#XXV

985 36 13
                                    


Witam was ponownie, stwierdziłam o drugiej w nocy, że napiszę wam rozdział, a więc jeśli zobaczycie błędy to już wiecie dlaczego. Przypominam, że książka przejdzie korektę, a więc będę później to czytała :)
Ig/x/tt - irysowej
***

Pov Celeste

Westchnęłam ciężko i usiadłam na brzegu łóżka. Z nieznanego mi powodu nie potrafiłam wyrzucić obrazu jego twarz z mojej głowy. Siedział w niej i nie chciał wyjść. Z minuty na minutę denerwowało mnie to coraz bardziej, czułam się już tym zmęczona. On nigdy mi nie odpuści, zawsze pojawi się na mojej drodze nieproszony. Już zawsze będzie mnie witał tymi okropnymi oczami. Tak cholernie go nienawidziłam. Nawet jeśli chociaż przez chwilę próbowałam sobie wmówić, że jest inaczej to najwidoczniej się myliłam. Przymknęłam na moment oczy, aby po chwili wziąć głęboki oddech.

Musiałam uciec myślami jak najszybciej, a więc wstałam z łóżka i zaczęłam powoli pakować swoje ubrania, które trzymałam w szafie. Już nigdy najprawdopodobniej tutaj nie wrócę i nie chciałam wracać. Miałam dość tego miasta, ludzi czy nawet hałasu przejeżdżających drogich samochodów. Nigdy nie pasowałam do tego otoczenia, bogaci ludzie, pełno turystów i nielegalne rzeczy. Każdy wiedział o tych zasranych wyścigach, walkach, sprzedaży kobiet. Najczęściej turystek. I tym pieprzonym handlu organami, ale nikt nigdy nie pisnął słowem. Każdy się ukrywa, bo znają tego konsekwencje. Ktoś za samą wzmiankę o tym, może dostać kulkę pomiędzy oczy. Nigdy nie wiesz czy osoba, z którą rozmawiasz nie jest przypadkiem gwałcicielem albo pedofilem. Nie wiesz czy twój przyjaciel nie okaże się przypadkiem wrogiem. To miasto było jednym wielkim kłamstwem, a ja już nie miałam na to siły. Nie chciałam spędzić tu kolejnego roku. Nie chce już tu nigdy więcej wrócić. Jak byłam młodsza to uważałam, że to normalne. Że każdy ma sekrety, ale co wie o życiu piętnastolatka bez matki i z zaburzeniami odżywiania oraz cholernie dobrym spojrzeniem na świat.

Słysząc pukanie do drzwi przymknęłam na moment oczy. Nie miałam siły na rozmowę z kimkolwiek. Chciałam się w spokoju spakować, odłożyć walizki i odliczać do dnia kiedy stąd wyjadę i zamknę pewien ciężki rozdział za sobą. Bałam się tylko o książki, chciałam zabrać każdą z nich, ale widziałam, że jest to żywnie nie możliwe. Zastanawiałam się godzinami, które powinnam zabrać jednak z każdą miałam jakieś miłe wspomnienie. Nie ważne czy ryczałam na niej jak pojebana czy była tak żenująca, że musiałam ją rozchodzić. Przy książkach zawsze można się dobrze bawić.

— nie przeszkadzam? — słysząc głos mojego taty automatycznie się spięłam.

— przeszkadzasz. — mruknęłam cierpko i wróciłam do wsuwania swoich ubrań do ogromnej czarnej walizki. Mama mówiła, abym z ciuchów wzięła tylko te najpotrzebniejsze, bo nowe kupimy w Denver, ale jakoś lubiałam każde ze swoich ubrań, a więc nie potrafiłam wybrać tylko niektórych.

— Celeste, nie gniewaj się na mnie. Mam aktualnie ciężki czas. — odezwał się cicho przy tym wzdychając i opierając się o framugę drzwi.

— tato, daj mi spokój. — odwróciłam głowę w jego stronę i mocniej zacisnęłam szczękę. — chce zostać sama. — zmierzyłam go wzrokiem, a następnie powróciłam wzrokiem do ciuchów, które leżały na ziemi. Nie miałam ochoty na żadną rozmowę.

Mężczyzna jedynie cicho westchnął jednak wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi od mojego pokoju. Moją uwagę przykuł wibrujący telefon, cóż nie spodziewałam się tego co tam zobaczę. Od razu odebrałam telefon i przysunęłam go do swojego ucha.

— halo? — mruknęłam dość niechętnie. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a ludzie mi to kurwa utrudniali.

— Przyjedź na North street, drugie piętro mieszkanie siódme. — odezwał się w słuchawce Asher na co przejechałam językiem po dolnej wardze.

— czy to konieczne? —zapytałam chłopaka poprawiając ciuchy, które leżały na ziemi. Było ich dużo, za dużo.

— tak, masz dziesięć minut. — odpowiedział, a następnie się rozłączył, a więc cicho westchnęłam i wstałam. Wsunęłam się na białe air forcy oraz czarną zwykła bluzę z kapturem.

Po wyjściu z pokoju od razu zeszłam po schodach na dół i spojrzałam na siedzącego na kanapie tatę, który właśnie był w trakcie oglądania meczu tenisa.

— wychodzę. — odparłam jednak nie dałam mu nawet szansy na wyduszenie z siebie choćby słowa. Już od dawna mnie przecież śledził. Miałam gdzieś co powie, brak zaufania to brak zaufania. Ja równie dobrze mogłam go w ogóle nie informować przecież i tak zaraz jakiś poprany gościu zacznie za mną łazić.

Zacisnęłam mocno szczękę i wsiadałam do samochodu. Wyjechałam od razu spod domu i ruszyłam prosto w stronę wyznaczonego adresu. Skoro tata miał pieniądze to po co te lata ukrywania. Mógł od razu mi powiedzieć co jest na rzeczy, na pewno lepiej bym to przyjęła niż teraz. Okłamywał mnie przez siedemnaście lat mojego pieprzonego życia. Na każdym kroku, z każdym słowem i czynem nienawidziłem go coraz bardziej. Już nigdy mu nie zaufam, już został skreślony z mojego życia.

Zaparkowałem pod kamienicą i rozejrzałam się po otoczeniu, aby następnie wejść do środka i udać się na odpowiednie piętro. Zapukałam do drzwi, a po chwili zobaczyłam stojącego w drzwiach Michaela.

— Asher kazał mi tu przyjść. — mruknęłam beznamiętnie jednak chłopak jedynie złapał mnie za ramię i wepchnął do domu zamykając za sobą drzwi. — nigdy więcej mnie nie dotykaj. — syknęłam przez zaciśnięte zęby gładząc kciukiem obolałe miejsce. Definitywnie nie miałam dzisiaj humoru.

— idź do salonu. — mruknął beznamiętnie, a następnie mnie wyminął na co przewróciłam oczami jednak grzecznie za nim podążyłam co było moim ogromnym błędem.

Raven, Asher, Michael, Blair.

— nie mam czasu. — mruknęłam krzywiąc się na sam widok znajomego mi chłopaka, a on z równą niechęcią to odwzajemnił.

— Celeste, zostań. — odezwała się  przyjaciółka i od razu do mnie podeszła łapiąc mnie przy tym za dłoń. — to naprawdę bardzo ważne. — dopowiedziała na co przewróciłam oczami. Nie miałam na to żywiej ochoty.

— byle szybko. — odpowiedziałam wsuwając przy tym jedną z dłoni do kieszeni swoich czarnych dresów. Nie mam nawet siły żeby z nimi rozmawiać. Byłam już zmęczona tym wszystkim.

— co wiesz o Lindzie Washington. — odezwał się od razu Michael na co zmarszczyłam brwi.

— to moja babcia. — odezwałam się patrząc mężczyźnie przez cały czas w oczy.

— mieszkała na Białorusi? — dopytywał na co jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi.

— co to pieprzony test? Mam wam może jeszcze powiedzieć gdzie leży żebyście odkopali jej grób, a wasz chory braciszek wydobył kości. Może są jeszcze coś warte. — prychnęłam kpiąco jednak Raven nawet nie drgnął. Stał oddalony od Ashera, a raczej to Asher od niego. Też bym się wstydziła takiego brata. To jakiś pieprzony kabaret.

— Linda Washington to nasza rodzina, Celeste. — odezwał się w końcu Asher na co prychnęłam kpiąco.

— serio? To nie tak że znalazłam całą kartkę z tym kto znajduje się w waszej rodzinie. Wiem, że babcia ma jakieś powiązania z wami, ale mało mnie to obchodzi. — odparłam patrząc mu przez cały czas w oczy. — chcecie bawić się w detektywów to proszę bardzo, ale ja się w to nie mieszam. Za tydzień wyjeżdżam i już nie chce wtrącać się w wasze chore gierki. — warknęłam przeskakując z mężczyzny na drugie mężczyznę. — już wystarczająco dużo szkód wyrządziliście, ubierzcie te swoje chore maski jak co roku i idźcie zbierać martwe ciała zamiast cukierków. — zaśmiałam się kpiąco. — a wiecie co jest najzabawniejsze? — przeniosłam wzrok na średniego brata. Przeklęty Raven. — że wasz braciszek ma chory fetysz obserwowania dziewczyn, co może teraz mi też pogrozisz? Powiesz jak to bardzo mnie nienawidzisz, jak bardzo się skrzywdziłam mimo, że nawet cię kurwa nie znam, a może pochwalisz się tym jak wiele razy mnie dusiłeś, trzymałeś gdy nie chciałam, a potem całowałeś, bo przecież dwubiegunowść to wcale nie takie złe schorzenie. — warknęłam patrząc mu przez cały czas w oczy, a moje ciśnienie z każdą sekundą wzrastało coraz bardziej. — mam gdzieś co zrobiła wam moja rodzina, ale jeśli się ode mnie nie odczepicie to w końcu zadzwonię na policję i pokaże każdy dowód jaki mam, a wtedy nawet wasz chory psychicznie ojciec wam nie pomoże. — warknęłam, a następnie się odwróciłam, aby ruszyć w stronę wyjścia.

— Celeste, stój. — odezwał się za mną Michael na co zacisnęłam szczękę i przymknęłam na moment oczy. — musisz o czymś wiedzieć i wiem, że Raven cię skrzywdził, ale tu chodzi o mnie, o Ashera, a zwłaszcza o Raven'a. — przez cały czas mówił wbijając wzrok w moje plecy. — możesz proszę usiąść? — zapytał przejeżdżając językiem po dolnej wardze.

Zacisnęłam mocno szczękę i przez dłuższą chwilę się nie ruszyłam jednak po chwili odwróciłam się w ich stronę przez cały czas nie zmieniając swojej miny.

— pozwól że zacznę. — mruknął mężczyzna i przyjechał językiem po swojej dolnej wardze. — Linda to jakaś nasza ciotka. Nie wiem z jakiej racji, ale dowiedzieliśmy się sami dość niedawno. Na początku mało mnie to obchodziło, ale później dowiedzieliśmy się, że to twoja babcia. To już zmieniło cały bieg wydarzeń. — przez cały czas patrzył mi w oczy na co zacisnęłam szczękę. O co tu do cholery chodzi. — Jak miałem z siedem może osiem lat albo nawet trochę więcej to usłyszałem w piwnicy jakieś krzyki, nie wiedziałem o co chodzi. Byłem mały, a więc to zignorowałem. — odchrząknął i odwrócił wzrok. — jednak pewnej nocy te krzyki były już nie do wytrzymania, a więc zszedłem na dół i uchyliłem delikatnie drzwi. Leżała tam twoja mama, krzyczała żeby już ją zostawili, ale mój ojciec nie przestawał jej gwałcić. — skrzywił się na samo wspomnienie i odwrócił plecami do nas podchodząc do okna, a ja zamarłam. Byłam już wtedy na świecie to było po tym jak mama rzekomo zmarła, ale to się nie kalkuje. Ich mama się zabiła przez to, że moja mama umarła. Zabiła się... ale w zasadzie dlaczego? Przecież ludzie giną podczas porodu.

— do rzeczy, nie chce słyszeć o kolejnej podłej rzeczy jaką zrobiła wasza rodzina mojej. — warknęłam, a moje cieśnie wzrastało. Byłam nabuzowana.

— Parę miesięcy później usłyszałem jak tata rozmawia przez telefon i mówi, że jakaś kobieta nosi jego dziecko. — odezwał się patrząc przez cały czas przez okno. — tylko ją zgwałcił. Wiem, bo po tamtej sytuacji już żadna kobieta nie została tam przyprowadzona, a on wspomniał o twoim nazwisku. — mruknął, a następnie odwrócił się w moją stronę.

— mamy wspólną siostrę albo brata. — odezwał się w końcu Ashera, a ja zamarłam.

To nie może być kurwa prawda, nie mogę być kompletnie z nimi związana. Nienawidziłam ich, a raczej Raven'a. Dlaczego wszyscy przez tyle lat mnie okłamywali. Tata na pewno musiał wiedzieć, a znowu to przede mną zataił. Moje życie zostało zrujnowane. Ponownie. A ja stałam w ciszy po środku korytarza z trzema parami oczy, które były skierowane na mnie, poza nim. On nie patrzył na mnie, zawiesił swój tępy i nieprzyjemny wzrok na ścianie.

A więc teraz przyszła pora na naszą kolej

MY TURN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz