym uściskiem, gdy tylko zjawił się w progu jej domu. Była śliczna. O niezwykle delikatnych rysach, dobrych oczach i zniewalającej figurze. Nadal bardzo młoda. Samotna matka ze swoim rozkosznym synem. Minho był do niej podobny. Miał kobiecą urodę, która raziła spojówki.
Jiwoo spodobała się dzikiemu nastolatkowi od razu, miała klasę i wdzięk, nie to, co dziewczyny w jego wieku. Głupie gówniary, które nawet do toalety chodziły stadami. Ciotka jawiła mu się jako ideał prawdziwej kobiety. Była mądra i odważna. Prawcowita i pełna miłości. Głównie do syna. Felix był zszokowany faktem, że nikogo nie miała. Jej ciąża była sporym zaskoczeniem w pobożnej rodzinie, ojciec jej dziecka prawdziwą zagadką. A ona nadal pozostawała samotna.

Minho początkowo bardzo się cieszył z poznania starszego krewnego. Miał nadzieję, że zdobędzie w nim przyjaciela a może nawet przewodnika. Felix na pewno miał więcej życiowego doświadczenia.
Gdy zobaczył go po raz pierwszy bardzo się zdziwił. Jego strój i styl zupełnie do nich nie pasowały. Nauczony jednak przez matkę, że nie powinno się osądzać książki po okładce przyjął kolorowego chłopaka z radością. Felix, podobnie jak cała linia rodziny Lee charakteryzował się delikatną urodą. Za sprawą rozjaśnionych na platynowy blond włosów zyskał prawdziwie anielską aurę. Pierwszy uścisk dłoni chłopców zupełnie jednak zniszczył to wrażenie. Felix miał dużo siły w swoim żylastym ciele, spracowane szorstkie ręce, zapach dorosłego mężczyzny i zimne przenikliwe spojrzenie.
Minho po raz pierwszy zrozumiał czym jest samiec w ludzkim świecie. Kuzyn zdecydowanie mu zaimponował.

Przez pierwsze dni Felix poznawał zakres swoich obowiązków. Zwiedzał hotelowe przyległości, ląki i lasy, w których ukryty przed spojrzeniami ludzi popalał ręcznie robione fajki. Nie chciał żeby ciotka go widziała. Karmiła ich bardzo zdrowo, uważała na to, by wystarczająco się wysypiali i nie pracowali za dlugo. Szczerze mówiąc, pobyt tu bardziej przypominał wakacje niż przyjazd do pracy. Felix zdecydowanie odpoczywał.
Mimo wielkich chęci nie potrafił nawiązać nici porozumienia z młodszym kuzynem. Minho cały czas, od momentu gdy uścisnęli sobie pierwszy raz ręce, bacznie się mu przyglądał. Obserwował. I prawdopodobnie śledził. Zapytany o cokolwiek, odpowiadał grzecznie, ale była w nim jakaś sztuczność. Jakby podświadomie bał się starszego Lee.

Minho faktycznie monitorował zachowanie kuzyna. Był dla niego interesującym zjawiskiem. Palił papierosy, flirtował z dziewczynami i patrzył dziwnie na mamę. Często dotykał ją dłużej niż powinien, non stop żartował w jej towarzystwie i gapił się na nią... ciągle... zjadał ją oczami przy każdej okazji. Na śniadaniu stawiał się sporo przed dawno ustaloną godziną, parzył herbatę i oferował swoją pomoc przy naprawdę nieistotnych czynnościach. W Minho po raz pierwszy pojawiło się brzydkie uczucie zazdrości. Mama była przecież tylko jego. I taty...

Cicha walka o uczucie Jiwoo stawała się zawzięta.
Minho pewnego dnia powiedział mamie, że Felix za zarobione u niej pieniądze kupuje papierosy. Kobieta zrobiła chłopakowi ogromną awanturę. Nie mogła uwierzyć, że on nie szanuje swojego zdrowia.

- Felix! Jak taki mądry i ładny chłopiec może palić! Dbaj o siebie, o swoje zdrowie! - więc uważała go za ładnego... serce chłopaka ewidentnie się poruszyło.

Minho stał w kącie i obserwował jak matka w końcu karci swojego gościa. Miał nadzieję, że wyrzuci go z domu a on nigdy więcej nie wróci i zostaną, jak dawniej, tylko we dwójkę. Ale tak się nie stało. Felix przeprosił i obiecał, że zerwie z nałogiem. Nawet kilka łez opuściło jego zimne dotąd oczy. Jiwoo oczywiście nie miała w planach go wyrzucać, chłopak bardzo jej pomagał, odciążył od niektórych obowiązków. Myślała, że świetnym rozwiązaniem byłoby gdyby zamieszkał z nimi na stałe. W domu nie czekało go nic specjalnego a tu, mógłby naprawdę osiągnąć trochę więcej. Jednak jego relacje z Minho nie dawały jej upragnionego spokoju. Widziała jak oboje rywalizują o jej uwagę. Rozumiała syna, od zawsze był tylko jej, ale zachowanie Felixa ją intrygowało. Czasem miała wrażenie, że chłopak jest w niej zakochany...

Oczywiście myślała, że miło byłoby znaleźć sobie kogoś, kto pokocha ją i jej wakacyjną wpadkę. Skrycie marzyła o tym, by ponownie się zakochać. Do tej pory nikt nie zdołał zawrócić jej w głowie tak jak ojciec Minho... cokolwiek by o nim nie powiedzieć, był absolutnie wyjątkowym mężczyzną. Nadal chyba go kochała. Ale glęboko, tylko przed sobą.

Pewnego wieczoru Jiwoo poczuła się bardzo źle. Bolał ją brzuch i w ciągu kilku godzin dostała niebywale wysokiej gorączki, której nie dało się niczym zbić. Po raz  pierwszy spanikowała. Dotąd nigdy nie chorowała, nie mogła sobie na to pozwolić, mając hotel i synka na swoich barkach. Około północy nie wytrzymała. Ledwo doszła do pokoju Felixa i zapukała cicho. Gdy otworzył drzwi, prawie zemdlał gdy ją zobaczył. Była praktycznie przeźroczysta. Pot spływał jej po pięknej twarzy a oczy lśniły od temperatury.

- Felix... dzwoniłam po pogotowie... zaraz tu będą. Mam do ciebie ogromną prośbę. Minho śpi. On nigdy dotąd nie spał sam... czy mógłbyś z nim zostać? Gdy się obudzi? Zadzwonię do was tak szybko jak tylko się dowiem co ze mną nie tak. Ale podejrzewam, że to wyrostek... - ponownie złapała się za brzuch i patrzyła na niego tymi pięknymi oczami. Próbowała nawet lekko się uśmiechać. Felix był oczarowny. Przytaknął głową, oczywiście, że miał zamiar spełnić jej prośbę. Zostać z Minho... wiedział, że spali razem. Było to dla niego dziwne. Ale nie wnikał w to , skoro im to pasowało...

- oczywiście, że zostanę... nie martw się o nas. Damy sobie radę. - uspokajał ją jak tylko potrafił. Nie chciał, żeby się o nich martwiła.

- dziękuję skarbie... tak bardzo się cieszę, że tu jesteś. - kobieta naprawdę była mu wdzięczna. Nie lubiła prosić o pomoc, zawsze świetnie dawała sobie radę sama. Ale teraz... chyba naprawdę Bóg sprowadził Felixa do jej domu akurat teraz.
W młodej głowie ze wszystkich wypowiedzianych przez nią słów zostało tylko to jedno „skarbie". Czy to z nadmiaru emocji, czy przez fakt, że obudziła go nagle w środku nocy, odebrał te słowa zbyt dosadnie. Nie myśląc logicznie, nachylił się w jej kierunku i pocałował niezwykle namiętnie.
Felix nie był grzecznym chłopcem jeśli chodziło o sprawy łóżkowe. Od dawna zaliczał dziewczyny, które potem bez wyrzutów sumienia porzucał lub ignorował. Lubił się pieprzyć, ale o głębokich uczuciach nigdy nie myślał. A przy ciotce poczuł nagle coś więcej. Jej spękane usta były tak pociągające. Musiał je polizać. Właśnie teraz, gdy nazwała go „skarbem".
Jiwoo otrzeźwiała w momencie. Jednak przeczucie jej nie myliło...

- Felix... nie... - wzbraniała się tak słodko, ale nie była w stanie go odepchnąć. A Felix zdawał się nie słyszeć tego co mówi. Przyciągnął ją bliżej i coraz zachłanniej pieścił językiem. Oboje utonęli w tej chwili.

Przyjazd karetki nagle rozdzielił szaleńców, rozległo się pukanie, weszła ekipa medyczna. Minho spał na górze więc na szczęście niczego nie słyszał. Powierzchowne badanie potwierdziło obawy Jiwoo. Miała już spakowaną torbę, którą Felix od razu jej podał.

- nie waż się nigdy więcej... - syknęła mu na odchodne, gdy zbliżył się wystarczająco.
Lee patrzył jak odjeżdża do szpitala, na szczęście nie na sygnale. Otwarcie rozmawiano przy nim o konieczności operacji, o pobycie w szpitalu. Będzie się musiał zająć Minho, wszystko rano mu wytłumaczyć.
Gdy karetka zniknęła za zakrętem wyszedł na niewielki taras i odpalił papierosa. Śmiał się sam do siebie a jego białe ostre zęby wręcz świciły w ciemności nocy...

Praying Mantis (Modliszka) MINLIXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz