Rozdział 5.2

50 2 5
                                    



Następnego dnia, bladym świtem cała drużyna była gotowa. Mistrz podejrzewał, że wędrówka zajmie im od pięciu do sześciu godzin.

– Jak myślicie, po co zaproszono nas do Zamku? – zapytał Geni po paru godzinach wędrówki.

– Może chodzi o jakieś formalności? – zamyślił się Amando.

– To możliwe. Przecież Wojowników nie było od lat – przytaknął Milan.

– Albo chodzi o to, by para królewska zobaczyła nowych obrońców Maiweny? – dorzucił Grizz. – W końcu... teraz nimi jesteśmy, prawda?

– A no to bardzo pocieszające – mruknął Geni.

Nessie spojrzała na swojego brata bliźniaka. Podświadomie czuła, że głównym powodem jego zachowania nie była niechęć do podróży czy też władców Maiweny. Osobiście nic do tego nie mieli. Jej brat prawdopodobnie obawiał się, jak zostanie odebrany jego wzrost. W porównaniu do Wojowników nie był zbyt wysoki. Prawdę mówiąc, był nawet nieco niższy od Kami i Nessie, co dość długo bolało go w oczy. W końcu nie ma to jak być najniższym członkiem drużyny...

– Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz – uśmiechnęła się, dając bratu kuksańca w bok.

Niedługo potem Foxy i Grizz zmienili się w swoje zwierzęce formy, bo po dłuższym marszu tak szło im się wygodniej i mogli pokonać dłuższy dystans. Za to Kami miała powoli dość tej wędrówki. Jej stopy już nieco lepiej radziły sobie z przetarciami, głównie dzięki pomocy Milana i Foxy'ego, jednak jej obite i starte na teście kolano dawało coraz bardziej o sobie znać. Łydki też coraz bardziej ją bolały od ciągłego schodzenia i podchodzenia pod górkę. Czy naprawdę nie mogli iść gdzieś, gdzie jest równy teren? To na pewno było już dla niej mniej męczące po takich treningach.

Nagle Kami potknęła się i przewróciła na ścieżkę.

– Nic ci nie jest? – zapytała Nessie, a rudy lis natychmiast do niej podbiegł.

– Nóg już nie czuję... – mruknęła Kami, zastanawiając się, czy opłaca jej się wstać.

Może mogła zostać tu już na zawsze i zamieszkać w jakiejś jaskini albo coś? Tylko jakby przynieść tam łóżko. Chwila, zawsze mogła jedno narysować.

Jej rozmyślania przerwał Grizz, który stanął obok niej w swojej ludzkiej postaci.

– Chcesz, mogę wziąć cię na grzbiet – zaproponował niedźwiedź.

– Na pewno? Nie będzie ci za ciężko? – zapytała niepewnie Kami.

– Jeszcze się pytasz? Nic mi nie będzie – zapewnił ze śmiechem. – Wsiadaj.

Grizz zamienił się na powrót w niedźwiedzia, a Kami przez chwilę stała niezdecydowana. Niedźwiedź kiwnął łbem, pośpieszając dziewczynę, by w końcu się ruszyła.

– No dobra... – szepnęła Kami i wspięła się na grzbiet misia grizzly. – Ale jak coś, to mów. Zejdę.

Przez pierwsze minuty dziewczyna walczyła o utrzymanie równowagi, na szczęście udało jej się znaleźć środek ciężkości.

To nie fair – jęknął Foxy, zwracając się do przyjaciela w ich zwierzęcym języku.

Co jest nie fair, rudzielcu? – zaśmiał się Grizz.

Dlaczego to ty wieziesz Kami, a nie ja? – burknął lis.

Foxy, dobrze wiesz, że jesteś lisem, a ja niedźwiedziem, prawda? Jak niby chciałbyś wieźć Kami na swoim grzbiecie, skoro masz niecałe pół metra wysokości?

Czas Wyboru ♔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz