#XXII

1K 46 32
                                    

Hejka, dawno mnie tutaj nie było, ale oddaje w wasze ręce rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i miłego czytania. Buziaki, irysowej.
#MyTurn
Z/ig/ty - irysowej (informuje tam wcześniej o rozdziale lub daje małe spojlery, a więc zachęcam)

Wczorajszy wieczór z przyjaciółmi minął mi dość szybko. Nim zdążyłam się otrząsnąć była godzina, o której powinnam znaleźć się w łóżku. Rozmawialiśmy o kompletnych głupotach, wspominaliśmy lata podstawówki i dowiedziałam się nawet jakie głupstwa robił Michael w przeszłości. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę historię o tym, jak ktoś zajadł się klockami lego myśląc, że to pyszne żelki. Gorsze konsekwencje miał później jak musiał... Wydalić swoje klocki Lego.

Pokręciłam głową i zmyłam swój makijaż patrząc na swoje odbicie w lustrze. Przemyłam twarz, a następnie odsunęłam się od umywalki. Byłam sama w domu, ponieważ tata miał jakąś sprawę, ale wolałam nie drążyć tematu. Otarłam twarz ręcznikiem i w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Delikatnie się wzdrygnęłam i automatycznie odwróciłam na pięcie idąc w stronę drzwi wejściowych. Zbiegłam po schodach i od razu podeszłam do drzwi. Otworzyłam je sprawnym ruchem i spojrzałam na Leo, który stał w drzwiach.

— Cześć. — Uśmiechnął się delikatnie poprawiając przy tym swoje blond włosy. Ty akurat nie byłeś mile widziany w moim domu. — Mogę wejść? — zapytał na co w myślach przewróciłam oczami, jednak wpuściłam go do środka. Przeniosłam wzrok za chłopaka, gdy ten przekroczył próg drzwi. Zmrużyłam delikatnie oczy widząc w ciemności posturę mężczyzny. Wszędzie ją poznam.

Raven.

Stał w oddali, a na głowie miał kaptur od swojej bluzy. Przejechałam językiem po dolnej wardze i jedynie zamknęłam za sobą drzwi. Czyli Asher mnie okłamał mówiąc, że wyjechał. Zrobiłam parę kroków do tyłu i odwróciłam się w stronę chłopaka, który zdążył zsunąć swoje buty.

— Napijesz się czegoś? — zapytałam unosząc delikatnie brew, na co ten skinął głową. — Woda, sok? – mruknęłam i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie wyjęłam szklankę z szafki.

— Sok — odpowiedział wręcz od razu, na co skinęłam głową napełniając naczynie sokiem pomarańczowym. Podałam mu po chwili szklankę i uniosłam brew.

— Coś się stało? — zapytałam opierając się o blat i zakładając przy tym ręce na swoich piersiach.

— Słyszałem, że wyjeżdżasz za jakiś czas. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu, bo pewnie zobaczymy się następnym razem dopiero za rok lub nawet później. — Wzruszył ramionami upijając przy tym łyk napoju.

— I dlatego przyszedłeś o dziesiątej wieczorem? — prychnęłam kpiąco. — Wiesz, istnieją lepsze godziny. Na przykład popołudniowe — mruknęłam patrząc mu w oczy. Zaczynał mnie irytować, z sekundy na sekundę coraz bardziej. Coś mi w nim nie pasowało. Był dziwnie rozluźniony.

— Nie znalazłabyś wtedy dla mnie czasu — stwierdził przez cały czas patrząc mi w oczy. Miał rozszerzone źrenice i poruszał się jakby conajmiej był w spowolnionym tempie.

— Ćpałeś — stwierdziłam patrząc mu przez cały czas w oczy.

— Nie — odpowiedział nawet się nie zastanawiając.

Kłamał. On zawsze kłamał, gdy o tym mówił.

— Wróć do domu i się prześpij, Leo — mruknęłam i schowałam sok do lodówki. Zsunęłam nieco bardziej swoją koszulkę, bo miałam na sobie dość krótkie spodenki do spania i jakąś starą koszulkę mojego taty.

MY TURN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz