Father

38 9 13
                                    

Minho stracił przytomność. Padł na zimne kafle jak bezwładna kukła. Nigdy dotąd mu się to nie przytrafiło. Felix, przerażony, tym, co zobaczył, od razu chciał rzucić się na pomoc. Mocna ręka chwyciła go za ramię i stanowczo odwiodła od tego kroku. Szef ochrony patrzył surowym wzrokiem.

- muszą zostać sami - odciągał go coraz mocniej i dalej a Felix rozpaczał w środku, że po raz pierwszy nie może być koło niego. Widział jak ten dostojny człowiek podnosi jego kochanka i kładzie na sofie w hallu. Nie wyglądał na silnego a poradził sobie z solidnym ciałem syna bez najmniejszego problemu.

- wyjść! - mężczyzna miał silny głos. Wszyscy natychmiast zastosowali się do polecenia, znikając z zasięgu jego wzroku. Jedynie Felix szarpał się niespokojnie gdy ochrona wynosiła go z budynku.
Psy siedziały obok, gdy Pan łagodnie głaskał swoje ludzkie szczenię po twarzy. Do tej pory tylko one zaznawały takiej czułości z jego ręki.

Minho powoli odzyskiwał przytomność. Nadal czuł się okropnie. Brało go na wymioty, w głowie wirowało, była tam tylko pustka. Wszystkie myśli nagle wyparowały zostawiając w uszach nieprzyjemny szum...

- wstań - ojciec wpatrywał się w niego z ciekawością. Gdy głos nie wydawał komend, stawał się miły dla ucha. Długa ręka podciągnęła go do góry, opierając plecy na kanapie. - tyle czasu... tak czekałem by w końcu Cię poznać...

Minho milczał i wpatrywał się w nową twarz. Była nieskazitelna, z idealną strukturą skóry, nie skażona żadnym mankamentem. Ciemna kropka pod okiem tylko dodawała jej uroku. Z opowiadań matki wiedział ile lat mieli, gdy powołali go do życia. Mężczyzna przed nim musiał mieć już dawno skończoną trzydziestkę. A wyglądał jak równolatek Felixa. Z tym, że był od niego tysiąckrotnie piękniejszy. Uroda zapychała dech w piersiach.

- powiedz coś, chciałbym usłyszeć twój głos, Minho...

- dlaczego? - Minho odzyskał kontrolę nad sobą, jakby udzielono mu pozwolenia na powtórne myślenie.

- dlaczego, co? - lisie wąskie oczy przeszywały go ciemnym spojrzeniem

- dlaczego tak późno? - Minho czuł jak wszystkie nagromadzone latami pytania nagle zaczęły tłoczyć mu się w głowie. Czekał tak długo... kazał czekać matce... przez to wszystko uwiódł własnego kuzyna, z którym teraz, tworzył szczęśliwy związek. Ale wszystko przez niego... gdzie był cały ten czas?

- tak musiało być... - sam nie był wylewny ale Minho wiedział o tym od matki. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że człowiek przed nim jest jego ojcem.

- potrzebowałem cię! A ty... nawet nie wiedziałeś o moim istnieniu... i zjawiasz się teraz???? Po co?
- poczuł ten wewnętrzny gniew, rozczarowanie zbierane latami w niepewnym ciele.. Psy warknęły nagle, patrząc na Pana napiętym wzrokiem. Uciszył je drobnym skinieniem ręki.

- wiedziałem o Tobie przed twoją matką... wiem ile ważyłeś po porodzie i jak pięknym noworodkiem byłeś. Widziałem cię zaraz po tym jak wyszedłeś z jej łona. Nawet przed nią. Wiem na co chorowałeś, na jakie leki źle reagujesz. Jak mądry jesteś. Byłem na pogrzebie twoich dziadków. Ty też mnie tam widziałeś, śmiałeś się do mnie... to ja zmusiłem szkołę, żeby zgodzili się na nauczanie domowe. Ja pomogłem przeżyć Jiwoo, gdy zachorowała... znam cię lepiej niż myślisz Minho... zawsze byłem obok... niekoniecznie ciałem...

- więc duszą? - Minho zaczynał być bezczelny, mimo tego iż do tego człowieka czuł ogromny respekt.

- mhmmmm nie... - puszyta warga rozciągnęła się w brudnym kpiącym uśmiechu.

- dlaczego tak długo??? Było mi tak źle... te sny, moje ciało, które zmieniało się z nocy na noc... to pragnienie... szukałem cię!!!

- przepraszam synu.. - jak dobrze było tego słuchać... synu... tyle czekał na te słowa... - ale teraz postaram ci się wszystko wynagrodzić... zobaczysz... - miał delikatne ręce, miękkie ale nienaturalnie zimne. - o czym były twoje sny? Jestem ciekawy...

- o lesie... szukałem czegoś... lub kogoś... bardzo się bałem. Teraz myślę, że szukałem ciebie. Były też tam twoje psy. - spojrzał na leżące obok nich zwierzęta.

- interesujące... moje były inne.

- mama bardzo cię kochała... niedawno umarła.. ale o tym pewnie też już wiesz... - na myśl o tym, że tyle razy mogli spotkać się we trójkę pierwszy raz od dawna drgnęło mu serce. Kilka szczerych łez popłynęło po twarzy.

- twoja matka dla mnie umarła dawno temu. Nie chciała, żebym był z wami... ale dobrze się tobą zajmowała. Wyrosłeś na wspaniałego mężczyznę.

- mam pytania... - Minho otarł ostatnią samotną łzę i postanowił nie tracić czasu.

- wiem... wszystko ci opowiem. Teraz wszystko się zmieni. Nadrobimy starcone chwile. - spojrzał na zegarek. - jutro po ciebie przyjdę. Zabierzemy psy na spacer. Do lasu... porozmawiamy... ochłoń teraz. Chan odprowadzi cię do domu.

- chcę rozmawiać teraz! Nie chcę nigdzie iść!!! Jaki Chan? - Minho czuł się zdezorientowany, ponownie odrzucony.

- Jutro... - mężczyzna wstał i ruszył na górę przywołując czarne bestie do siebie. Po chwili przyszedł do niego facet, który miał odprowadzić go do domu. Do domu, do którego chodził z hotelu sam, odkąd skończył dwa latka.

- chodźmy Panie Minho... jestem Bang Chan - mężczyzna ukłonił mu się nisko i ruszył naprzód otwierając przed nim drzwi.

- jaki Panie? Jestem Minho... po prostu.. - był zawstydzony takim zachowaniem wobec siebie.

- jest Pan synem Pana Hwanga więc również moim Panem. Chodźmy...

- Hwanga? Tak on ma na nazwisko??? Czekaj! Opowiedz mi o nim! - jego ciekawość była tak rozbudzona...

- nie mam w zwyczaju rozmawiać o swoim pracodawcy. Na pewno niedługo dowie się Pan wszystkiego. Pan Felix jest już w domu. Dobranoc - i Chan zniknął, zostawiając go samego na progu. Felix widział jak oni szli, czekał za drzwiami z paczką ich ukochanych papierosów w drżącej dłoni. Gdy Chan zniknął, od razu wyszedł na taras tuląc Minho w ramionach.

- Jak się czujesz? Minho! To naprawdę on? Twój ojciec? - oglądał go od góry do dołu i sprawdzał czy wszystko z nim w porządku.

- to on... - Minho sam nadal nie dowierzał ale był pewny, że ten Hwang jest tym, za kogo się podawał. Ruszył pędem na górę, do sypialni Jiwoo. Nagle przypomniał sobie o czymś.
Krótko po jej pogrzebie zaczęli sprzątać jej pokój. Nie miała wiele. Głównie książki i kilka drobiazgów... w szkatułce z biżuterią Minho znalazł kartkę. Zaintrygowała go, gdyż był na niej dziwny podpis. Hwang Jiwoo... dziadkowie od zawsze mieli na nazwisko Lee. Na odwrocie kartki było już pełne imię i nazwisko.

Hwang Hyunjin
I adres...

Od zawsze wiedziała, gdzie mieszkał. Mogła podać jego dane policji bez żadnych problemów. Nigdy nie wydała go władzom, pomimo tego, że była pewna, że to on zabił.
Jednocześnie nigdy nie chciała odszukać go dla syna...

Praying Mantis (Modliszka) MINLIXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz