Rozdział 6.1

31 2 51
                                    


~18 lat wcześniej~


Ci, co mogą mieć wszystko, najczęściej marzą tylko o wolności.

Czasem, by zdobyć jej odrobinę, wystarczy tylko umieć uciec przed królewskimi strażnikami lub mieć kogoś, kto przykryje czyjąś nieobecność do czasu, gdy wróci znów posłusznie grać swoją rolę.

Dziewczyna naciągnęła bardziej kaptur na głowę. Cudem udało jej się przekonać swoją przyjaciółkę, by kryła ją podczas jej nieobecności w letnim pałacyku, w którym chwilowo zatrzymała się rodzina królewska.

Jej rodzice przyjechali do Zirkonii w celach służbowych i mieli zostać tam przez jakiś czas, a to stanowiło doskonałą okazję, by poznać z bliska kulturę Ziemian. Szatynka od zawsze lubiła poznawać sztukę i kulturę, co było widać po jej prywatnym gabinecie przepełnionym nutami, tekstami, wierszami i innymi dziełami sztuki. Jednak książki to nie to samo, co zobaczyć kulturę tych przybyszy z kosmosu na własne oczy. Nie mogła przegapić takiej okazji!

Chociaż w całej Maiwenie były miasta i miasteczka, znacznie różniły się od tych ziemskich. Zwłaszcza wyglądem. W dodatku ziemska kultura znacznie różniła się od tej maiweńskiej, którą znała od dziecka.

Ziemianie pojawili się na terenie Maiweny dość niespodziewanie, ale było to już prawie wiek temu. Na szczęście nie sprawiali żadnych problemów i trzymali się wytyczonej ziemi, która od dziesięcioleci leżała odłogiem.

Dziewczyna miała szczęście, że dzięki pelerynie z kapturem nie rzucała się tak w oczy. Po swojej Ceremonii Wyboru zwracała na siebie znacznie więcej uwagi i przez ostatnie dwa lata ciężej było jej się wymknąć, by nie zostać zauważoną. W końcu jako królewna była dość rozpoznawalną postacią.

Nagle w tłumie ludzi usłyszała śpiew przy akompaniamencie jakiegoś ziemskiego instrumentu. Przy wybrukowanej ulicy stał młody chłopak z... o ile dobrze pamiętała, Ziemianie nazywali to gitarą.

Dziewczyna zatrzymała się naprzeciwko ulicznego grajka, który był ubrany w znoszone ciuchy, a jego jasne włosy były lekko matowe, a nakrycie głowy, które wcześniej miał na sobie leżało teraz na bruku z paroma monetami w środku.

Sądząc po jego wyglądzie, prawdopodobnie nie należał do najbogatszych, ale wcale jej to nie przeszkadzało.

Arietta usiadła i przez dłuższy czas zajęła się słuchaniem piosenek wygrywanych przez chłopaka oraz obserwowaniem, jak niektórzy przechodnie wrzucali pieniądze do kapelusza.

Chłopak zerkał na nią od czasu do czasu, gdyż siedziała na ławce naprzeciwko niego. Królewna sięgnęła do kieszeni peleryny. Z pośpiechu z jakim opuściła letni pałac, wzięła ze sobą jedynie banknot o nominale dwustu maiweńskich koron.

Arietta wstała i otrzepała pelerynę. Chłopak znów na nią spojrzał. Oczywiście, nasłuchała się, więc teraz sobie pójdzie. Wiele osób tak robiło.

Jednak tajemnicza dziewczyna zrobiła coś, co szczerze go zaskoczyło, bowiem podeszła do leżącego na ziemi kapelusza i wrzuciła tam banknot dwustu koron.

Chłopak wytrzeszczył oczy ze zdumienia i z wrażenia przestał grać.

– Co? – wyszeptał oniemiały.

Zazwyczaj, by zdobyć taką sumę pieniędzy musiał grać od rana do wieczora przez dwa dni, czasem i trzy. Tymczasem teraz wystarczyły cztery piosenki, by zarobić tę samą kwotę.

– Coś nie tak? – rzuciła zdezorientowana dziewczyna.

– To mnóstwo pieniędzy – powiedział cicho.

Czas Wyboru ♔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz