Dni zamieniały się w tygodnie, gdy ich życie zaczęło toczyć się w pewnym ustalonym porządku. Gdy Mark wracał do domu, zastawał w nim Ariettę, bawiącą się z jego rodzeństwem lub pomagającą jego matce w codziennych czynnościach. Dzięki temu zyskali więcej czasu, by ze sobą rozmawiać, chociaż bywały dni, gdy się mijali oraz takie, w których nie przychodziła wcale.
Mark dowiedział się, że Ari pasjonuje się kulturą i posiadała zadziwiającą wiedzę na temat zwyczajów rodowitych Maiweńczyków. Z czasem dziewczyna coraz chętniej opowiadała mu różne ciekawostki z innych kultur.
- Czyli poza naszą częścią istnieje jeszcze parę innych regionów, w których mieszkają rodowici Maiweńczycy, a nad nimi wszystkimi panuje tylko król Leonard i królowa Henrietta?
- Zgadza się - przytaknęła cicho Arietta, choć czuła, że z każdą chwilą kopała sobie coraz większy grób. - Mają też córkę.
- Pewnie to rozpieszczona jedynaczka, której ,,wszystko się należy'' - mruknął pod nosem Mark.
Te parę słów ugodziło Ariettę w serce gorzej niż niejeden sztylet. Może i nie miała rodzeństwa, ale zdawała sobie sprawę, że świat nie kręcił się wokół niej. Pewne osoby potrzebowały pomocy bardziej niż ona drobnych ,,przydasi''. Dlatego właśnie chciała pomagać.
- A... a co, jeśli nie? - wyszeptała.
- Hm? - Mark spojrzał na nią zdezorientowany.
- Co, jeśli tak nie jest? Co, jeśli królewna jest hojną osobą? I co, jeśli tak naprawdę wolałaby wieść zwykłe życie, takie jak inni Maiweńczycy? Takie jak ty?
- Kto by chciał wieść takie życie jak ja? - westchnął grajek.
- Może na przykład tamta królewna?
- I jeszcze od razu powiedz, że ta sama królewna chciałaby wieść takie życie u mojego boku. - Chłopak przewrócił oczami.
- A dlaczego nie?! - uniosła się Arietta.
- Proszę, Ari, mówmy o rzeczach realnych.
- Piękna, dostojna, poważna, uprzejma. To właśnie tak wszyscy ją widzą, prawda? Takawłaśnie ma być. Wszyscy oceniają po tym, kim jest, nie jaka jest. Jaka tak naprawdę jest - rzuciła zirytowana. - Nawet królewna ma wady i słabości! To nie jest jakaś wyidealizowana postać. To człowiek.
Mark przyjrzał jej się przez chwilę po czym przytaknął. Coś w tym temacie uderzało w czułą strunę Ari, a on wiedział kiedy czasem należy przestać grać.
- Masz rację. Ludziom zdarza się czasem o tym zapomnieć.
Obydwoje zamilkli, patrząc na błękitne niebo. Przez ten wspólnie spędzony czas, mocno zbliżyli się do siebie.
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, kto chciałby spędzić życie u twego boku, powiem ci. Ja. Ja nie miałabym nic przeciwko, by móc spędzić swoje życie u twojego boku - wyszeptała.
Ich spojrzenia się skrzyżowały. Mark delikatnie położył swoją dłoń na policzku Ari. Obydwoje tego chcieli. Obydwoje chcieli być dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi. Nawet jeśli Arietta wiedziała, że przyjdzie taki dzień, gdy jej rodzice skończą wizytację w Zirkonii i będą musieli wrócić na Zamek. Ale w tamtym momencie, kiedy czuła ciepłe wargi czule muskające jej usta, to nie miało znaczenia.
***
Wymykanie się z letniego pałacyku weszło w rutynę Arietty do tego stopnia, że nie było dnia, w którym nie odwiedziłaby domu Marka lub chociaż przespacerowałaby się po targu w miasteczku.
CZYTASZ
Czas Wyboru ♔
FantasyGdyby decyzje zawsze były proste... Ale, co jeśli nawet wybór smaku lodów jest trudnym zagadnieniem? Jaki smak wybrać? W co się ubrać? Co chce się robić w życiu? Lepiej zostać Aktorką czy Dentystką? Piłkarzem czy Kucharzem? W Maiwenie na ostatnie p...