Rozdział 2

89 5 174
                                    




Ustalmy jedno. Wybór z niej zakpił.

To chyba był jakiś żart. To musiał być żart. Jak inaczej wytłumaczyć jedno oko w kolorze zieleni, a drugie całe niebieskie? Jakby tego było mało z włosami nie było lepiej. Jej długie, falowane włosy przechodziły z jasnego brązu w blond.

Heterochromia i ombre. Nawet Wybór nie mógł jednoznacznie się określić. Idealne podkreślenie jej wiecznego niezdecydowania.

Dziewczyna westchnęła ciężko. Może miało to jakieś zalety? Była dzięki temu podobna do obojga rodziców.

Kami ocknęła się z chwilowego zamyślenia i zabrała potrzebne rzeczy z łazienki. Od strony kuchni dochodził już wspaniały zapach cynamonek i czując burczenie w brzuchu, dziewczyna zeszła na kolację.

Przez znaczną część posiłku jej myśli krążyły wyłącznie wokół tego, co będzie dalej. Była Wojownikiem, jednak kto to tak właściwie jest?

Czy nie byłoby lepiej, gdyby została muzykiem? Czy Wybór mógł się...

Nie. Nie powinna nawet tak myśleć. Skoro Wybór uczynił z niej Wojownika to da radę. Musi sobie poradzić.


***


Poranek nastał szybciej, niż Kami by tego chciała.

Promienie słońca bezceremonialnie wdarły się do jej pokoju, zwiastując nowy dzień. Chcąc nie chcąc, musiała już wstać. Podniosła się z łóżka i chwyciła naszykowane wieczorem ubrania, po czym udała się do łazienki, by rozpocząć poranną toaletę. Pod koniec dziewczyna usłyszała wołanie mamy i wciąż szczotkując zęby zeszła na dół tylko po to, by zauważyć, że jej mama stoi w drzwiach, żwawo z kimś dyskutując.

– Kami, przyszedł już mistrz – uśmiechnęła się pani Middle, gdy zauważyła córkę.

Brunet z kozią bródką przeszedł przez próg ich domu i skinął głową na powitanie. Nastolatka pomachała mu niepewnie, wciąż trzymając szczoteczkę w buzi. Mama mogła ją uprzedzić wcześniej, wtedy nie przyszłaby tu, myjąc zęby.

– Za piętnaście minut wyruszamy – powiedział rzeczowo mistrz, jakby zupełnie nie zwrócił uwagi, że Kami wciąż była w trakcie mycia zębów.

– Dokończ się szykować – rzucił tata, który pakował jej prowiant na drogę.

Dziewczyna kiwnęła głową i wróciła do łazienki, by skończyć poranną rutynę. Chwilę później weszła do swojego pokoju, by zabrać plecak, jednak jej spojrzenie zatrzymało się na obrazie, który dokończyła poprzedniego wieczoru. Po chwili namysłu podeszła do niego i wzięła do ręki. Był mniej więcej wielkości kartki A4. Gdyby się postarała, z pewnością zmieściłby się do plecaka. Ale miała brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy...

Kami spojrzała na namalowaną górską polanę z jeziorem cyrkowym. Para jaskółek krążyła po niebie, zwiastując lawinę zmian. Jakich konkretnie? Tego nie wiedziała. Po długich rozmyślaniach wczorajszego dnia faktycznie postanowiła z czarnego maźnięcia zrobić drzewo i rezultat nawet ją zadowalał.

Dziewczyna ogarnęła wzrokiem swój pokój. Kto wie, kiedy jej stopa znów tu postanie. Będzie tęsknić za tym miejscem, które dało jej tyle pięknych wspomnień. Gdyby mogła wziąć coś, co nawet daleko stąd przybliży jej rodzinny dom...

Nie chciała wyjeżdżać. Nie czuła się na to gotowa. Przecież miała nadzieję, że zostanie z rodzicami dłużej niż do Ceremonii Wyboru, a wczorajszy wieczór nie będzie chwilowo ostatnim, jaki mogli spędzić razem.

Czas Wyboru ♔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz