We are special

30 7 20
                                    

Minho długo nie potrafil zasnąć. Wpatrywał się w hotelowe okna i myślał, w którym pokoju śpi Hwang. Po tylu latach... gdzie wyobrażał sobie to spotkanie na miliony sposobów... zamienił z nim kilka słów i został odesłany do pokoju spać.

***

- wszystkiego najlepszego... - Felix mruczał zmysłowo w małe słodkie ucho ozdobione nadal jego starym kolczykiem. W urodzinowy poranek miał zamiar spełnić jedno z wielu wyuzdanych pragnień młodszego. Do tej pory zawsze mieli dosyć ograniczone pole manewru co do igraszek. Tylko czasem, gdy ciotki nie było, mogli być w pełni sobą jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Ale czasu zawsze było za mało, by rozbudzić temperament do porządanej temperatury.
Minho otworzył powiekę, którą zamknął niedawno. Piegi na bladej twarzy przed nim od razu wprawiły go w dobry nastrój. Felix był lekiem na całe zło tego świata. Pierwszym i jedynym...

- dziękuję... tak źle spałem... wiesz, że on nie zgasił światła do 3? A wygonił mnie spać krótko po 20... - nadal myślał o ojcu, który tak bardzo wczoraj go zbył.

- może boi się spać przy zgaszonym świetle... nie podoba mi się, że zaczynamy poranek od rozmowy o innym facecie. - Felix wyciągał z szuflady czarną szarfę, którą owinął młodszemu oczy.

- przecież to mój ojciec...

- wiem... ale nadal... poza tym... - ściągnął mu ręce z tyłu i zaczął wiązać sznurem aż po łokcie. - on chyba ma dobre układy z kalendarzem... wygląda na twojego brata...

- matka wspomniała, że był przystojny. - Felix założył mu coś na szyję, poranna erekcja zmieniła się w kurewskie pożądanie.

- przystojny to może być aktor w dramie... on jest nieziemsko piękny. - Felix pociągnął jednocześnie za ręce i szyję, która była opasana obrożą. Nogi zostały rozstwione na boki a tyłek automatycznie wystawił się pod odpowiednim kątem. Minho opierał twarz o materac, nie widział zupełnie nic, więc tylko słuchał. Korek od lubrykantu... odgłos związywanych gumką włosów... śluz rozcierany między rękami... znał te dźwięki na pamięć. Dotyk zawsze lepiej smakował gdy nie było go widać.. Mokre palce.. Ciepła, śliska głowa tuż przy wejściu do odbytu. Felix ponownie pociągnął za liny, unosząc Minho nad materac i jednocześnie wchodząc w niego do samego końca.

- wszystkiego najlepszego... - starszy ledwo potrafił przekrzyczeć jęki Minho, który odleciał w sekundzie przy szalonym tempie. Prosił o jeszcze śliniąc się jak głodna suka. Był sobą... w końcu bez ciągłego uciszania czy martwienia się, że Jiwoo ich w końcu odkryje...

- jeszcze Felix! Kochanie, pieprz mnie jeszcze! - w pewnym momencie ruchy w dupie ustały a Minho zaczął się niecierpliwić.

- kończ Minho... czekam na ciebie na dole - Hwang od dłuższej chwili przyglądał się jak jego pierworodny, opasany sznurami, daje się posuwać kuzynowi jak ostatnia szmata.

Felix puścił liny i momentalnie wyciągnął kutasa z tyłka. Nigdy w życiu nie był bardziej zawstydzony. Zaczął nerwowo rozwiązywać liny i ściągnął młodszemu opaskę z oczu. Minho był wściekły.

- co do kurwy! Jak on tu wszedł? Sam zamykałem w nocy drzwi.

- nie mam pojęcia... ale idź z nim lepiej.. - Felix skurczył się w sobie. Kutas wisiał mu smutno między udami. Naprawdę się zestresował.
Minho ściągnął z siebie czarną obrożę i zaczął ubierać w to, co znalazł na ziemii. Wyskoczył przed dom chcąc rozpocząć pierwszą kłótnię z ojcem, ale gdy tylko przekroczył próg domu przed oczami zabrzęczał mu breloczek.

- wszystkiego najlepszego - Hwang miał zdecydowanie problemy ze szczerością uśmiechu. Znowu był ubrany cały na czarno, włosy nienagannie przygładzone. Czarne diabły skakały wesoło obok niego. - chodźmy - podał mu papierosy i zapalniczkę. A Minho w momencie zapomniał, co chciał mu powiedzieć. Przechodząc koło hotelu zobaczył na podjeździe dwa samochody opasane wstążkami. Jeden sportowy a drugi w stylu offroad... z daleka było widać, że kosztowały fortunę.

- wiem, że nie masz jeszcze prawa jazdy ale to inwestycja. Nie stracą na wartości. Poza tym Felix... - tu zrobił pauzę - może cię wozić. Hwang patrzył jak szczęka syna opada a oczy robią się okrągłe jak spodki.

- dla mnie? Oba? - Minho nie wiedział co powiedzieć. Odpalił papaierosa i patrzył jak zaczarowany. Myśleli kiedyś z Felixem o aucie. Jeździliby do lasu w wiadomym celu, żeby chować się przed matką ale podatki i opłaty... to nadal wszystko kosztowało.

- za wszystkie zaległe urodziny... będzie tego więcej... chodźmy... - gwizdnął na psy i ruszył przodem w kierunku lasu.

- to rano... - Minho po pierwszej porannej fajce stał się trochę bardziej odważny.

- nie wnikam jak spędzasz czas wolny. Jeśli to sprawia, że jesteś szczęśliwy...

- nie dziwi cię to? - Hwang roześmiał się w korony drzew...

- niewiele rzeczy może mnie zdziwić.. ale nie chciałeś chyba rozmawiać ze mną o swoich preferencjach w łóżku... nie zrozum mnie źle, o tym też możemy porozmawiać ale niekoniecznie dzisiaj.

- sam już nie wiem o czym chciałem... wczoraj miałem głowę pełną pytań a dziś... - przestąpili próg lasu, mimo wczesnej porannej godziny zapanował wokół nich przyjemny mrok.

- jesteś wyjątkowy Minho. Tak jak i ja. Nie bez powodu jesteśmy tacy mądrzy i piękni. Lepsi niż cała reszta ludzkości. Jesteśmy wybrańcami.

- Boga? - szaleńczy śmiech Hyunjina rozbrzmiał w calej okolicy. Teraz wydawał się szczery w swoich uczuciach, mimo, że ten przeraźliwy chichot wcale do niego nie pasował.

- powiedziałbym, że stoimy po drugiej stronie barykady...

Minho patrzył na niego... był przy ojcu takim głupcem. Do tej pory nikt nie był w stanie zawstydzić go brakiem wiedzy, a teraz... czuł, jakby mowiono do niego hieroglifami.

- powiem ci wszystko, czego potrzebujesz... żeby stanąć na szczycie, jak ja... musimy tylko poznać się trochę lepiej.

- czym się zajmujesz? Szukałem informacji o Tobie...

- jestem.. doradcą... jeśli można tak to nazwać. Głównie w polityce... ale nie tylko. Jestem tam, gdzie toczy się gra o władzę i pieniądze. Szeptem doprowadzam kontrakty do końca. Wypowiadam wojny w imieniu prezydentów... ogłaszam epidemie... nikt nie musi znać mojego nazwiska.
Wolę być anonimowy..

- nie masz nawet 40 lat...

- mówiłem ci, że jesteśmy wyjątkowi. Wiek tu nie ma nic do rzeczy. Pokażę ci jak to działa... jak już przeniesiesz się do mnie...

- do Ciebie? Nigdzie się stąd nie ruszam! Myślisz, że zjawisz się tak nagle i po prostu nas stąd zabierzesz?

- nie was... Ciebie... on jest za słaby... niegodny...

- o czym mówisz?

- o tym jak bardzo się różnicie... nie możesz tu zostać i się zmarnować. Musisz iść dalej Minho...

Praying Mantis (Modliszka) MINLIXOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz