Inmate

34 5 34
                                    

- szkoda, że nie poznałeś rodziców... - Minho wypalił już dawno temu. Patrzył tępo na Hyunjina, który nagle wydał się taki zwyczajny...

- tak... z drugiej strony ojciec nigdy mnie nie chciał... Ale trochę szkoda mi matki. Gdy wyszedłem z domu dziecka przejrzałem swój akt urodzenia. Nazwała mnie Minho.. ale zmienili je w bidulu bo było zbyt popularne... nie chcieli mieć kolejnego dziecka o tym imieniu... nawet tego nie potrafili uszanować. Ani jej woli ani mojego prawa do nietykalności. Zaraz po moich ślubach spaliłem ten przybytek nędzy... - Hyunjin uśmiechnął się do syna

- mam je po tobie? - Minho nigdy nie lubił swojego imienia. Było takie zwyczajne... przeciętne. Ale wiedział od matki, że ojciec je wybrał. A teraz dowiedział się, że tak naprawdę ma je po nim. Bardzo go to ujęło. Dało poczucie jeszcze większej więzi z nim.
Spalił... nie miał nawet wątpliwości, że Hyunjin nie zorganizował wcześniej ewakuacji...

- szanuję Jiwoo za to, że spełniła moją prośbę...

- mówiłem ci, że ona...

- dość! Wystarczy... - był zły... Hwang czuł, że za bardzo się otworzył, rozluźnił. Dał ponieść zwykłym ludzkim emocjom. A one nie były dobre. Czyniły cię słabym. Minho za bardzo rezonował uczuciami. Nadal... - teraz musimy się skupić na twojej nauce. Mamy dużo czasu do twoich osiemnastych urodzin. Wtedy będziesz mógł złożyć śluby i być taki jak ja. A wtedy... wtedy nikt nas nie pokona... - podniósł się z fotela, psy również zerwały się nagle. - wątpię, że będziesz umiał teraz zasnąć... Jeongin czeka na ciebie w twoim pokoju. Musisz jeszcze otworzyć prezenty. Zabaw się Minho... - ruszył na swoje piętro.

Minho nadal siedział. Zabrał papierośnicę, wyciągnął kolejną fajkę i ponownie podniecał się głupią sztuczką. Myślał...
Słońce powoli wychylało się znad horyzontu gdy postanowił wrócić do siebie. Minął Chana, który najwyraźniej ciągle go pilnował. Niewiadomo dlaczego, skoro posiadłość była zabezpieczona z każdej strony.
W pokoju nadal było przyjemnie ciemno. Stos podarunków w ekskluzywnych torbach piętrzył się koło łóżka. Minho poluzował czarny krawat, ściągnął marynarkę i zasiadł na łóżku rozrywając pierwszy pakunek. Było tam wszystko. Od drogocennych kamieni przez biżuterię i papiery wartościowe. Udziały w największych światowych spółkach, obligacje i akty własności. W kilka minut stał się bogaczem. To było zdecydowanie przyjemne uczucie powodujące mgłę w mózgu. Tyle dobra... w głowie nadal mu się kręciło. Życie zmieniło się tak nagle. Z chłopca, który nie potrafił odnaleźć się w szkolnej ławce stał się nagle potomkiem Złego... synem swego ojca, z którym stworzy coś wielkiego.
Wspominając dzisiejszą noc, wszystkie rozmowy i wzrok tych ludzi, którzy chłonęli z jego ust każde słowo nie mógł opanować dzikiego podniecenia. Prezenty, rozrzucone wokół niego na łóżku, które czyniły go odtąd zamożnym człowiekiem dodatkowo drażniły jego próżność. Padł na materac i zaczął się rozbierać. Palce powoli odpinały obleczone satyną guziki. Drogie materiały spodobały się jego skórze. Tak miło pieściły zmysły dając to uczucie ekskluzywności. Koszula wręcz spłynęła z zimnych barków odsłaniąc mocne plecy i klatkę.

- czy pomóc? - głos z głębi pokoju nie pozostawiał złudzeń. Jeongin jak zwykle warował na podłodze. Hyunjin zawsze pamiętał by wydać polecenie w odpowiednim czasie.

- Jeongin? Tak... podejdź - Minho, którym targały teraz najróżniejsze uczucia bez problemu przywołał swojego niewolnika. Chyba potrzebował towarzystwa.
Chłopak stanął nad nim i patrzył tymi bezdennymi oczami na jego nagi tors. Ale nie wytwarzał już tego nieprzyjemnego chłodu.

- pomóż mi się rozebrać... - Minho czuł się przy nim jeszcze bardziej swobodnie niż ostatnio. Kompletnie nie wstydził się gdy ten zaczął odpinać mu klamrę skórzanego paska a potem guzik i zamek. Bezwstydnie podniósł biodra gdy duże ręce zaczęły ciągnąć drogi materiał w dół.

- wszystko? - Jeongin patrzył wyczekująco, gdy pierwsza warstwa ubrania zniknęla w okolicach kostek.

- wszystko... - Minho tylko mruknął i ponownie wypchnął biodra w górę. Nagie ciało nigdy go nie krępowało chociaż początkowo czuł się przy nim dziwnie. Ale to uczucie dawno zniknęło, dając pierwszeństwo tym pierwotnym podstawowym rządzom. Jeongin klęczał na dywanie, rozsznurowywał mu powoli buty, ściągał skarpetki a na końcu spodnie i bokserki. Dotyk jego rąk był niezwykle przyjemny.

- czy coś jeszcze? - głos z podłogi jak zwykle był bardzo kuszący. Niby tak mechaniczny, pozbawiony uczucia ale wciąż kurewsko seksowny.

- muszę się rozluźnić...

- masaż czy seks? - czarna głowa wychyliła się spomiędzy jego napiętych ud.

- a jak myślisz? - spojrzał wymownie na swojego kutasa, który już prawie opierał się o brzuch.

- mocno?

- mocno... chcę się zrelaksować. - szczupłe kolano od razu wbiło się w materac. Jeongin usadowił się pomiędzy jego udami, tak samo jak ostatnio i ten słodki ciężar zwiastował przyjemność. Zgarnął całe bogactwo Minho na brzeg sporego łóżka a długie palce już krążyły wokół ciasnej dziurki.

- hej... a może tak trochę uczucia? - to było nieprzyjemne... na sucho i bez gry wstępnej. Minho nie był do tego przyzwyczajony. A chłopak nad nim się zawahał. Znieruchmiał... - ostatnio byłeś trochę milszy...

- rozkazy były inne...

- to przeleć mnie tak jak ostatnio... chcę czuć, że mnie pragniesz... albo nie... - jedna myśl zakiełkowała mu nagle w głowie. Było coś, o czym od dawna marzył. Pewna niezakończona przygoda. Z niedalekiej przeszłości. - zasłoń mi oczy. Zwiąż ręce na plecach. Umiesz wiązać mam nadzieję?

- potrafię wszystko...

- świetnie. Więc chcę żebyś tak mnie zerżnął. Ale najpierw porządnie mnie przygotuj. A potem nie musisz się już hamować.

- dobrze... - wstał jak gdyby nigdy nic. Był stworzony tylko do wykonywania poleceń. Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z profesjonalnymi linkami i satynową szarfą. Minho śledził jego ruchy, które były niezwykle harmonijne. Jeongin był szybki i wiedział dokładnie co ma robić. Odgarnął mu włosy z oczu i zasłonił je czarnym materiałem. Docisnął mocno, tak aby młody zupełnie nic nie widział. Tak samo porządnie przygotował jego ręce. Po chwili Minho leżał z wystawionym do góry tyłkiem i czekał na przyjemność. To już nie były te odgłosy co wtedy. Nie czuł absolutnie żadnej więzi z facetm, który fantastycznie rozpychał mu długimi palcami ciasną dziurę. Zero ciepłych uczuć lub wspólnych wspomnień. Tylko pożądanie i nieopisany głód.
Jeongin wszedł w niego nagle i bezpardonowo, ciągnąc jednocześnie za ciasno splątane po łokcie ręce. Od razu wbił się do końca. Minho, wisząc kilka centymetrów nad pościelą ledwo oddychał. W tym momencie bardzo się cieszył, że nie ma nic na szyi. Facet za nim nie był tak delikatny jak... zapomniał jak ma na imię. A mówił o nim tak niedawno. Blondwłosy kochanek... tak bliski. Do teraz.
Z każdym kolejnym pchnięciem umysł powoli i brutalnie niszczył tamten obraz i wspomnienia. Jeongin był niezmordowany, potrafił pieprzyć bez opamiętania, kompletnie się nie męczył.
Minho ledwo żył gdy w końcu doprowadzono go na szczyt. Położył mokry policzek na łóżku i tylko cicho sapnął.

- rozwiąż mnie... - w kilka sekund ręce odzyskały poprawne krążenie a oczy zdolność widzenia. Minho odwrócił się i spojrzał na chłopaka za nim. Dostrzegł teraz coś, czego do tej pory nie widział. Te oczy bez dna były otoczone czarną pajęczyną, która pokrywała nawet delikatną skórę wokół. Zawachał się. Przetarł zmęczoną wysiłkiem twarz i spojrzał ponownie. Jeongin wyglądał już normalnie ale Minho zrezygnował z prośby o przytulenie siebie. Odesłał go spowrotem na ziemię...

Praying Mantis (Modliszka) MINLIXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz